Polskie Stonehenge z Bukowej Góry w Dąbrowie Górniczej. Odkryty po tysiącach lat kamień wskoczył na "klik"
Odkryte na Bukowej Górze megality, kurhany czy nietypowe głazy i kamienie dają podstawy do tego, by twierdzić, że ta mogła zostać dotknięta działalnością człowieka już ok. 11 tys. lat temu. Pasjonaci astrofizyki uważają, że kamienie zniesiono w to miejsce, żeby utworzyć słoneczny kalendarz. Doszukują się porównań do słynnego Stonehenge.
Po wejściu na Bukową Górę w oczy rzucają się kamienie. Setki kamieni. Rozsypane tak, jakby ktoś rzucił niedbale na stół kości do gry. To one przyciągają dziś to w miejsce naukowców.
Archeolodzy znają wzniesienie od kilkudziesięciu lat, ale dopiero Maciej Rodziewicz, mieszkaniec Dąbrowy Górniczej, który z grupą pasjonatów prześwietlał górę, szukając związku z astronomią, sprawił, że badania rozpoczęły się na poważnie. – Można powiedzieć, że nas do tego przymusił – uśmiecha się dr hab. Dariusz Rozmus, archeolog z dąbrowskiego muzeum Sztygarka.
To musiała być „święta góra"
Bukowa Góra to niewielkie wzniesienie o wysokości 366 metrów położone na południe od Podbuczyna – przysiółka Ujejsca, który jest dziś dzielnicą Dąbrowy Górniczej. Przez lata słynęło z niezwykle rzadkich w Polsce stanowisk wilczomlecza pstrego i wyblinu jednolistnego.
Dziś rośliny są jednak w głębokim cieniu głazów. To dolomit diploporowy. Naukowcy starają się dociec, skąd pochodzi ta skała, bowiem na Bukowej Górze naturalnie takiej nie znajdziemy.
Odkryte na Bukowej Górze megality, kurhany czy nietypowe głazy i kamienie dają solidne podstawy do tego, by twierdzić, że ta mogła zostać dotknięta działalnością człowieka już ok. 11 tys. lat temu.
– W okolicy dokonaliśmy znalezisk z różnych okresów. Znajdują się tu krzemienie, które prawdopodobnie pochodzą ze schyłkowego paleolitu. Są ślady wskazujące na neolit, mamy także odkrycie z minionego roku, czyli grób ciałopalny z ok.VII/VIII w. n.e. – opowiada Dariusz Rozmus, który kieruje pracami badawczymi. – Kolejni ludzie ciągnęli tutaj na przestrzeni wieków i pisali kolejne rozdziały tej historii. To musiała być „święta góra" – opowiada naukowiec.
Łukasz Konarzewski, śląski wojewódzki konserwator zabytków podkreśla, że to miejsce jest ewenementem na skalę europejską. – Podobne konstrukcje spotyka się w zachodniej Europie – chociażby w Bretanii. Na Wyspach Brytyjskich. Rzadziej w Skandynawii. W tej części naszego kontynentu to wyjątkowe odkrycie – podkreśla Konarzewski.
Tajemnica Stonehenge
Kamienie z Ujejsca porównuje się do słynnego Stonehenge, legendarnej konstrukcji położonej w odległości 13 km od miasta Salisbury w hrabstwie Wiltshire w południowej Anglii.
Naukowcy od lat spierają się, kto i dlaczego umieścił tamte głazy w takim, a nie innym porządku. Joseph Norman Lockyer – angielski naukowiec i astronom, członek Royal Society, który odkrył pierwiastek hel, uważał konstrukcja miała reprezentować kalendarz Majów, który bazuje na pozycji gwiazd. Była również teoria, że rozmieszczenie kamieni może być odzwierciedleniem roku składającego się z 16 miesięcy.
Traktowanie Stonehenge jako kalendarza słonecznego datuje się na rok 1963 roku. Amerykański astronom Gerald Hawkins przekonywał wtedy, że układ głazów odzwierciedla poszczególne pozycje obiektów niebieskich i Słońca. Ponadto kompleks miał służyć również do przewidywania zaćmień. Swoje wnioski Hawkins zawarł w publikacji „Stonehenge Decoded".
Jak okiełznać czas?
Po co naszym przodkom były takie kalendarze? – Od zawsze zdajemy sobie sprawę z upływu czasu i pewnie też od zawsze chcieliśmy go okiełznać, zamknąć w jakieś ramy. Kapłani używali astrologii i zmian na niebie do przeprowadzania swoich rytuałów. Rolnicy chcieli wiedzieć, kiedy mają siać. Tak powstały konstrukcje, które miały opisać upływ czasu. Nadać temu zjawisku względny ład, porządek, a przede wszystkim powtarzalność – mówi Maciej Rodziewicz, dla którego Bukowa Góra stała się w ostatnich latach drugim domem.
Maciej Rodziewicz razem Markiem Smolarczykiem i Markiem Nuckowskim opublikował właśnie raport „Archeoastronomiczne spojrzenie na Bukową Górę". „Przedstawiając poniższe opracowanie pragniemy podkreślić, że zawarte w nim wnioski i spostrzeżenia mają charakter jedynie hipotetyczny. Nie są to wyniki badań naukowych. Nie posiadamy wykształcenia astronomicznego – jesteśmy jedynie pasjonatami tej dziedziny. Staraliśmy się wykazać, że na Bukowej Górze mogą istnieć bardzo ciekawe astronomiczne korelacje" – zaznaczają na wstępie.
