Opolskie wycieczki

W dziale tym znajdują się opisy, zdjęcia oraz reportaże z wypraw i wycieczek
Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » piątek 02 cze 2017, 11:35

Pewnej cieplej majowej soboty postanawiamy sie wybrac w Bory Stobrawskie. Wycieczke zaczynamy od okolic wioski Pokoj i tamtejszych stawow. Nie zajmuja az tak duzego obszaru jak np. Milickie ale klimat podobny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Prawie na kazdym stawiku jest łodka ale niestety wszystkie przypiete.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Raz jedyny udalo nam sie kiedys w milickich okolicach ( koło Rudy Sułowskiej) poplywac łodka po stawie! Nie byla przywiązana. Godzina zabawy i odstawilismy w poczatkowe miejsce. Mozna...

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Groble miedzy stawami przewaznie porastaja aleje drzew

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo w okolicy jest pozostalosci dawnych czasow. Spotykamy ruiny robiace wrazenie jakby mialy jakis poprzemyslowy charakter. Gdzies znalazlam tez informacje, ze jest to stara strzelnica.

Obrazek

Drugi zarosły budynek na wzgorzu przywodzi na mysl skojarzenia ze sztucznymi ruinami budowanymi “dla romantyzmu” przy zamkach i palacach.

Obrazek

Obrazek

A to ponoc bylo niegdys smolną latarnią

Obrazek

Jest tez obelisk, pomnik, kolumna? Polozony na wyspie wiec nie mamy szans do niej dotrzec

Obrazek

Obrazek

Czasem pojawiaja sie nietypowe drzewa

Obrazek

Obrazek

Natrafiamy na ławice małych rybek

Obrazek

I mrówek. Chyba jeszcze nigdy nie widzialam tylu mrowek na raz. Chyba mialy jakis zlot z calego wojewodztwa ;)

Obrazek

Obrazek

Potem wkraczamy w tereny bagienne. Jak powszechnie wiadomo- chodzenie po bagnach wciaga.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale ostatecznie nie mamy wyjscia i musimy minąć najwieksze bagienko lasem ;)

Obrazek

W Pokoju odwiedzamy dwa stare cmentarze- niemiecki, pelen rzezb, bluszczu i tuj. O czesc grobow widac, ze ktos dba

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tez cmentarz zydowski gdzie musze przelezc przez plot bo furtka nie jest przewidziana. Napisy jak widac sa dwujezyczne i dwualfabetowe. Niektore sa złocone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedna z tablic ma fakture ciekawego marmurku. Nie wiem czy taka byla od nowosci czy zestarzala sie w taki nietypowy sposob?

Obrazek

A na koniec dnia ognisko- na jednym z naszych ulubionych lesnych parkingow

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » wtorek 29 sie 2017, 18:18

W okolice Góry św. Anny ruszamy juz chyba 6 raz. Tu krotkie przypomnienie naszych poprzednich wycieczek:

2008- https://goo.gl/photos/8cQttSGYZj4sLwVV8

2009- https://goo.gl/photos/zXsa5HG4pq45ZiBo7

2010- https://goo.gl/photos/h73c5SB1DyBYyNJq7

2011- https://goo.gl/photos/FusCF1UQCKU7MQXC8

2012- http://jabolowaballada.blogspot.com/201 ... -2012.html




Tegoroczną wyprawe zaczynamy od Zdzieszowic i wizyty na terenie dawnego kempingowego osrodka wczasowego. Drewniane domki zostaly w wiekszosci wykupione na prywatne dacze lub sie rozpadły. Cały teren zapodaje jeszcze jednak mocno melodią przeszlosci i roznymi klimatami milymi dla oka. Jest cos dla milosnikow dywanow:

Obrazek

Najlepszy jest drewniany piwny grzybek. Teraz pozamykany ale niegdys byly w nim okienka do wydawania zlocistego napoju, ktory spozywalo sie na stojaco.

Obrazek

Caly budyneczek zdobią tematyczne malowidła. Fajne to bylo kiedys, ze ludziom sie chcialo samodzielnie cos przyozdobic, cos dac od siebie, puscic wodze fantazji i swoim mniej lub bardziej artystycznych zapędom. Mam wrazenie, ze jest to cos co zdechło obecnie w narodzie a przynajmniej zeszło gdzies mocno do podziemia. Ludzie jakby zatracili umiejetnosci aby zrobic cos z niczego. Ograniczaja sie jedynie do kupowania tego co modne w tym sezonie i uznane za “eleganckie”, czy ostatecznie złozenia wedlug instrukcji gotowych elementow o scislym i konretnie dedykowanym przeznaczeniu. Komu by sie chcialo teraz malowac grajace na harmoszce podgrzybki o czerwonych pijackich noskach??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oprocz miejsca zabaw dla doroslych zostal tu rowniez plac zabaw dla dzieci. Acz i dla takich bardzo duzych tez sie nada ze wzgledu na swoja solidnosc. Ciężka, żelazna karuzela jest jednoczesnie siłownią dla kręcącego.

Obrazek

Obrazek

Nie jest wprawdzie az tak masywna jak slawna karuzela z rynku w ukrainskim Chyrowie (tam musialy ją rozkrecac trzy silne chłopy a potem trzeba bylo czekac az sie sama zatrzyma, bo innej opcji nie bylo, bez obawy o zycie ;)) Ta zdzieszowicka jest delikatniejszej budowy ale i tak wpada na zaszczytne drugie miejsce w mojej klasyfikacji najlepszych karuzel! :D

Jest tez dosc nietypowa hustawka stojaca. Chyba zostaly tu wprowadzone jakies spore modyfikacje w stosunku do stanu poczatkowego.

Obrazek

Wieczor spedzamy włóczac sie po lokalnych knajpach, ze szczegolnym uwzglednieniem co ciekawszych spelun.

Obrazek

Tylko “Baśki” brak.. Uroczej knajpy z widokiem na dymiace kominy koksowni, zwanej przez niektorych “mordownią”. Zrobili teraz z niej pizzerie :(

Noc jest niesamowicie ciepla. Wrecz upalna. Ostatni raz kojarze taka noc chyba na Krymie. Tylko cykad brakuje!

Obrazek

Znak dwa w jednym :P

Obrazek

Mete noclegową mamy najlepsza w miescie! A moze i w wojewodztwie? Z wyjątkowo sympatycznym gospodarzem i piwniczką wypelnioną dziesiatkami wszelakich darow ziemi zapeklowanych i zamarynowanych w apetyczne sloiczki, butelki i gąsiory, o konsystencjach stalych, plynnych i mieszanych.

Rano przemykamy przez miasto a w oczy rzuca sie ciekawy kosciol o dosyc nietypowej bryle. Wyglada na bardzo stary a nie ma jeszcze nawet 100 lat!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na jednym z domostw wiszą pokryte patyną tabliczki.

Obrazek

Jako ze do pociagu mamy jeszcze troche czasu odwiedzamy kolejna do kolekcji knajpe.

Obrazek

PKP dzis tez stanelo na wysokosci zadania i podjechal miły sklad.

