Gdzieś na Górnym Śląsku

W dziale tym znajdują się opisy, zdjęcia oraz reportaże z wypraw i wycieczek
Posty: 2960
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: buba » czwartek 04 lis 2021, 17:28

Silverka pisze:Cudne zdjęcia! I miejscówki genialne. Wpisane na długaśną listę miejsc, które muszę zobaczyć :)


Dobrze cie rozumiem. Tez mam takie listy, a konczą sie one chyba gdzies za horyzontem ;)

Posty: 27997
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: Karolina Kot » czwartek 04 lis 2021, 22:35

E tam, listy.
Ja mam całe tomy notatek posegregowanych rejonami. Najprzyjemniejsze jest w nich wykreślanie miejsc, do których się dotarło, jednak temu wykreślaniu zazwyczaj towarzyszy dopisywanie nowych lokalizacji czekających na odwiedzenie. :D
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 2960
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: buba » poniedziałek 08 lis 2021, 20:20

Karolina Kot pisze: Najprzyjemniejsze jest w nich wykreślanie miejsc, do których się dotarło, jednak temu wykreślaniu zazwyczaj towarzyszy dopisywanie nowych lokalizacji czekających na odwiedzenie. :D


Dokladnie tak! Bo miejsca lubią sie namnażac! :D

Posty: 2960
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: buba » poniedziałek 08 lis 2021, 20:24

Skansen kolejowy w Pyskowicach ponoć nie jest opuszczony. Podobno nadal ma swoich właścicieli i opiekunów, którzy się nim zajmują. Informacje te pochodzą z internetu, gdy na moją wzmiankę o "opuszczonym skansenie" podniosły się oburzone głosy, że "wprowadzam ludzi w błąd".

O istnieniu tam skansenu dowiedziałam się w roku 2005 i wtedy pojechaliśmy go obejrzeć. Wycieczka nie przebiegała pomyślnie, ekipa będąca w ten dzień na terenie patrzyła na wilkiem i próbowała jak najszybciej się nas pozbyć. Do lokomotywowni nie pozwolili nawet zajrzeć przez dziurę w drzwiach, bo “skansen jeszcze nie jest do końca czynny i udostępniony do zwiedzania”. Wspomnienie nie zostało szczególnie sympatyczne, więc na długie lata został porzucony plan powrotu w to miejsce.

Tegoroczną ciepłą jesienią mieliśmy okazję zwiedzać pobliskie wiadukty, więc będąc tak blisko - postanowiliśmy jednak zerknąć ponownie. I atrakcyjność wycieczki przerosła wszelkie oczekiwania. Planowaliśmy ot wyskoczyć na 15 minut, a zeszło chyba ponad 2 godziny. Przeważnie jest taka zasada, że lepiej nie wracać w znane sobie miejsca, aby nie psuć wspomnień i że kolejna odsłona jest zazwyczaj dużo gorsza od pierwowzoru. Jednak od tej reguły są chlubne wyjątki. I właśnie wizyta w pyskowickim skansenie do takowych należy!

Tuptamy sobie od strony wiaduktów. Mijamy budynek starej nastawni na nóżkach i inne zruinowane budynki. Na jednym z nich wisi stara drewniana tabliczka z mocno zatartym napisem "skansen". To jedyny akcent informujący o istnieniu tu takowego przedsięwziecia, więc gdyby nie nasza wycieczka sprzed kilkunastu lat - to w najśmielszych snach bym nie wpadła, że takowe “cuś” tu istnieje bądź istniało.

