Czas na kilka informacji teoretycznych.
Oto para oryginalnych kamieni młyńskich, tak zwanych "francuzów", wykonanych z wydobywanych pod Paryżem krzemieni łączonych cementem. Pochodzą z młyna Boronia w Dolinie Prądnika.
Dolny kamień, nazywany leżakiem, był gładki i pozostawał w złożeniu nieruchomo. Górny, tak zwany biegun, posiadał specjalne rowki umożliwiające rozprowadzanie mielonego ziarna i był napędzany w ruch za pomocą koła młyńskiego i mechanizmu przekładni.
Ziarno wsypywało się od góry między oba kamienie, oddalone od siebie na wysokość około 2-3 mm, przez centralnie zlokalizowany otwór w biegunie, zwany okiem kamienia młyńskiego.
Krawędzie kamieni wymagały od czasu do czasu ostrzenia, najczęściej zadanie to powierzano wędrującemu między osadami młyńskimi specjaliście. Czynność ta nazywała się "nakuwaniem kamieni".
Dużo gorsze jakościowo kamienie, wykonane z rodzimego piaskowca, nazywane były "śląskimi". Ich zaletą była niska cena, jednak nie były one tak trwałe, a powstała na nich mąka często zawierała ziarenka kwarcu i strzelała w zębach, więc bogatsi młynarze inwestowali w sprowadzane z daleka (najczęściej zimą na saniach) "francuzy", bo w końcu nikt chyba nie przepada z piaskiem w chlebie...
Obecnie w miejsce zabytkowych kamieni w młynie Boronia zamontowano ich współcześnie wykonane odpowiedniki, sprowadzone aż z Holandii (do dziś używa się tam wiatraków do mielenia np. ziół, farb itp).
Zdjęcia wykonałam w czerwcu 2016 roku, a informacje uzyskałam podczas zwiedzania "Boroniówki" - serdecznie polecam!
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."