Obrazek

Nie jedziemy daleko, bo tylko do Jasionej. Na tyle blisko, ze nawet zadnej flaszki nie zdazylismy otworzyc! ;) Jak nie my ;)

Niestety pogoda nie dopisuje. Slonce swiecilo i zar sie lał z nieba w tygodniu, gdy trzeba bylo siedziec w domu czy pracy i czlowieka skrecalo ze zlosci i z tesknoty za szerokim swiatem, przyroda i biwakami. Tylko przyszla sobota i szaro, mokro i wieje chłodem. Parszywe licho!

Z Jasionej podążamy w strone Zakrzowa. Po drodze rozne popasy, popoje i przeczekiwanie mocniejszych opadow. Pod drzewami obroslymi bluszczem, nad jeziorkami ukrytymi w zaroslach albo pod wiaduktami autostrady. Wszedzie milo, jako ze klimat tworza glownie ludzie :) Mamy na dzis tez powazną misje degustacji produktow regionalnych- jest malinówka, jest wieloowocowe wino dopiero co sciągniete z gąsiora ukrytego w czelusciach zdzieszowickich piwnic!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Zakrzowie dreptamy sobie nad stawkiem, niepokojąc nieco kaczą rodzinke.

Obrazek

Obrazek

Zagladamy w niektore podworka, zwlaszcza takie gdzie kreci sie jakies ptactwo.

Obrazek

Na obrzezach wsi stoi sobie odremontowany pałac gdzie chyba wlasnie ma sie odbywac jakies wesele.

Obrazek

Kręcą sie wyfiokowani ludzie o czystych butach i gębach kapiących od makijazu. Na grupke postaci z wielkimi plecakami patrza troche jak na ufo, ktore wyladowalo tu bez uprzedniego zawiadomienia.

Po drugiej stronie drogi, naprzeciw pałacu, jest inny swiat. Nasz swiat. Stoją tu ruiny zamku, do ktorych przytyka jakis dawny zakład przemyslowy, rowniez mocno juz nadgryziony zębem czasu. Wszystko porasta bluszcz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawałek za zamkiem mozna natrafic na pozostalosci chyba jakiegos PGRu, chyba czesciowo uzytkowane bo napotykamy tam sympatycznego żuka wygladajacego, ze jest na chodzie. Jest tez skladzik minizłomu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Drogami o roznej nawierzchni, przewaznie w mniej lub bardziej siąpiącym deszczu, suniemy w strone Góry św. Anny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Biała tabliczka do kolekcji!

Obrazek

I juz wiadomo skad biorą sie chmury! Produkują je w fabryce! :D

Obrazek

A tu wspomniane wczesniej wzgorze.

Obrazek

Nocleg zapodajemy na znanym i lubianym opuszczonych folwarku, ktory tego roku zarósł wyjatkowo dorodnym chaszczem i nieprosto jest znalezc miejsce na namioty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widac, ze to wszystko namioty ludzi, ktorzy sypiają po krzakach!

Obrazek

Chris- łowca mirabelek! :)

Obrazek

O dziwo, mimo wszechogarniajacej wilgoci, nie ma problemu z rozpaleniem ogniska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogoda tez okazuje sie dosc łaskawa- gdy przyłazimy do ruin deszcz zanika. Caly wieczor jest bez opadow. Dopiero w nocy, gdy juz spimy, zaczyna sie kolejna zlewa.

Rano znow wpełzamy na gore. Mijamy zniewoloną ulice Wolności ;)

Obrazek

Przemykamy przez amfiteatr.

Obrazek

Po drodze zawijamy tez pod kapliczke, ufundowaną przez ojca i jego dwoch synow w podziece za szczesliwy powrot z wojny.

Obrazek

Obrazek

Miejsce chyba stalo sie celem jakis grabieży- bo powieszono kartke. Co mozna ukrasc z kapliczki? Obrazek? Kwiatek? Świeczke?

Obrazek

Ze Zdzieszowic nasza trasa prowadzi za Odre. A tam przerwa w kursowaniu promu prawie na poltorej godziny... Moze kapitan pływadła do kosciola idzie? Albo na obiad? Wiec i my ruszamy cos zjesc- na pizze pod koksownie. I dopada nas tam klimat rodem z dawnych lat. Duch mordowni “Baśki” unosi sie w powietrzu ;) Przychodzi halasliwa ekipa dwoch kobiet w wieku nieokreslonym i tak zaszpachlowanych pyskach kosmetykami, ze strach obok tupnąć. Do tego jest dwoch gosci o twarzach mowiacych, ze nie przepadaja za rozwiazywaniem problemow i zatargow w dyplomatyczny sposob. Juz chyba cos tu zmalowali bo obsługa ich wyprasza- nie beda obsłuzeni. Na tym etapie zaczyna sie rzucanie kartami, krzesłami, telefony na policje i tego typu radosne zabawy w sielskie, niedzielne popoludnie. Pizza na ostro na cienkim ciescie smakuje calkiem niezle ze wzrokiem wbitym w smugi dymów nad koksownia i czasem z przelatującym lotem ślizgowym “menu” na pierwszym planie. Łatwo zamalowac sciany i powstawiac nowe sterylne meble. Atmosfera miejsca jednak wgryza sie gdzies głębiej i jej zabicie jest znacznie trudniejsze. Troche dawnej “Baśki” mozna jednak w Zdzieszowicach wciąż odnalezc :D

Potem prom. Juz czynny. Moj ulubiony bo samoobslugowy- bezsilnikowy, przeciaga sie go recznie po linie kijankami! Przy brzegu zacumowana jakas niewielka łajba..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na koniec wpadamy jeszcze pod Twardawe. Chris udowadnia, ze do jazdy osobowym autem nie tyle, ze nie potrzebny jest asfalt! Nie trzeba nawet drogi!

Obrazek

A my zmierzamy do opuszczonego folwarku ocenic jego walory noclegowo- imprezowe. Ocena wypada dosc słabo. Budynki to juz rozpierduszka totalna, o schronieniu w niepogode nie ma co mowic, raczej o spadajacych na łeb cegłach to i owszem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziedziniec został przeznaczony na magazyn siana, wiec ognisko mogloby nie cieszyc sie uznaniem miejscowych. A gdyby sie dobrze zajarało to mysle, ze o uczestnikach imprezy byloby glosno ;) A i straze pozarne z calego powiatu mialyby dogodne okolicznosci aby sie wykazac swym kunsztem. Ogolnie mowiac- siana jest tu sporo ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Walące sie stropy i siano jednak nie do konca dyskwalifikuje miejsce biwakowo. Ale gnojówka juz tak. Oprocz siana trzymają tu tez gnojowice, co gorsza taka jakas ulepszoną. Z dodatkiem mączki rybnej czy szlag wie jakiego innego chemicznego syfu. Bo czysta gnojówka pachnie. A to śmierdzi potwornie. Az dusi i powoduje mdłosci. Na nocleg wiec raczej tu nie zawitamy, ale odwiedzic bylo warto bo miejsce ciekawe! Zagubiony folwark wsrod pól...