Teren nie jest dziki i całkowicie opustoszały. Z drugiej strony ciężko by się było tego spodziewać na obrzeżach całkiem sporego miasta i to jeszcze w weekend. Spotykamy śliniących się do parowozów złomiarzy, którzy macają różne rurki i uchwyty z pożądliwością we wzroku, tak jakby im się już przesypywały przed oczami banknoty. Mijamy zakochaną parkę, która szuka ustronnego miejsca na mniej lub bardziej romantyczną schadzkę. I raczej im się to nie udało za dobrze - bo wpadli na nas. Czy raczej my na nich? Ciężko powiedzieć kto na kogo, ale jedno jest pewne - takie parki zazwyczaj bardzo źle reagują na widok rodziny z dzieckiem ;) Widok rozdziamganego przedszkolaka zdaje się działać jak kubeł zimnej wody na głowę, powodujący rychłe porzucenie zamierzonych planów ;) Trafiamy też na grupkę podrostków, otoczonych drgającym powietrzem i tumanem aromatycznego, konopnego dymu. Proszą nas o ogień w celu odpalenia kolejnych generatorów mgły i zapachu. O dziwo nasza zapalniczka też przestała działać… Dziwne… Trzy w miarę nowe zapalniczki szlag trafia nagle i w tym samym miejscu??

Początkowo zaglądamy na teren lokomotywowni. Tej gdzie niegdyś nie zostaliśmy wpuszczeni. Teraz wielkie, szerokie, drewniane drzwi stoją otwarte i skrzypią na wietrze.

Obrazek

Bez problemu można się wślizgnąć do środka, a dorodne rzepy tylko czekają, aby się wczepić w ubrania. Kabakowi atakują czuprynę. No tak, ona ma łeb dużo niżej niż my.. Chyba 20 kolczastych kulek przychodzi wyskubać z włosków. Jutro poranne czesanie może się okazać dosyć traumatyczne ;)

Skrzyp drzwi zostaje za nami. Otacza nas cisza. Wysokie ściany tłumią wiatr. Znajdujemy się w sporym budynku pozbawionym dachu (tzn. przynajmniej w tej części). “Podłogę” zajmują głębokie jamy (jak kanały do naprawy u mechanika) z przebiegającym nad nimi pordzewiałym torowiskiem. Chyba tu zaglądano lokomotywom pod brzuszki.

Obrazek

Obrazek

Teren porastają już niewielkie drzewka, które zaczynają nabierać cudnych kolorów jesieni.

Obrazek

Ściany z kiściami rur i kabli.

Obrazek

Obrazek

Czasem można wpaść na fikuśny metalowy słupek.

Obrazek

Na terenie ogromnej hali znajduje się szereg małych budyneczków czy wnęk przechodzących w pomieszczenia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zachowały się w nich jeszcze resztki mebli. Solidne drewniane szafy, stoły, firany tak utkane pajęczyną, że owych pajęczych sieci jest tu już na chwilę obecną więcej niż włókien stworzonych ręką człowieka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na różnych wpół otwartych drzwiach wiszą pordzewiałe tabliczki, pozwalające jeszcze odczytać dawne przeznaczenie tych miejsc.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znaleźiśmy też Bukę!!!!!!!

Obrazek

Budyneczki mijamy boczkiem, boczkiem, przez kolejne łukowate korytarzyki, zastanawiając się jak daleko uda się przejść tą halą. Ogromne kraciaste okna pozbawione są już szyb, ale ich miejsce zajęło cudne, czerwone wino. Za ścianą idą jacyś kolesie. Puszczają z telefonu piosenkę i razem z owym telefonem śpiewają: “Wziąć chłopaków na domówke, ugotować parówkę, zaprosić na noc jakąś dupkę”. I fraza się powtarza. Chyba lubią ten fragment. Albo to już cała piosenka? A może to po prostu ich plan na dziś? Śmieszne jest to, że idziemy od siebie w odległości chyba 2 metrów a się nie widzimy. Nie wiem więc jak wyglądali, ile mieli lat i ilu ich dokładnie było. Oni o naszym istnieniu chyba nie wiedzieli w ogóle nic… Bo ostatecznie każdy poszedł w swoją stronę a mur ciągnął się jeszcze bardzo długo… Stopniowo dźwięk piosenki się oddalał aż w końcu zagłuszył go szum pnączy na wietrze...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tak to docieramy do tej części lokomotywowni, która ma jeszcze dach, więc wszystko czai się w mroku. Tu drzewek jest zdecydowanie mniej, wyraźnie brak światła im nie służy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wciąż trzeba mocno pod nogi patrzeć, żeby nie wlecieć do kanału.

Obrazek

Stoi tu sporo takich metalowych tulei z dziurami, które na pierwszy rzut oka przypominają mi piece.

