Wszystkie budynki PGRu są opuszczone, ale czy wszystkie są dostępne – tego nie wiem. Zajrzałem w zasadzie tylko do nowszej obory na wschodzie, bo akurat tam miałem zaparkowany samochód .
Coś o tym miejscu, wyszperane z Internetu:
Starsi doskonale pamiętają: tu była duża obora, ta nowsza. Z drugiej strony – kolejne, rozległe zabudowania gospodarcze. Nawet kuźnia była. W budynku z czerwonej cegły, po drugiej stronie rozległego placu nieopodal kościoła – magazyn. Złomiarze nie zabrali tylko bramy do „folwarku”. Może dlatego, że ją widać z ulicy, a obok mieszkają ludzie. Chociaż i tego mieszkańcy nie są pewni – któregoś ranka się obudzą i jej nie będzie. […]
Są jeszcze ci najstarsi mieszkańcy, którzy już swoje w życiu wyrobili. To ich najbardziej boli to, co po PGR-ach zostało: zrujnowany „folwark” koło kościoła, walący się magazyn, obora. Szabrownicy zabrali wszystko, co tylko się dało. Nawet wielki zbiornik na wodę wyszarpali. Ktoś przypomina sobie, że i wielką wagę do ważenia zboża. […]
Gertruda Master i Gertruda Wacławczyk pracowały w PGR-ach. I nie tylko one, bo i ich mężowie oraz osoby z najbliższej rodziny. Matka pani Wacławczyk, która zmarła niedawno mając 92 lata, też tam pracowała, w oborze.
Kobiety prały fartuchy, pracowały w polu. Mąż pani Masterowej był brygadzistą. Jego żona do dziś wspomina udane zbiory ziemniaków w tej okolicy.
– Przez te chaszcze to nawet karetka pogotowia zimą nie wjedzie! – mówią zgodnie kobiety. Podobnego zdania jest Marianna Kazik, która z synem Mateuszem odwiedza teraz teściów w dawnym PGR-owskim bloku, dziś jest tam wspólnota mieszkaniowa. Mieszkać by tu jednak nie chciała. – Przecież w tych walących się nieopodal ruinach jest po prostu niebezpiecznie dla dzieci! – mówi. […]
Tuż przy drodze stoi budynek, który był przeznaczony dla rodzin pracujących w PGR-ach. W stanie surowym tak stoi od kilkunastu lat. Sołtys Mikosch mówi, że już niebawem przejdzie na gminny garnuszek. Czynione są już uregulowania w tej sprawie. Nie ukrywa, że będzie to dla samorządu obciążenie, ale znajdzie się może sposób na wykorzystanie całkiem, jeszcze „zdrowego” budynku, choć i tak już złupionego przez rabusiów.
źródło: naszemiasto.pl, 2005 r.
Zdjęcia wykonałem w czerwcu 2017 roku.
Akty kociego wandalizmu