Chris podrzuca nas do Gogolina, gdzie czekamy na naszego ciapąga. A! I jest z nami kaczuszka, nabyta na Górze św. Anny. Na imie jej Kłapcia. Wbrew pozorom bardzo solidna konstrukcja. Podczas wycieczki jezdzilam nią bo kostce brukowej, bo blocie i trawie. Kilka dni pozniej przezyła rowniez upadek z balkonu. Dzielna Kłapcia! :)

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » sobota 24 mar 2018, 18:41

Z tym wyjazdem to wszystko od poczatku miało byc inaczej… Ja rozważałam wyjazd wieksza ekipą tydzien pozniej na Pogorze Kaczawskiej, do ktorejs z chatek. Jednak gdy pojawił sie pomysł zorganizowania kolejnego zlotu sudeckiego postanowiłam te plany zmienic. Czego sie nie robi dla zlotów… Zlot mial sie odbyc tydzien wczesniej i gdzieś pod Głubczycami - w skrajnie wschodnich krańcach Gór Opawskich ;) Od poczatku jednak pomyślny los nie sprzyjał tej idei - planowana czeska chatka pod Albrechticami nie raczyła nawet odpisac na maile, a PTSM w Pietrowicach… cóż…. oględnie mówiac i nie uzywając wulgarnych słów - zachowal sie bardzo nieładnie… Znalezienie innego noclegu w okolicy, na naszych warunkach, tzn. ciepłe, tanie, bez specjalnych wygód ale z mozliwoscia ogniska - rowniez jakos nie szło. Udało mi sie wyczaić domki koło stadniny w Chróstach. Ale na tym etapie i głowny organizator postanowił nagle zrezygnowac z całego przedsiewziecia. Zostały wiec na placu boju Chrósty i sporo pozapraszanych w miedzyczasie osób...

Połowa marca. Ten czas oceniany z perspektywy dosc cieplego srodka lutego, wydawał sie byc calkowitą wiosną. No moze niekoniecznie taką ze słoncem i kwiatkami, ale jednak wiosną. Nic bardziej mylnego… ;) Gdy termin zaczął sie zblizać a prognozy sugerowały mrozy, sniegi, zawieje i zlodowacenia - ponad połowa planowanej ekipy wykruszyła sie z powodów róznych. Zostało nas sztuk 9.

Tym razem prognoza sie udała. Po calkiem przyjemnym czwartku ktos u góry zrobił “pstryk” i w piatek niebo sie zasnuło spuszczając na ziemie wszystko co tam gromadziło przez cała zime. Temperatura poleciała w dół na łeb na szyje, szybko osiągając zakresy zdecydowanie nietolerowane przez buby. Jedynie regularne podlewanie nalewką troche sytuacje stabilizuje i przywraca czucie w rekach ;) Opad o charakterze zadymki sniego- lodo- deszczu oblepiał wszystko szklistymi naroślami. Najciekawiej wygladało to na samochodach. Na kołach tworzyły sie “słoneczka” z regularnych sopli na wszystkie strony, błotniki obrastały skamieniałym błotem czochrając o koła i utrudniając ich kręcenie, a cały przod autka robil wrazenie jak zatopionego w szkle.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Chróstach wiec sporo osob stawia sie pozniej niz bylo planowane. I na ognisko jakos chetnych nie ma ;)

Sobotnie włoczenie sie po utopionej w śniegu krainie zaczynamy od Grudyni Małej. Jest tu pałac, koło ktorego krecilismy sie juz kilka lat temu, ale wtedy wydawał sie byc zamkniety. Teraz ogrodzenie jest wybitnie niekompletne. Wlazimy do srodka przez ogromne okna zawalonej stajni. Z kolumn podpierajacych łukowate sufity zwieszają sie sople, nadając miejscu nieco jaskiniowy charakter.

Obrazek

Obrazek

Pałac siedzi w gestych zaroślach a proby dostania sie do niego po mocno obtłuczonych i oblodzonych schodkach kilkukrotnie kończą sie szybkim lądowaniem i solidnym obtłuczeniem tego i owego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z nieco mokrym zadkiem, ktory wyfroterował juz lodowisko na przypałacowym podejsciu, zagłebiam sie w czeluscie budynku. W srodku panuje straszny ziąb, na dworze jest duzo przyjemniej. Tu dodatkowo hula wiatr, a oddech mokrych, rozpadających sie ścian potęguje mrozny charakter dzisiejszego dnia.

Z czasow dawnych i dawniejszych zachowało sie niewiele - rzezbione drewniane drzwi, schody, niekompletny po spotkaniu ze złomiarzami kaflowy piec, podłogowe płytki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdobienia lat powojennych.

Obrazek

Obrazek

W wielu pomieszczeniach stropy leżą juz na podlodze albo mają ambitny plan znalezc sie tam wkrótce..

Obrazek

Obrazek

Pałac jednak nie jest calkowicie opuszczony. W oczy wpada jedna z lamp. Chyba jaskółka ulepiła na niej gniazdko! Ciekawe czy wroci na wiosne na swoje włości?

Obrazek

W jednym z przypałacowych budynkow zwraca uwage pewna kompozycja. W takich miejscach nieraz spotyka sie menelskie miejsca po libacjach - np. porozbijane butelki po lokalnych trunkach niskobudzetowych. Tu jednak mielismy chyba do czynienia z żulem z żyłką artystyczną i kolekcjonerską. Butelki sa cale i rowno ulozone na podłodze. I kazda z nich jest inna! Dominuje wisnia na tysiac sposobow, ale swoje miejsce odnalazla tez malina, truskawka, porzeczka, mieszanka multiowoc - oraz cos dla prawdziwego konesera - jabol o smaku toffi! :D

Obrazek


Kolejna wieś to Milice gdzie kamienna brama rowniez sugeruje istnienie tam niegdysiejszego folwarku.

Obrazek

Pierwsza rzuca sie w oczy waga. Taka do wazenia czegos cieżkiego, nie wiem czy cieżarowek czy świn w ilosci zbiorowej?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedno jest pewne - brakowalo tu papieru, wiec operator wagi notował sobie i obliczał na scianie, z ktorej wciaz uśmiechają sie do nas podliczone słupki i inne zapiski.

Obrazek

Obrazek

Sam pałac nie jest zbyt ciekawy. Bez zdobien i udziwnien, wyglada jak zwykła kamienica. Plusem napewno jest mozliwosc dostania sie do srodka, acz wnetrza sa mocno wypatroszone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawsze okazuja sie budynki przypałacowe.

Obrazek

Trylinka w wersji zimowej prezentuje sie calkiem sympatycznie. Choc i tak wolalabym ją oglądac wsrod pachnacych ziół!

Obrazek

Klimat zabudowan zmienia sie jak w kalejdoskopie, to ceglano - murowane kolumnady, to urok drewnianych ganeczków, schodków i przybudówek. Jest tez mocno podstemplowana stodoła, w ktorej widac, ze siano sięgało kiedys sufitu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe podłączenia!