Obrazek

Jest też trochę jakby resztek taboru - podwozia, kółka, cysterny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaglądamy też do bocznych pomieszczeń, przyglądając się różnym starym machinom o często nieznanym nam przeznaczeniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tabliczki znamionowe mniej lub bardziej czytelne.

Obrazek

Obrazek

Na tym kawałku drewna jakby kilkakrotnie był zmieniany napis? Jakby jeden wyłaził spod drugiego? Ale napewno coś było o 1 maja! Kabak próbuje czytać - “To coś o mnie, prawda? Toż tu pisze “Maja”. Skąd oni wiedzieli, że ja tu przyjdę??” ;)

Obrazek

I sowa się nam przygląda.

Obrazek

Wychylam się z okienka, starając się nie pociąć potłuczonym szkłem, co nie do końca mi się udaje. I widzę wagony! Piętruś! Ale ja uwielbiałam takowymi jeździć! Ostatni raz takim jechałam 10 lat temu wracając z Woodstocku. Podstawili wtedy wagony, które już chyba od jakiegoś czasu stały na bocznicach. Takie z korbką do odkręcania okien. I też miały takie zielone umaszczenie.

Obrazek

Obrazek

No to już wiemy gdzie pójdziemy zwiedzać dalej! Tylko muszę w coś owinąć rozciętą łapę…. Wzięłam na szczęście plastry dla kabaka - mi też z jednorożcem będzie do twarzy ;) Zazwyczaj biorę niby dla niej, a potem zawsze kończy się tak samo… “Oj mama! trzeba uważac!” - komentuje kabak.

Rzut oka na “obrotownie” dla lokomotyw i suniemy w stronę zgrupowanych niedaleko wagonów.

Obrazek

Podchodzimy do miejsca, gdzie w pamięci mi zostało, że niegdyś wchodziliśmy na teren skansenu. Ale chyba się coś pozmieniało. Albo pamięć okazała się zawodna? Dochodzimy do płotu. Przechodzić górą nam się nie chce, zwłaszcza przesadzanie górą 20 kg kabaka nie napawa optymizmem.

Obrazek

Obrazek

Obejdziemy toto, może będzie jakieś dogodniejsze wejście. Z drogi widać trochę parowozów i drewniane mieszkalne okazy zupełnie jak na wczasy wagonowe! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I nagle płot się kończy! Ale byśmy se pluli w brodę, gdybyśmy go forsowali a potem się okazało, że cały wysiłek na nic!

Obrazek

Za ogrodzeniem z siatki stoi część taboru, nie wiem na jakiej zasadzie przeprowadzali segregacje.

Obrazek

Drezynka niczego sobie! :)

Obrazek

Hmmmm… wrzesień 2005? To myśmy tu byli 2 miesiące później. Zatem witaj lokomotywko ponownie! Myśmy się już widzieli! :)

Obrazek

Idziemy połazić tam, gdzie nas płoty nie ograniczają. Na ten parowóz chyba coś dużego kiedyś zleciało! Kurde, a to taki solidny kawałek metalu.. Szkoda, że lokomotywy nie potrafią opowiedzieć swoich przygód!

Obrazek

A tu koła! Muśnięte i rudością, i zielenią!

Obrazek

Kicamy między wagonami! Choć przez chwilę mogę się poczuć jak w czasie podróży pociągami towarowymi! Jak bohaterowie filmików ze wschodu, które namiętnie oglądam!

Obrazek

Ten okaz jakoś najbardziej się udał spotkanym gimnazjalistom. Wszyscy po kolei robili sobie z nim zdjęcia, kręcili filmiki, ustawiając się w różnych wyszukanych pozach ;) Kawałek rury i radości na pół dnia ;)

Obrazek

Tutaj powinna być możliwość noclegu!

Obrazek

Nie tylko mnie chodzi po głowie, aby tu zamieszkać. Niektórzy to nawet wprowadzili w czyn! :)

Obrazek

Gdzie się człowiek odwróci - to jest na czym zawiesić oko! Ta ilość pokręteł, rurek, kolanek, zaworów, kółek, sztab i szlag wie czego jeszcze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Struktura tabliczki zaczyna już przypominać naturalną skałę...

