Jest on odziany w strój pielgrzyma, w dłoni trzyma kij, na głowie ma kapelusz, a do płaszcza przymocowaną muszlę przegrzebka (muszla św. Jakuba), powszechnie znany symbol peregrynacji. Pielgrzymi po prostu czerpali taką muszlą wodę i z niej pili, służyła za rodzaj łyżki.
Ponadto, zgodnie z powszechnie panującym zwyczajem, pątnicy zabierali ze sobą muszlę przegrzebka na pamiątkę w drogę powrotną, jako swoisty dowód dotarcia do celu podróży.
W przypadku rzeźby z Korfantowa łatwo o pomyłkę ze świętym Jakubem. Roch ma schludne szaty, nie unosi ich, pokazując dymienice, zdradzające dżumę, którą zaraził się podczas pracy w jednym ze szpitali dla chorych zakaźnie.
Pełną identyfikację figury umożliwiło jednak przedstawienie psa z chlebem w pysku.
Bóg wystawił swego sługę na wielką próbę ducha. Gdy Roch całkowicie wyczerpany ciągłą posługą chorym w jednym ze szpitali Florencji zasnął twardym snem, usłyszał głos Zbawiciela: „Rochu, wiele trudów aż do dziś podejmowałeś dla mnie, teraz należą ci się cierpienia podobne do tych, które ja zniosłem za ciebie".
(...)
Opierając się na kiju, święty doczołgał się do pobliskiego lasku i tam ukrył się w jakiejś opuszczonej chatce. Jak piszą jego hagiografowie, złożył Bogu dzięki za upokorzenie, prosząc Go jednocześnie, aby mu nie odmawiał pomocy.
Bóg wysłuchał tej prośby i obok chatki wytrysło źródło czystej wody. Pożywienie natomiast przynosił mu codziennie, i to z woli Bożej, z pobliskiej Placencji... pies. Ciągłe tajemnicze eskapady psa zainteresowały w końcu jego właściciela, którym był możny patrycjusz imieniem Gotard. Pewnego dnia poszedł on w ślad za psem, który akurat niósł świętemu chleb powszedni i odkrył zarówno chatkę świętego pustelnika, jak i przyczynę cudu Opatrzności Bożej.
Co ciekawe: w Korfantowie do połowy XX wieku znajdowała się zbiorowa mogiła ofiar zarazy, położona obok nieistniejącego już cmentarza św. Michała Archanioła.
Dziś w tym miejscu znajduje się komisariat Policji.