Obrazek

W jednej ze stodól nachodzą mnie wspomnienia sprzed lat. Glownie chodzi tu o opowiesci mojego instruktora z prawa jazdy, ktory krotko mowiac byl postacia dosyc niestandardową. Jak sie pozniej okazało “zniknał w tajemniczych okolicznosciach” i wyszły na światło dzienne jego zwiazki z lokalnym półświatkiem kryminalnym. A ja miałam przyjemnosc zwiedzac bytomskie komisariaty w charakterze świadka. No ale poki bylam na kursie, nic nie zapowiadało przyszłych wypadków. Jako ze jestem zwykle dobrym słuchaczem to mialam okazje wysłuchiwac barwnych opowieści pana instruktora. Jedną z nich, ktora dosc dobrze zapadła mi w pamiec, była historia pogranicznego handlu. Polska i Ukraina. Wczesne lata 90 te. Moj instruktor wraz z kolegami zajmowali sie handlem dywanami. Juz nie wiem, czy zawsze w ta sama strone je przewozili, ale w tej historii nie jest to istotne. Sprawa jest taka, ze było ich trzech, auto załadowane po brzegi stertą dywanow na dachowym bagazniku. Środek Ukrainy. Impreza. Samogon lejacy sie strumieniami. I miejscowi i przyjezdni w stanie solidnego upojenia. Delirka totalna. Jeden ze wspolnikow mego instruktora okazało sie, ze miał słabsze od pozostałych serce albo inny wewnetrzny kawałek. Impreza okazała sie byc jego ostatnią. Ktos z biesiadników wpadł na pomysł aby zwłoki zawinąc w jeden z dywanów i poki co kontynuowac obłędne chlanie, nie przejmujac sie okolicznosciami. Życia delikwentowi nie zwrócą a szkoda sobie impreze popsuc. Rano pomysla co dalej... Ranek wita ich kacem gigantem i kompletną niepamięcia wsteczną. No i nigdzie nie ma Zenka!!! Co sie z nim stało? Musiał chyba jakąs babe sobie przygruchac - nieraz tak robił. I zapewne wyjdzie z jej chałupy po tygodniu! Koledzy ze złościa cmokają, nie raz juz wkurzali sie na niepowściągliwego kolege. A moze mu i troche zazdroscili? Nie ma co - nie beda na Zenka znow czekac. Czas nagli. Trzeba wracac do Polski. Żegnają sie z Ukraincami i strzała na granice. Były to czasy dosc solidnego przemytu, wiec graniczne trzepanie aut było rzecza naturalną. Ale koledzy nie mają przeciez nic do ukrycia - wożą tylko dywany, a to przeciez legalne! Sa wiec spokojni i roześmiani. Celnik rozwija kolejne dywany. Jeden z nich okazuje sie byc cieższy i jakis dziwnokształtny. Odwijają… A tam…. Zenek…. Dalsza opowiesc dotyczy kilkumiesiecznego zwiedzania kolejnych ukrainskich aresztów, wytężonej pracy ambasady, relacji lokalnych imprezowiczów jako świadków… Ale to juz inna historia.. Ale dlaczego taka daleka dygresja? Zupelnie niezwiązana z Milicami? Bo jakos w tej stodole ta historia mi sie przypomniala. Nie wiem kompletnie dlaczego… ;) Staneła jak zywa przed oczami. Jakby znowu byl rok 2001 a ja z rozdziawioną japą słucham gawęd na jakims skrzyzowaniu na zadupiach Świetochłowic.. P.S. Nie zajrzałam. Nie miałam odwagi ;)

Obrazek


Z przypałacowych zabudowan najciekawsza jednak okazuje sie gorzelnia. Juz okolice przypiecowe wprowadzają zwiedzajacych w odpowiedni nastroj.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejne pomieszczenia witaja calkiem świezymi tabliczkami, beczkami, machinami ze stali..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I duzo takich foliowych arkuszy rozrzuconych wszedzie wokol. Nie mam pojecia do czego mogly sluzyc?

Obrazek

Sprytna roslinka znalazła sposob na przezimowanie! Widok soczystej zielonosci wywołuje ogromny usmiech na pysku!

Obrazek

Obrazek

Najlpiej zachowaly sie biura i mieszkania słuzbowe, sprawiajace wrazenie porzuconych w pospiechu... Umeblowanie, komputery, drukarki, ksiazki, kalendarze, dyskietki, pocztówki, dyplomy, mapy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sa tez całe katalogi pelnych danych osobowych. Historia zatrudnienia i zdobywania kwalifikacji kilku osob. Świadectwa pracy, zdjecia, legitymacje. Dlaczego ktos tego nie zabrał, nie zniszczył? Tylko tak leży porzucone do wglądu calego swiata?

Mozna tez poczytac ksiazki, skorzystac z karty albo wciagnac kiszonego pomidora na białym talerzu - tylko go troche obmyć z ponad 10 letniego kurzu… Bo czas zatrzymał sie tu w latach 2005-2008. Tak przynajmniej mówia porzucone kalendarze…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dosc dlugo tu zabawilismy. Na tyle długo, ze pół ekipy postanowiło juz jechac dalej, w strone Anachowa, gdzie wsrod ruin dawnej wsi zaplanowalismy ognisko...

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » poniedziałek 26 mar 2018, 17:57

Jedziemy. Drogi robia sie coraz węższe a w koncu asfalt znika i zmienia sie w błotniste koleiny. To sygnał, ze jedziemy we własciwą strone! Zmierzamy do Anachowa, malutkiego przysiółka wsi Kazimierz. Dzis miejsce jest juz prawie calkowicie opuszczone. Zamieszkany jest tylko jeden dom i to taki polozony dosc daleko od pozostałych. Kiedys mieszkało tu 10 rodzin. Wioseczka zaczeła sie wyludniac chyba kilkanscie lat temu. Przynajmniej tak wynika z artykułu z 2008 roku. Wtedy puste budynki byly masowo rozkradane - wiec wynika z tego, ze cos w nich jeszcze było. Dzis zostały 3 opuszczone, wypatroszone domy i troche ruin zabudowan gospodarczych.

Pierwszy dom chyba opustoszał najszybciej. Nie ma juz dachu. Zostały fragmenty ścian a wnetrza letnią porą zapewne wypelnia dorodny chaszcz.

Obrazek

Obrazek

Stodoła obok tez juz raczej jest tylko wspomnieniem dawnych lat…

Obrazek

Kolejny domek jest malutki i przytulny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mimo porozbijanych okien i powoli zapadającego sie dachu wnetrza sa wyjątkowo ciepłe i zaciszne. Mam wrazenie jakby roznica temperatur wewnątrz/na zewnatrz sięgała z 10 stopni! Na scianach ktos dał upust swoim zdolnosciom artystycznym. Na podlogach leżą rozwłóczone zatęchłe ubrania i ciekawa lektura. Mozemy z niej zgłębić naszą wiedze o maszynach do konserwacji urządzeń melioracyjnych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A w piwnicy to wrecz jakby wchodzic do sauny! Buch ciepła i jakby duzej duchoty. Az czuje sie nieco nieswojo..No bo skąd to ciepło? Odruchowo dotykam czajnika. Jest zimny..

Obrazek

Przy drzwiach wejsciowych ktoś oparł krzyz. Raczej został przyniesiony niedawno - nie wyglada to na stałe jego miejsce pobytu. Nie wiem czy stał niegdys na rozstaju wiejskich dróg, byl fragmentem przydomowej kapliczki - czy moze ktos go przytargał z jakiegos cmentarza?

Obrazek

Ostatni z domów jest najwiekszy i chyba najlepiej zachowany! Juz w progu zwraca uwage zdobienie przydrzwiowe i przyokienne drobnymi kafelkami, układane w rozne desenie.