Obrazek

A tu taki kocioł jak ten drugi, co walał się zdemontowany w lokomotywowni!

Obrazek

Gdybym była tu sama to pewnie na część lokomotyw czy wagonów bym postanowiła wleźć. Jako że ekipa zawiera składniki nieduże - włazimy dosłownie na każdą. Nie ma innej opcji. Takiego placu zabaw to kabak nie odpuści!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki z góry.

Obrazek

W cienistych wnętrzach też nie jest nudno! Ile pokręteł!

Obrazek

Ile tabliczek!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A nie przepraszam! Na ten jeden wagon nie wchodziliśmy. Bo on wyglądał jakby chciał nas zjeść! ;)

Obrazek

Ta lokomotywa to na długo pozostanie w mojej pamięci. Włazisz jej gdzieś pod brzuszek, a tu nagle rozlega się gwizd pociągu. To uczucie napięcia wszystkich mięśni i żelaznej ręki łapiącej cię za gardło… No tak, przecież stacja i czynna linia jest tu obok. Nic w tym dziwnego ;)

Obrazek

Laweta??

Obrazek

Obrazek

“Niech żyje postępowa młodzież całego świata”. Co woził ten przedziwny wagon bez drzwi i okien? Że akurat taki napis na nim umieszczono?

Obrazek

Resztki wspomnienia o kopalni piasku.

Obrazek

Obrazek

A tu artystyczny nieład! Pełne zróżnicowanie formy i treści :)

Obrazek

Obrazek

Urzekł mnie ten podeścik! :)

Obrazek

Drezynka w wersji super mini?

Obrazek

A to ponoć jest orzełek dzidziuś. Bo kiedyś miał w dziobie smoczek - tak jak jedna z kabaczych lal. I smoczek oczywiście się zgubił (u lali także). Zwiedzanie takich miejsc z sześciolatkiem naprawdę odkrywa nowe horyzonty! ;)

Obrazek

Wiele razy mnie pytano czemu lubię opuszczone miejsca i ruiny. Powodów jest sporo, ale jednym z ważniejszych jest to, że w takich miejscach nie niszczy się roślin. I mogą rosnąć swobodnie, bujnie i szczęśliwie. Zapomnieć o kosiarkach, sekatorach i herbicydach. Mogą wreszcie rozwinąć skrzydła i żyć po swojemu. Tam gdzie im wygodnie :)

Obrazek

Obrazek

Tu jakaś suwnica? Dźwig? Wyraźnie coś do załadunku wagonów przejeżdżających dołem!

Obrazek

Obrazek

Do wieży nie udało nam się wejść. Pozamykane :(

Obrazek

Każdy miłośnik aromatycznego tchnienia podkładów znajdzie tutaj coś dla siebie.

Obrazek

Obrazek

Są też pryzmy takich, które wyglądają na nowe… Tak jakby mieli remontować tą nitkę torowiska?

Obrazek

I tak wylądowaliśmy po drugiej stronie TEGO muru. Tego z oknami bez szyb, ale z poczerwieniałą winoroślą. Tego, za którym ekipa śpiewała o parówkach. Teraz my tu idziemy i śpiewamy o jagódkach, a za milczącym murem może ktoś nas słucha i rozważa kim u licha jesteśmy…

Obrazek

Posty: 2960
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: buba » czwartek 16 lut 2023, 22:16

Już dwukrotnie włóczyliśmy się w przykolejowych okolicach niedaleko Pyskowic, szukając starych mostów, opuszczonych skansenów lub niedokończonych wiaduktów w środku lasu.

Na poprzednich wyjazdach nie udało się jednak zrealizować wszystkich planów. Zabrakło czasu. Wracamy więc kolejny raz w te ciekawe okolice. Tym razem mamy na oku tereny jeszcze za Bałami, położone też przy torach, ale dalej - na północ od szosy nr 40. Najpierw suniemy do zespołu zarośniętych budynków znajdujących się na końcu ul. Mickiewicza.

Główną szosę przekraczają wiadukty kolejowe w otoczeniu wzmacnianych betonem skarp.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga wykładana trylinką niknie w dali. To pierwsza informacja, że zmierzamy w dobrym kierunku :)

Obrazek

Między drogą a czynną linią kolejową siedzą w krzakach jakieś resztki budynków. Takie idące raczej "w dół" niż "górę". Wyglądaja na jakieś zbiorniki, coś przemysłowego. Raczej nie jest to zwykła piwnica na ziemniaki. Drzewa mocno już porosły wszystkie wykroty. Latem pewnie ciężko tu cokolwiek dostrzec.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przekraczamy jakieś nieczynne torowisko.

Obrazek

Podchodzimy do bramy. Już sam jej wygląd (nieco nadgryziony i pokryty rdzawym nalotem) sugeruje, że dalej będzie jeszcze ciekawiej. Brama jest przyjemnie otwarta zapraszając gości. W tle żółcą się krzaki forsycji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W krzakach fajne fanty można znaleźć! :D

Obrazek

Wchodzimy na sporych rozmiarów plac otoczony różnej maści opuszczonymi budynkami. Ilość trylinki narasta.

Obrazek

Skubana nawet wpełzła do wnętrza niektórych hal! :)

Obrazek

Obrazek

Tu chyba mamy mapę otaczającej nas przestrzeni.

Obrazek

Bardzo lubię ten rodzaj latarni!

Obrazek

W halach wala się sporo części samochodowych - tu drzwi, tu zderzak, tu pryzma lusterek. Nie wiem więc czy to pozostałości po dawnych czasach funkcjonowania tego miejsca, śmietnik czy może czyjś składzik?

Obrazek

Kolejna porcja garaży. Sporo ich tu mieli!

Obrazek

Pozostałe budnki przypominają trochę zwykłe bloki, więc pewnie pełniły jakieś funkcje biurowe. Atmosfera trochę przypomina ośrodek wypoczynkowy z dawnych lat. Wręcz by się prosiło obok wyjście nad morze czy jezioro :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mają tu nawet resztki klombów.

Obrazek

Wnętrza biur to stare maszyny i obecne miejsca imprezowe, ścienne gazetki i rozkłady jazdy sprzed lat. Ogólnie nic specjalnie ciekawego i spektakularnego, ale są tacy co lubią sobie pokopać w starych, zapleśniałych papierach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Walają się tu też jakieś dziwne kolorowe kostki - wygląda jak sprasowane śmieci.

Obrazek

Idziemy też dalej w pola, bo spomiędzy traw i innych zarośli majaczy jakiś sporych rozmiarów stary beton. Droga się kończy, zaczyna bagno... Klasyka gatunku! ;)

Obrazek

Obrazek

Mają tu tunel, taki wolnostojący - znikąd donikąd. Wewnątrz tunelu i po bokach również płynie sobie bagnista rzeczka.

Obrazek

Obrazek

Jest też most kolejowy, gdzie z racji na płytkość rzeczki, mamy okazję sobie trochę pobrodzić w namuleniach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem przenosimy się z naszą wycieczką na drugą stronę torów. Rozciągają się tu tereny puste, acz mające wyraźnie poprzemysłowy charakter. Co się tu kiedyś mieściło? Nie mam najmniejszego pojęcia i póki co nie znalazłam odpowiedzi.

Nurkujemy w zarośla. Wygląda chyba na żarnowiec, więc późną wiosną będzie tu pięknie i żółto!

Obrazek

Kawałek dalej napotykamy prostokątny, lekko podeschniety stawek, przez środek którego przebiega omszała rura.

Obrazek

Obrazek

Na jej końcu jest ceglana konstrukcja przypominająca nieco studnię lub zatopiony bunkier.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niedaleko znajdujemy też coś przypominającego zalany schron.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieopodal znów dziwna konstrukcja. Z daleka przypomina pomnik, z bliżej wieżę z okienkiem, do którego nie ma dojścia. Może to słup dla jakiegoś wiaduktu, który nigdy nie powstał?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ów "gumiennik" to nie jedyna kartka przypięta w okolicy. Są i inne. Może odbywała się tu jakaś gra terenowa? Albo inna działalność miłośników wierzeń starosłowiańskich i ichniejszych demonów? Skądinąd teren całkiem dogodny dla tego rodzaju nietypowych stworzeń.

Obrazek

Z zabudowań (tych, które nieco odrastają od ziemi) napotykamy jeszcze taka budkę nad basenikiem.

Obrazek

Obrazek

Jest też ogromna ceglana studnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Sporo jest wokół niewielkich, lichych murków czy głazowisk, które powoli coraz skuteczniej wtapiają się w otaczającą przyrodę. Za parę lat będą już zupełnie przypominać naturalne kamienie...

Obrazek

Obrazek

I to chyba byłoby na tyle jeśli chodzi o napotkane obiekty, które w przypływie dobrej woli można sklasyfikować jako "ruiny". Pozostała część terenu nie nosi już znamion pozostałości budowli - jednak wciąż "pachnie" starym industrialem, którego dawna obecność odcisnęła piętno na otaczającej przyrodzie i ogólnej czasoprzestrzeni.

Są np. duże, regularne płaszczyzny, gdzie nie chce rosnąć trawa - występują tylko mchy i porosty. Ziemia jest pokryta żwirem, żużlem i czy inną szlaką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdarzają się mini stawki (duże kałuże? ;)) i pogięte sosny jak na poligonach.

Obrazek

Jest też lasek pełen zapadliskowych lejów, rozpadlin i pagórków, które wyglądają jak nie do końca naturalnie utworzone.

Obrazek

Obrazek

Jeśli ktoś kojarzy jakieś atrakcje w przypyskowickich polach i lasach (nieujęte w tej i innych wspomnianych tu relacjach) - to będę wdzięczna za polecenie! :)
Ostatnio zmieniony piątek 17 lut 2023, 17:28 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.

Posty: 1409
Rejestracja: piątek 30 paź 2020, 09:37

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: smar » piątek 17 lut 2023, 08:12

Walają się tu też jakieś dziwne kolorowe kostki - wygląda jak sprasowane śmieci.

Co do tego to domyślam się co to jest/było ;)
Najprawdopodobniej to tzw. "czyściwo" - ścinki różnych tkanin i resztki po zużytych ciuchach sprasowane w kostkę i zapakowane w folię. Używa się tego przy obsłudze, naprawie i konserwacji urządzeń i ich części szczególnie tych upapapranych olejami i smarami ;)

Posty: 2960
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: buba » piątek 17 lut 2023, 17:31

smar pisze:
Walają się tu też jakieś dziwne kolorowe kostki - wygląda jak sprasowane śmieci.

Co do tego to domyślam się co to jest/było ;)
Najprawdopodobniej to tzw. "czyściwo" - ścinki różnych tkanin i resztki po zużytych ciuchach sprasowane w kostkę i zapakowane w folię. Używa się tego przy obsłudze, naprawie i konserwacji urządzeń i ich części szczególnie tych upapapranych olejami i smarami ;)


I z tego wyciaga sie poszczegolne szmatki i nimi ręcznie czysci maszyne? Czy jakas inna maszyna uzywa naraz calej kostki?

Posty: 1409
Rejestracja: piątek 30 paź 2020, 09:37

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: smar » piątek 17 lut 2023, 22:01

buba pisze:I z tego wyciaga sie poszczegolne szmatki i nimi ręcznie czysci maszyne? ...

Dokładnie tak! Co ciekawe te szmaty przed sprasowaniem powinny być czyste. Za to - obecnie - po użyciu stają się odpadem szczególnie uciążliwym i wymagają osobnego traktowania ;)

Posty: 2000
Rejestracja: poniedziałek 22 cze 2015, 22:45

Re: Gdzieś na Górnym Śląsku

Postautor: warschauer44 » sobota 18 lut 2023, 09:01

buba pisze: Niedaleko znajdujemy też coś przypominającego zalany schron.

A dokładniej LS-Deckungsgraben (szczelina przeciwlotnicza) ;)
www.facebook.com/Luftschutz3345


phpbb 3.1 styles demo

Wróć do „Pamiętnik Włóczykija”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości