Dziś chciałbym Wam zaprezentować chyba najbardziej niecodzienny opuszczony budynek jaki miałem okazję zwiedzać w życiu.
Jednym z głównym punktów naszej tegorocznej wycieczki do Niemiec był klub dla swingersów. Można by tą miejscówkę nazwać świątynią rozpusty, choć w zasadzie sprawia bardzo przyjemne i przytulne wrażenie.
Na parterze znajduje się główna sala klubu. Nie ma tu tzw. "agresji" która często towarzyszy podobnym przybytkom. Wszędzie są dywany, miękkie sofy, piękne poduszki i mnóstwo kwiatów. Bardziej pomieszczenie wygląda na lobby jakiegoś lokalnego, małego hoteliku w górach. Jedynie trochę mogą przeszkadzać nagie postacie na ścianach
Dalsza część parteru to sala do tańca, jacuzzi, sauna i całe zaplecze gastronomiczne. Ciekawie zaczyna się robić na górze. Każdy z pokoi jest utrzymany w jakiejś konwencji.
Mamy pokój "Baśni tysiąca i jednej nocy" z tysiącem poduszek utrzymany w orientalnym stylu. Mamy pokój leśnych baśni z dziwnymi dziurkami w ścianie. Mamy pokój królowej loda ekhem lodu! Gdzie cały pokój jest otoczony lustrami a środek zajmuje jedno wielkie łóżko z kilkudziesięciu materacy. Mamy wreszcie pokój Egiptu, z umieszczoną centralnie piramidą w formie lochu i z ciekawymi hieroglifami na ścianach. W piwnicach, gdzie niestety za bardzo nie dało się zrobić zdjęcia, natniemy się na planetę demonów z wtopionymi w ścianę korpusami i pejczami, piekło gdzie zamiast łóżka mamy jedynie drewniany zydelek i parę kajdanek czy na przykład komnatę smoka. Wytrawny eksplorator odnajdzie jeszcze w tym gąszczu wejście do prywatnego mieszkania właścicieli. Największe wrażenie robi sypialnia, z ogromną taflą lustra nad łożem.
Historia obiektu nie jest mi znana bo jakoś nie specjalnie chce mi się przeglądać niemieckie strony swingersów w poszukiwaniu odpowiedzi czemu ten wspaniały przybytek upadł. Co zostało zobaczone, już się nieodzobaczy...