Kamień oddalony z Bukowej Góry
– Chociaż z wykształcenia jestem artystą malarzem, to astronomią interesuję się od lat. Na Bukową Górę trafiłem za sprawą kolegi, Jarka Sawicza, który pierwszy zwrócił uwagę na niezwykłość tego miejsca. Jarek opowiedział mi o dziwnym wzniesieniu usianym kamieniami. Zapakowałem więc plecak, wziąłem plastikowy kompas i ruszyłem ku nowej przygodzie. Na początku pomyliłem góry – uśmiecha się Maciej Rodziewicz i dodaje, że szybko okazało się, że ta pomyłka stała się niezwykle ważna dla tej historii.
– Gdy już trafiłem w miejsce, którego szukałem, to przyłożyłem kompas do największego kamienia. Punktu zero, jak go z czasem określiliśmy. Gdy stanie się przy jednej z jego krawędzi i spojrzy na zachód wzdłuż linii drugiej, to dokładnie wyznaczy się punkt przesilenia zimowego, czyli miejsca, w którym słońce zajdzie dokładnie 22 grudnia. Wiadomo, że jeden kamień to za mało, żeby snuć jakiekolwiek teorie. Wtedy jednak przypomniałem sobie o mojej pomyłce, gdy pierwszy raz szukałem Bukowej Góry. Na pobocznym wzniesieniu natknąłem się wtedy na samotny kamień. Postanowiłem, że powtórzę doświadczenie, które w Stonehenge wykonał Gerald Hawkins. Przy konstrukcji w Wielkiej Brytanii także znajduje się tzw. kamień oddalony. Hawkins przyłożył do niego źródło światła, którego promień poprowadził w stronę kamienia głównego. My zrobiliśmy tak samo. Okazało się, że oznaczone przez nas kamienie wyznaczają linie północnego bieguna geograficznego – mówi.
Kamień wskoczył na „klik"
Z czasem na terenie Bukowej Góry doszło do bardziej wnikliwych badań i pomiarów. Zastosowano tachimetrię, czyli pomiar odległości pomiędzy wybranymi przez badaczy, najbardziej charakterystycznymi kamieniami znajdującymi się na wzniesieniu.
– Tak powstał graf, który zaczęliśmy analizować – mówi Maciej Rodziewicz. Oprócz linii i punktów, które badacze oznaczyli już wcześniej, udało się dojść do kolejnych ciekawych wniosków. Okazało się, że od głównego kamienia odchodzi linia zachodu słońca w dniu letniego przesilenia, co ma miejsce 20 czerwca – zaznacza badacz, który sam apeluje, żeby wnioski płynące z pomiarów i obserwacji traktować z dużą dozą krytyki i wstrzemięźliwości.
– Każdy rozsądnie myślący człowiek powie, że na Bukowej Górze jest tyle kamieni, że można poprowadzić linię, jak się chce, żeby uzyskać oczekiwany efekt. To rzecz jasna prawda, ale przy założeniu, że prowadzi się taką linię między dwoma kamieniami. Wtedy traktowalibyśmy to jak przypadek, dziwny zbieg okoliczności. Na Bukowej Górze dochodzi jednak to korelacji tak wielu takich zbiegów okoliczności, że musi dać to do myślenia – podkreśla.
W ubiegłym roku miało miejsce zdarzenie, które zaskoczyło samych badaczy. – Określiliśmy linię zbudowaną z czterech kamieni. Ich północne krawędzie układały się w jeden ciąg. Z czasem – w trakcie badań – udało się odsłonić dwa kolejne kamienie. Wcześniej nie braliśmy ich pod uwagę, gdyż były niskie, przykryte humusem. Po zerwaniu humusu naszym oczom ukazał się kamienny krąg, przedzielony na pół. W środku miał otwór, obok którego leżał kolejny kamień. Podnieśliśmy go, żeby sprawdzić, czy może wpasować się do wspomnianego otworu. Wskoczył na „klik". To było niezwykłe dopasowanie. Osadzony przez nas kamień stał się piątym w linii – opowiada Maciej Rodziewicz.
Badania na lata
Analiza potwierdziła, że jest to linia największego odchylenia zachodu księżyca w zimie. – To ciekawa sprawa. Słońce zachodzi danego dnia w każdym kolejnym roku w tym samym punkcie. Natomiast z księżycem jest zgoła inaczej. Jeżeli 22 grudnia zaznaczymy na horyzoncie miejsce zachodu księżyca, to ten znajdzie się tego dnia w tym samym punkcie dopiero po 18,5 roku.
Odchylenie wyniesie 17 stopni. I taką właśnie linię wyznaczyły odkryte przez nas kamienie. Na północno-wschodniej granicy tej linii jest na dodatek zagłębianie. Naszym zdaniem to takie prehistoryczne obserwatorium. Zawsze to lepiej patrzeć w niebo z dołu. Tej linii nie mogła wyznaczyć jedna osoba. Trwałoby to za długo. Potrzeba bowiem przynajmniej aż 37 lat, żeby potwierdzić pomiar – podkreśla Maciej Rodziewicz.
Ile jeszcze takich linii można wyznaczyć na Bukowej Górze? – Czas pokaże. Profesor Rozmus powiedział kiedyś, że na Bukowej Górze potrzeba i kilkudziesięciu lat pracy, żeby odkryć jej wszystkie tajemnice... – kończy Maciej Rodziewicz. Obecnie prace badawcze w tym miejscu zostały przerwane z powodu wycinek.