Obrazek

Obrazek

Zaraz obok prawie potykam sie o starą wage.

Obrazek

Na scianach pozostały fragmenty modnych niegdys malowideł “z wałka”. Tynk jednak zaczyna juz odpadac, a na jego miejsce wkracza mech…

Obrazek

Obrazek

Są resztki mebli i roznych domowych sprzetów. Widac jednak, ze przez dom przewinął sie juz jak huragan tabun złodziei, złomiarzy i innych poszukiwaczy skarbów. Zawsze jednak najbardziej martwią mnie wandale, ktorzy czerpią radosc nie z pozyskiwania dóbr ale z destriukcji - wybijania szyb, rozpruwania poduszek, łamania krzeseł, rozbijania naczyn i rozrywania wszystkiego na strzępy… Nie wiem czy znajdują ukojenie chorej duszy w tej manii zniszczenia? Czy sa jakies inne przyczyny?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odwiedzamy tez strych. Wąskie skrzypiące schodki prowadzą w stronę uginającego sie ze starosci dachu. Pozostalo tu jeszcze sporo siana. Miejsce calkiem przyjazne na nocleg dla jakiegos zbłąkanego wędrowca. Tzn. mam na mysli ciepłe czesci roku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Głębokie zamarzłe koleiny świadczą, ze często jezdzi tu jakis ciezki sprzet rolniczy. Dzis jest jednak pusto. Widac mało komu chce sie wylazic z chalupy gdy tak pizga i włóczyc gdzies po polach gdzie nic nie ma.

Obrazek

Obrazek

Nam sie chce! Acz w tej chwili najbardziej nam sie chce ogniska! Ognisko jest ciepłe, pachnace, klimatyczne i dostarcza dobrego jedzenia! Nie wiem jak mogą istniec ludzie, ktorzy nie lubią ognisk!

Tu mamy ognicho de lux! Przytargalismy troche suchego drewna na rozpałke, siekierke, kiełbaski, oscypki i dobre trunki rozgrzewajace. Coz mozna chciec wiecej w zimny pochmurny dzien? Niz spotkania w sympatycznej gromadzie, rarytasów dla podniebienia, pełgajacego ognia i trzasku gałązek, śmiechu i ciekawych rozmow, niosących sie echem wsrod spowitych ciszą i zapomnieniem ruin zagubionych gdzies wsrod pól...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A wokól świat wyprany z doszczętnie z kolorów..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » czwartek 29 mar 2018, 16:10

Zaglądamy dzis tez do pałacu w Szczytach. Wprawdzie juz kiedys tu bylismy, ale nie udało sie wejsc do srodka. Chyba to byl rok 2011. Drzwi, okna, piwnice - wszystko bylo szczelnie zamkniete. Jak wiadomo takie rzeczy bywaja zmienne. Liczymy wiec po cichu, ze moze los bedzie łaskawy i dzis sprawy beda sie miały zgoła inaczej..

Przednia część budynku nie rokuje dobrze… Wyglada tak samo jak 7 lat temu..

Obrazek

Obrazek

Z tyłu zwracaja uwage malownicze sople…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

… i to na co najbardziej czekamy! Zagłębiamy sie w wilgotne czeluście pałacowych korytarzy!

Obrazek

Na częsci scian widac w miare świezy beton - tak jakby ktos probowal to remontowac w czasach niezbyt odleglych. I z jakis powodow zaniechał tych praktyk. Moze dlatego, ze sufity zaczynaja sie juz zapadac…

Najciekawszą rzeczą sa chyba wewnetrzne okienka! Łączące jakby dwie rownolegle klatki schodowe.

Obrazek

Wychodzimy bowiem jednymi schodami…

Obrazek

A gdy zajrzymy w okienko - to sa drugie. Drewniane. Nie wiem czy to na tej samej zasadzie co w niektorych kamienicach? Ze drugie schody były przeznaczone dla służby? Bo jaśnie pan nie mógł minąć na schodach pokojówki?

Obrazek

Są tez sympatyczne balustrady!

Obrazek

Obrazek

Niedaleko pałacu stoi tez ceglana kamienica. Jej lokatorowie tez gdzies wybyli w kierunku nieznanym.

Obrazek

Napotkamy stare tapety, wypatroszone piece, gnijace sufity… I samotny kran wystający ze ściany w korytarzu. Zaraz obok schodów. Dziwne miejsce dla kranu…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Porzucone tu i ówdzie jakies plakaty i scienne arkusze sa jakies dziwne. Obrazki z rozplanowaniem drzwi i zasłon, rowniutkie literki napisów “kolorystyka pokoi gościnnych”, kolorystyka ścian 1:50. O co w tym biega?

Obrazek

Obrazek

Pomieszczenia sa praktycznie puste, pozbawione sprzetów.. Jedynie ksiazeczka do nabożenstwa ostała sie na jednym z parapetów.

Obrazek


Kolejny palac, taki znacznych rozmiarów, napotykamy w Krowiarkach. O jego istnieniu informuja ustawione przy drodze tabliczki wskazujace kierunek. Jednak wszystkie bramy w ogrodzeniu sa zamkniete. Aby go obejrzec choc z zewnatrz musimy wykorzystac dziure w płocie. Obchodzimy budynek dookoła. Kamery wodzą za nami oczami kręcąc sie w kólko i popiskując. Fajnie by bylo móc zajrzec do srodka, ale obecnie to chyba raczej trudno wykonalne. Przynajmniej dzis. Moze inne terminy sa bardziej przychylne… Kiedys tu wrócimy. Tak jak do Szczytów ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O zmroku jeszcze zajezdzamy w okolice Dzierzysławia i łazimy troche po terenach dawnej kopalni gipsu. Teren jest przyjemny, zarosły bujna roslinnoscią i latem raczej nie do przejscia bez maczety. Co chwile napotykamy zapadniete leje zalane wodą tworzącą malownicze jeziorka. Tego czego szukamy jednak nie udaje sie znalezc. Snieg i zapadająca ciemność nie pomaga… Tu tez trzeba bedzie wrocic…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczór znów nam mija na biesiadzie w Chróstach. Zimno i sypiacy snieg znow nie zachęca do wyjscia na zewnatrz. Raczej nie ma mozliwosci aby wywabic ekipe z cieplej kuchni i zaciągnac do rozpalania ogniska ;) No ale grunt, ze jedno ognicho juz dzis bylo i to w klimatycznych plenerach opuszczonego przysiółka Anachów!

A tak sie prezentują przystadninowe domki, ktore udzieliły nam schronienia w te zimne marcowe dni!

Obrazek

Obrazek

Rano rzut oka na pałac w Chróstach, a raczej na skorupke, ktora z niego pozostała.

Obrazek

Odre przekraczamy naszym ulubionym promem w Zdzieszowicach o napędzie ręcznym. Ja tym razem wyjatkowo nie imam sie kijanki do przeciągania liny. Mam tak skostniałe z zimna łapy, ze sie boję, ze upuszcze kijek do wody!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Przyworach Opolskich odnajdujemy wysypisko bunkrów. Takich malutkich bunkierków jak to nieraz stały przy torach, strzegły mostów, wiaduktów czy kamieniołomów. Ktos sobie zadał trud zwleczenia ich i zwałowania tu na jedną pryzme. Komu sie chcialo i po co? Czemu ich nie zostawili w spokoju tam gdzie stały pierwotnie? Pewnie na zawsze pozostanie to dla nas tajemnicą. Kupa ciężkiej, nikomu niepotrzebnej roboty…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiecej o kilku takich zwałowiskach bunkrów tutaj: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... nkrow.html

Odwiedzamy tez pałacyk w Opolu Groszowicach. Wbrew informacjom, ktore mielismy, nie udaje sie nam dostac do srodka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zupełnym przypadkiem, szukając czego innego, trafiamy na opuszczony blok.

Obrazek

Obrazek

Napisy głoszą cos o PZPR, progresie i posiedzeniach. Całości niestety nie umiemy odczytac.

Obrazek

Obrazek

Z papierów znalezionych w srodku mozna wywnioskowac, ze były tu jakies biura lokalnej cementowni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im dalej suniemy wgłab korytarzy tym wiecej pojawia sie mebli i szmat.

Obrazek

Jeden pokoik po brzegi jest wypełniony ubraniami, butami, kocami. Wszystko ladnie ułozone, rowno, widac niedawno.

Obrazek

Zaglądam do kolejnego pomieszczenia…. a tam dwoch kolesi w śpiworkach. Jeden własnie podniósł głowe i sie na mnie patrzy. Mówie wiec “dzien dobry” i zapodaje przyspieszony odwrót. Chris akurat penetruje piwnice a toperz i Tomek zostali przed budynkiem. Moze jakbym była w wiekszej ekipie miałabym wiecej śmiałosci aby nawiązac jakąs rozmowe. Ale jestem sama, ich jest dwoch i wlasnie wlazłam na ich terytorium. Wiec wole nie sprawdzac ich gościnnosci ;)

Mamy w rejonie jeszcze pare rzeczy namierzonych do obejrzenia ale to juz nastepnym razem!

Posty: 1997
Rejestracja: poniedziałek 22 cze 2015, 22:45

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: warschauer44 » czwartek 29 mar 2018, 18:29

buba pisze:W Przyworach Opolskich odnajdujemy wysypisko bunkrów. Takich malutkich bunkierków jak to nieraz stały przy torach, strzegły mostów, wiaduktów czy kamieniołomów. Ktos sobie zadał trud zwleczenia ich i zwałowania tu na jedną pryzme. Komu sie chcialo i po co? Czemu ich nie zostawili w spokoju tam gdzie stały pierwotnie? Pewnie na zawsze pozostanie to dla nas tajemnicą. Kupa ciężkiej, nikomu niepotrzebnej roboty…

Kochbunkry stojące koło stacji PKP, były w 1951 roku przetransportowane przez Wojsko Polskie z pasa III. W Przyworach miało ich stać 200 sztuk. Schrony te użyte być miały do wzmocnienia D.R.U. (Długotrwały Rejon Umocniony) Nr 5.
www.facebook.com/Luftschutz3345

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » środa 31 paź 2018, 17:57

Nie zawsze trzeba jechac gdzies daleko, zeby było fajnie. Czasem dluższy/dalszy wyjazd jakos sie nie składa. Czasem ma sie tylko jeden dzien wolny albo tylko jeden wieczór i noc. Czasem jedzie sie gdzieś przejazdem - do rodziny, albo cos załatwic. Czasem złapie nieprzebrana chęć aby nie czekac do weekendu i w tygodniu tez gdzies pospac wsrod przyrody. Aby pogapić sie w niebo, policzyć chmury, poczuć zapach ogniskowego dymu i żywicznego lasu czy posłuchac nocnych i nadwodnych ptaków.

Tak powstało kilka krótkich, ale niezwykle udanych pobliskich leśno-nadwodnych posiadówek i terenowych noclegów.

ROGALICE

W lesie niedaleko wsi. Nasz pierwszy tegoroczny biwak. Kwietniowy las trzęsący sie od śpiewu ptactwa, pierwsze zielone listki i bujanie sie w hamaku, wędząc sie w oparach dymu z ogniska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Nad jeziorkiem kolo Lasowic

Gdzies do północy bylo normalnie.. Biwak jakich wiele..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A potem ogień jakby ożył!
Ognisko próbowało nam nawiać. Palone na żwirze, ale żwir chyba był czymś nasączony. Co chwile ogień wybijał pół metra, metr od ogniska, gdzies miedzy kamieniami. Wyglądało jakby pełznął pod ziemią i rozciągał macki na wszystkie strony. Wpompowalismy chyba z 20 litrow wody aby go skutecznie ugasić. Pierwszy raz w życiu mielismy taką przygode ogniskową - ze palił sie kamień a wlewana do ogniska woda zachowywała sie jak benzyna… Masakra!

Wieczorem i w nocy nadjeziorna okolica była pusta. Tylko kumkot żab i kwiki nocnego ptactwa. A rano obudzilismy sie na zatłoczonym parkingu! Kilkanascie aut! Całe jeziorko obstawione szczelnie przez wędkarzy. Na śniadanko trzeba bylo nawiewac w inne miejsce…


CHUDOBA

Tak w ogole to mielismy plan nocowania gdzie indziej. Ale podopolskie jeziorko w sierpniowy weekend okazało sie byc tak potwornie zatłoczoną masakrą, ze zapodaliśmy bardzo przyspieszony odwrót.. I trafiliśmy przypadkiem na ten przykolejowy plac. Ogromny obszar zarastającego chwastami betonu chyba kiedys służył jako miejsce przeładunkowe albo jakieś składowisko.

Obrazek

Obrazek

Dziś hula tu tylko wiatr. Ślady po ogniskach i gdzieniegdzie śmieci wskazują, ze czasem odbywają sie tu imprezy lokalsów. Dzis na szczescie jestesmy sami. Tzn. mnie i toperzowi sie tak wydaje - kabaczek kilkukrotnie dopytywał sie o “te dziwne dzieci na drzewie”. Dzieci nie było.. Albo stępione zmysły dorosłego nie były w stanie ich dostrzec. Troche sie tymi dziećmi zmartwilismy, zwlaszcza po zmroku… Rano juz ich ponoc nie było ;)

Rozłożylismy sie na samym koncu placu, schowani nieco za rampą. Teren pod namiot trzeba było trochu pozamiatac z kamieni i szkła. Z pieczenia ziemniaków zrezygnowaliśmy - juz kiełbasa i grzanki miały w swoim smaku subtelną nutę asfaltu.. ;) Taaaaa... na betonie sie dobrze pali ognisko... ale na asfalcie paliliśmy pierwszy raz.. i on sie nieco nadtapiał...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano odwiedził nas dziadek. Przyszedł z kijaszkiem i usiadł kilka metrów od nas na brzegu rampy. Nie odpowiadał na pozdrowienia, nie patrzył sie na nas. Sprawiał wrazenie jakby nas nie widział i nie słyszał.. Posiedział chwile, odpoczął i poszedł. Spowrotem w las. Tam skąd przyszedł…



Kantorowice letnie

Dawne wyrobiska żwirowni, zalane wodą i rokujące kąpielowo.

Zaglądamy tu wracając z innego wyjazdu i jakos nas nachodzi, zeby jednak zostac do jutra.

Obrazek

Nadjeziorne drogi wsrod malowniczego chaszcza..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Biwak ten byl zdecydowanie kąpielowy.

Obrazek

Obrazek

Rozmiękła grobla - półwysep wcinająca sie w jeziorne odmęty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wypadek deszczu i dla sympatyków wiekszego komfortu niz karimata pod kuprem ;)

Obrazek


Kantorowice jesienne

W troche wiekszej ekipie, z pieczeniem ryb w ognisku. Z ciepłymi promieniami słonca w południe i chłodnym oddechem wieczora. Na samym piaszczystym skraju nad wodą, w towarzystwie stad łabędzi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


LIPKI

Dziesiatki razy przejezdzalismy przez tą miejscowosc, ale stawki odkrylismy dopiero teraz. Półbiwak tylko tym razem, bez spania, bo pizgało niemiłosiernie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Ognisko specyficzne bo głownie na zeschłych ziołach, roznych wrotyczach i innych, ktorych nazw nie kojarze. I jakos inaczej smakuje kanapka na chwastach niz pieczona na drewnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziwne kulki odkryte w jednym z nadbrzeznych miejsc poogniskowych. Kulki miekkie, pękające pod naciskiem patyka. Bez zapachu.

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » środa 20 lut 2019, 17:21

Kilka pałacyków w opolskich okolicach, na które wpadliśmy przejazdem ostatnimi czasy.

OSIEK GRODKOWSKI

Zagnały nas tutaj wspomnienia sprzed lat chyba dziesięciu, gdzie w zarosłym parku wokół tego obiektu łaziliśmy sobie bez celu. Dziś byłoby juz to średnio możliwe, a napewno nie tak przyjemne, spokojne i sielskie. Teren jest ogrodzony, osiatkowany i objęty remontem. Dla osób takich jak my własnie przestał istnieć..

Obrazek

Obrazek

Można jeszcze rzucić okiem na molochowaty budynek po drugiej stronie drogi. Jakby jakiś spichlerz czy inny wielopiętrowy magazyn czegoś-tam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A pewnego letniego dnia, w ramach wycieczek popołudniowych po pracy, zaplątaliśmy sie w te tereny. Pałac pożerała bujna roślinność a w cieniu starych murów kilku lokalsów spożywało piwo, jakie aktualnie miał w promocji miejscowy sklepik. Przysiedliśmy z nimi na pogawędke, której wynikiem było trafienie na festyn, odkrycie ciekawej knajpy, a także zgłebienie iluś kryminalnych historyjek związanych z budynkiem, ktory tu i ówdzie wychylał spod buszu krzewów i pnączy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


TURAWA

Akurat zmierzaliśmy w polecone miejsce, szukac wpółopuszczonego ośrodka kempingowego nad pobliskim jeziorem, a pałac nagle nam wyrósł na zakręcie ;) Duże toto, o nieregularnej bryle, fajnych zdobieniach, poręczach i balkoniko - daszkach. I co najwazniejsze stanie nadgryzienia przez czas jaki buby uwielbiają.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu juz były nadzieje na zwiedzanie wnętrz ;) Niestety piwnica okazała sie z niczym niepołączona.. ;)

Obrazek

Obrazek



KOTLISZOWICE

To juz wprawdzie administracyjnie nie woj. opolskie, ale od jego granic rzut beretem. Trasą z Toszka na Wielowieś jezdzilismy dziesiątki razy, ale jakoś nigdy wczesniej nie zjechaliśmy tego kilometra w bok...

Kałużasta bita droga prowadzi nas we właściwym i pożądanym kierunku :)

Obrazek

Tutajszy pałacyk na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie totalnej ruiny. Zwalone dachy i okna pełne nieba..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wokół pełno innych ruin w jeszcze wiekszym stanie rozkładu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopiero później wpadaja w oczy okna parteru pozatykane folią i dokładnie zabite okienka piwniczne..

Obrazek

Skrzyp otwieranych drzwi prowadzi nas do pomieszczenia z zarwanymi schodami i sufitem, z którego leją sie potoki wody. Totalna ruina, ktora zaraz runie nam na głowe.. Nic tu po nas..

Obrazek

Rzut oka za siebie pokazuje jednak zupełnie inny kawalątek tej układanki - zaparkowany pojazd, dokladnie ukryte przed wilgocią drewno na opał i przyłącze prądu.. Wśrod plusku wody rozbijajacej sie o posadzke słychać z piwnic jakieś głosy. Wszystko wskazuje na to, ze mieszkańcy tego obiektu są aktualnie w domu. Coś jakby troche śpiew? Zdecydowanie nic tu po nas… Niewiadomo czy sa gościnni...

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » środa 20 lut 2019, 21:08

Gdzie by się tu wybrać jak czasu nie ma za dużo, a i nie ma sie jakoś parcia, aby gnać gdzieś daleko? Ano pojechaliśmy gdzieś przed siebie. Bez planu i celu.. Gdzieś w opolskie, pilnując sie bardzo, aby przypadkiem nie wyjeżdzać na zbyt głowne drogi. Bo tam za często mieszka pośpiech i nerwowość, a to zwykle rzeczy nie pozwalające dostrzec świata, który nas otacza i zachował w sobie jeszcze troche uroku i patyny..

Okolice miejscowosci Węgry, świat mostków nad rzeką Mała Panew. Nie na wszystkie udaje sie nam wejść. Nie na wszystkie chce nam sie wchodzić. Najciekawszy, porosły rdzą i pnączami na szczeście jest dostępny bez zadnych problemów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Mijając wioske Krzyżowice rzucają sie w oczy jakieś ruiny. Ni to fabryczka z dawnych lat, ni opuszczone hale PGRu?

Obrazek

Obrazek

Wielkie płyty miedzy budynkami porasta trawa, zioła i mech.. Gdzieniegdzie juz prawie w ogole nie widać betonu, tylko busz roślinności pod stopami jest dziwnie równy i twardy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest kilka niewielkich i ciemnych pomieszczeń..

Obrazek

Obrazek

Są długie hale/stajnie z kolumnadą..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre juz bez przykrycia od góry...

Obrazek

I wielkie pomieszczenia o kształcie zbliżonym do kwadratu, o podłodze dziwnie pozamiatanej i obfitej w pułapki. Nie wiem czy na zdjęciu to widać - nieregularny uskok podłogi. Zbyt mały, żeby wpadł w oczy. Wystarczająco duży, aby w sposób zupelnie niespodziewany nawiązać szybki kontakt z kamienną podłogą ;)

Obrazek

Obrazek

Co te bloki betonu przeskrobały, ze trafily za kratki? Pytanie to juz chyba zawsze bedzie nas nurtować.

Obrazek

Tu tez dosc nietypowa konstrukcja - jakby ktoś próbował za wszelką cene przywiązać siatke ogrodzeniową do barierek przy schodach.

Obrazek

Ogólnie miejsce pozbawione wyposażenia i rozszabrowane do granic. W przestronnych halach mieszka tylko pustka. A tu nagłe łup! I taka perełka! Miejsce wypoczynku! Cień, przewiew - ideał na upalny, duszny dzien taki jak dzisiaj.. Mięciutka kanapa, fotel, stolik… Jak tu sie nie wyłożyć i nie pogapić w sufit, gdzie jaskółki akurat próbują pogonić jakiegoś ptasiego przedstawiciela innego gatunku. Drą dzioby straszliwie i trykają sie łebkami. Ich bojowe nastroje jakoś nie pasują do sielskości tego leniwego popoludnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Stawy koło Borucic. Pełne jakiś pogłębiarek, dźwigów, koparek i innych sprzętów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabaczę chyba cieszy sie wiosną. Zalicza wszystkie rowy (w tych bardziej spadzistych robi fikołki), działa jak kosiarka do trzcin, a wzięta na barana próbuje mi ukręcić głowe ;)

Obrazek

Obrazek

Najwiekszą atrakcją jest jednak wiadukt kolejowy. Bo pachnie smarem i rdzą. Bo ma fajne kółeczka. Bo na przestrzeni chyba 20 minut przejeżdżają po nim aż 3 pociągi!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zarosły dom z drzewem. Drzewo jest wielkie, całe oklejone bluszczami i kwitnace białym kwieciem. Kwiaty jak drzewka owocowego a wiekość jak starego dębu... Ki diabeł? Nie wiem co to za gatunek, ale zapach kwiatów jest jakis nietypowy. Jakiś niezwykle słodki i powodujący bardzo szybko wręcz otumanienie i zawrót głowy. A może zapach zalatywał skąd inąd i niepotrzebnie przypisałam go kwiatom? Dziwne miejsce. Dom był opuszczony. Chciałam do niego wejść - acz wyszło tak, ze nie pociagnełam nawet za klamke… Czemu? Nie mam pojęcia. Jakoś drzewo przyciagneło taki procent mojej uwagi, ze cała reszta zeszła na dalszy plan i nagle przestała istnieć. Zapomniałam o domu. Widziałam tylko te kwiaty i te bluszcze. Niczemu wiecej nawet nie zrobiłam zdjęcia… A na koniec zapomniałam jak nazywała sie miejscowość…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niebo dziś pociachane przez samoloty do obłędu… Gdzie te czasy, kiedy po niebie pływały chmurki - baranki..

Obrazek

Na obrzeżach wsi Tarnowiec mapa wykazywała teren oznaczony jako “dawna cegielnia”. Jak wiadomo z bubodoświadczeń takie miejsca sa rokujące. Ta drobna wzmianka na mapie zwykle sugeruje a) ruiny, b) zadaszone ruiny = miejsce na biwak pod dachem, c) jeziorko - znaczy miejsce kapielowo - biwakowe - ogniskowe.

Polna droga zdaje sie zmierzać prosto w środek naszego miejsca przeznaczenia.

Obrazek

Jednak zaraz niespodziewanie potem je mija - i uchodzi w pola, zmieniając nawierzchnie na zdecydowanie niebusiową - ba! taką, która pragnie zatrzymać przy sobie busia na dłużej ;)

Obrazek

Zamiast ruin jest tylko samotny komin. Zamiast jeziorka i ogniskowej polanki jedynie chaszcz po szyje… nie, nie moją szyje - chaszcz aż po szyje komina ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A na koniec mozaika. Zawierająca elementy motoryzacyjne, przyrodnicze, kolejowe i autoprezentacyjne ;)

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Opolskie wycieczki

Postautor: buba » czwartek 21 lut 2019, 23:58

Coś w tym jest, że Oława to jakis biegun ciepła. Wyjeżdżamy mając za oknem wiosenną pogode, a juz 30 km dalej zaczynają sie pojawiać łachy śniegu, a zbiorniki wodne pokrywa całkiem gruba tafla lodu. Miała być ciepła i sucha wycieczka - a wyszło nieco zimno i lodowato. Ale cóż zrobić…

Sympatyczne, przykolejowe zabudowania w miejscowości Lipowa Śląska.

Obrazek

Obrazek

Nieopodal stacyjki stoi taki oto budyneczek drewniany. Co to mogło być? Z balkonikiem, ławeczką, lampą w szklanym kloszu? Pasowałby tu jakis bar! :)

Obrazek

Żarów… Wioska wśród pól gdzie nie prowadzi żadna asfaltowa droga… Ta, którą jedziemy jest najgłówniejsza. W wiosce nie ma chyba nowych domów, a połowa stojących wyglada na niezamieszkaną.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Musimy tu kiedys wrócic. Najlepiej rowerami powłóczyć sie wiosną - taką kwitnącą bzem albo rzepakiem!

Pasiaste pola…

Obrazek

Obrazek

Coś dla miłośnika wiosennej kupy wśród pól.. ;) Kibelek na stacji benzynowej w Grodkowie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedno ze ściennych zdjęć wzbudza mój wybitny niepokój - przyspieszone bicie serca i zapewne bardzo gwałtowny skok cisnienia... Przywołuje różne dawne urazy psychiczne. Pewien obrazek znów mi staje przed oczami.. Jest rok chyba 2002. Jesteśmy gdzieś we wschodniej Polsce. W nocy szukaliśmy miejsca na biwak, wieś sie nie chciałą skończyć, a tak troche łyso spać miedzy domami, jeszcze ktoś sie zwlecze i kłopoty murowane. Na nocleg rozłożyliśmy sie w zbożu. Całkiem spore pole, zboże wysokie, nie widać leżących osób. Bezpiecznie, miło, spokojnie… Do snu grały nam świerszcze i szumiące kłosy, a między nimi pobłyskiwały gwiazdy. Myślałam, że poranek będzie tak samo piękny jak wieczór… Myliłam sie - i to bardzo… ;) Bladym świtem obudził mnie krzyk mojego towarzysza: “Spierdalamy!!!!!!” i ostre szarpanie za ramiona, nos, włosy. Są momenty kiedy nie ma czasu na pytania. Złapałam tylko plecak (na szczescie wieczorem przywiązałam do niego buty, a wszystko było spakowane w środku) i w nogi. I zobaczyłam przed sobą właśnie to… W Grodkowie w kiblu zobaczyłam to po raz drugi…

Obrazek

I wszystko staneło przed oczami jak żywe… Ryk maszyny, zmielony na pył kilkanaście sekund później śpiwór i karimata, przekleństwa padające za nami i szaleńczy bieg na bosaka przez zboże w strone najbliższego lasu. A wieczorem wydawało nam sie, że las jest daleko…. A dotarliśmy tam w mig! Rolnik nas gonił. Ale chyba na granicy lasu spasował. Po chaszczach biegaliśmy juz sami ;) Ale żeby żniwa sobie robić o 5 rano????

Nie znam dalszych losów kombajnu. Nie wiem czy przez nas komuś w bułeczce zazgrzytał zamek śpiwora albo drożdżówka z makiem miała aromat aluminiowej folii… Wiem tylko, że do dzis boje sie maszyn rolniczych i bardzo nerwowo reaguje na wszystkie biwaki niedaleko pól… gdzie od upraw nie oddzielają mnie solidne drzewa albo betonowy mur… ;)


Szukamy jeziorka położonego między wioskami Osiek i Głębocko. Prowadzą do niego dwa mostki.

Obrazek

Obrazek


phpbb 3.1 styles demo

Wróć do „Pamiętnik Włóczykija”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości