Postautor: Eworu » środa 31 lip 2019, 12:04
Od zawsze marzyłem by zobaczyć koparkę wielonaczyniową z bliska. Z wściekłością zgrzytam zębami gdy oglądam fotografie z Kuźnicy Warężyńskiej i żałuję że byłem wtedy za mały by pamiętać jakąkolwiek z maszyn jeżdżących po dnie obecnej Pogorii IV. Gdy rusz po rusz na grupach pojawiały się fotografie unieruchomionego kolosa z dzisiejszej relacji znajdującego się kilka kilometrów dalej i komentarze " za miesiąc idzie na żyletki", "jej dni są policzone", "ostatnia maszyna zaraz zniknie z naszego krajobrazu" postanowiłem w końcu pewnego zimowego weekendu spełnić swoje marzenie.
Wyprawa była tym bardziej niesamowita że o każdym szczególe koparki, o każdym rozwiązaniu, dźwigni opowiadał mi wieloletni operator tego kolosa. Niestety - jak zwykle zamiast od razu siąść i spisać na kartce jego niesamowite historie machnąłem ręką - więc mogę pomylić drobne fakty.
Z biciem serca - sam nie wiem czy z racji rdzy na pomostach czy z faktu że w końcu spełniłem swoje marzenie, zacząłem wspinać się drabiną na sam szczyt koparki. Po drodze patrzyłem na stalowe elementy konstrukcji, liny, przewody starając się zapamiętać jak najwięcej rzeczy o które chciałbym potem zapytać operatora. Stanąłem na samym szczycie maszyny, na pomoście między linami o grubości mojej ręki mając świadomość że te kilka ton stali pode mną można jednym prostym ruchem kilku malutkich dźwigni wprawić w ruch i pozwolić przemieścić nawet kilka kilometrów dalej. Z zapartym tchem biegałem po kolejnych pomostach i drabinach fotografując co tylko się da wiedząc że już nie będzie drugiej takiej okazji. Mimo że już eksplorowałem o wiele większą koparkę w Niemczech - ta jest dla mnie o niebo ciekawsza. Największe wrażenie robiła oczywiście kabina operatora - pracownicy spędzali w niej po kilkadziesiąt godzin, a sama miała rozmiary kilku metrów kwadratowych, więc każdy element był tam dokładnie przemyślany i miał swoją określoną rolę. Pewnym szokiem była dla mnie mała ilość elementów - w zasadzie poruszanie całym gigantem obywało się dwoma dźwigniami, kołem i dziesięcioma guziczkami. Diabeł tkwił jednak nie w sterowaniu, a odpowiedniej metodzie i precyzji.
Koparka jak widać po zdjęciach pobiera piasek koszami na obrotowym kole. Dalej materiał trafia na pasy transmisyjne, przechodzi przez całą długość konstrukcji by z drugiej strony wypaść na podstawione wagony. Największym problemem jest odpowiednie utrzymanie równowagi ciężaru - między łyżką a pasami prowadniczymi. Operator z uśmiechem na ustach wspomina wizyty gwarancyjne inżynierów z NRD - bo stamtąd pochodzi maszyna - którzy z niemiecką precyzją dbali by każda śruba posiadała odpowiednią ilość podkładek i nakrętek. Najbardziej istotne było to dla środkowych żelaznych słupów, które otrzymywały największe naprężenia. Widoczna kabina operatorska została wielokrotnie przerobiona przez polskich pracowników. W oryginalnej wszystko było ograniczone do minimum. Sama zmiana trwała 12 godzin, a w środku żelaznej kabiny na przemian panował albo ogromny skwar albo minusowe temperatury - w końcu pracowano na pustym polu piaskowym. Z biegiem lat wymieniono fotele, dodano ogrzewanie i wentylację, zamontowano system komunikacji między resztą obsługi. Mimo to robota nadal pozostawała bardzo ciężka. Wbrew pozorom nie jest ona też taka prosta. Operator nie mógł bezpośrednio zbierać piasku ze ściany, musiał to robić określoną metodą aby nie obciążyć zanadto maszyny i nie zniszczyć zębów koła. Ponadto należało mieć na uwadze warunki atmosferyczne, porę roku, wilgotność. Ciężar piasku suchego jest kompletnie inny od piasku mokrego lub z lodem. Na koparce nie było żadnych systemów określających wagę - wszystko trzeba było robić "na czuja". Na stałe na obiekcie pracowały 3 osoby - operator, elektryk i mechanik. Na miejsce pracy pracowników dowoziły specjalne pociągi służbowe.
Mimo wszystko pracownicy chwalili sobie konstrukcje - poza zerwaniami pasów transmisyjnych, awarii elektrycznych i innych drobnych usterek koparka przez całą eksploatację ustrzegła się poważniejszej awarii aż do emerytury. Nie zanotowano też większych wypadków, nie licząc śmiertelnych porażeń ludzi próbujących ukraść kable zasilające koparkę.
Koparka została wyprodukowana w Niemczech w 1965 roku jako 314 maszyna koncernu Lauchhammer.
Uprzedzając pytania - na obiekcie jest ochrona, i to z psem, a sama koparka mimo że nie pracuje jest non stop podłączona do prądu - aby ochronić kable zasilające przed złomiarzami. Wkrótce ma iść na złom. Ostatni gigant na polach piaskowych....
-
Załączniki
-
- IS_DSC_0062.jpg (154.12 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0065.jpg (135.88 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0078.jpg (105.21 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0071.jpg (151.71 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0077.jpg (145.94 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0006.jpg (218.4 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0008.jpg (194.68 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0010.jpg (124.97 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0016.jpg (144.15 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0018.jpg (136.11 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0019.jpg (126.7 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0023.jpg (129.72 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0025.jpg (124.36 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0027.jpg (131.8 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0030.jpg (224.53 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0032.jpg (124.97 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0038.jpg (149.76 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0040.jpg (123.83 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0042.jpg (152.99 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0049.jpg (147.88 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0053.jpg (132.06 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0054.jpg (128.91 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0055.jpg (152.52 KiB) Przejrzano 8679 razy
-
- IS_DSC_0056.jpg (147.18 KiB) Przejrzano 8679 razy