Gdzieś na Dolnym Śląsku

W dziale tym znajdują się opisy, zdjęcia oraz reportaże z wypraw i wycieczek
Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » niedziela 01 lis 2020, 17:41

Zarośla... Ciemność... Światło księżyca osiada wraz z rosą na chaszczu i omszałych, starych nagrobkach. Gdzieniegdzie w nikłej, sinej poświacie błyskają pojedyncze litery połamanych przedwojennych tablic. Pomiędzy drzewami przemykają trzy ledwo zauważalne cienie. Może to duchy? Chyba jednak nie.. Raz po raz pojawia się ciepły rozbłysk lampki, stawianej na pokruszonym kamieniu. Aha! Przestępcy!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » środa 16 gru 2020, 13:44

Jadąc gdzieś pociągiem, lubię wyjść wcześniej i potem posiedzieć sobie na stacji lub połazić w jej pobliżu. Mając zapas czasu zawsze jest tak jakoś spokojniej. Lubię ten sam moment oczekiwania na swój środek transportu, moment kiedy można totalnie wyrzec się pośpiechu, zagapić gdzieś w dal i totalnie zawiesić. Bo czekasz, nic nie przyspieszysz i już nic nie zależy od ciebie. Gdzie indziej zawsze coś cię gna, zawsze jest coś do zrobienia, do załatwienia, do poprawienia. A tu masz ławkę lub kawałek betonu pod dworcową ścianą. Moment dogodny aby być sam na sam ze swoimi myślami albo żeby poobserwować świat wokół.

Tym razem, włócząc się po Dolnym Śląsku, mamy okazję spędzić trochę czasu na stacji w Gryfowie Śląskim i Lubaniu.

W Gryfowie, za torami, namierzamy jakiś stary i chyba nieczynny ceglany budynek, o przeszłości zapewne związanej w koleją. Sympatycznie prezentuje się w ciepłym blasku popołudniowego słońca i w towarzystwie nadgryzionych zębem czasu słupów i innej kolejowej infrastruktury.

Obrazek

Wprawne oko może odczyta jeszcze zatarty napis?

Obrazek

Malownicze kładki i rozjazdy donikąd…

Obrazek

Budynek chyba kiedyś służył jako magazyn.

Obrazek

Rozsiadamy się na rampie. Tu będzie się fajniej czekać na pociąg niż na peronie. Z rampy jest widok na pobliską stację…

Obrazek

Obrazek

… gdzie czasem coś przejedzie.

Obrazek

Ale przeważnie towarzyszy nam tylko szum pożółkłych traw..

Obrazek

U podnóża naszego siedziska przebiega nieczynny tor...

Obrazek

...a i coś na kształt szyny jest wmurowane w brzeg rampy.

Obrazek

Na tej szynie zachowały się fajne, stare napisy.

Obrazek

Czas płynie powoli i sielsko.

Obrazek

Delektujemy się napojami…

Obrazek

A ja odkrywam nowe piwo, które od tej chwili będzie chyba moim ulubionym. Jego smak jest jakiś nietypowy, jakby ziołowy? Przeciekawy! :)

Obrazek

W Lubaniu czasu mamy nieco mniej. Pozwala on jednak rzucić okiem na opuszczony budynek, wieżę ciśnień i szkielet wagonu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W tym mieście zabudowa przykolejowa i jej stan opuszczenia wygląda dość rokująco, więc zapewne tu jeszcze wrócimy.

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » czwartek 18 lut 2021, 17:43

Są czasem takie dni, gdy pogoda zdaje się nie nadawać kompletnie do niczego. Szara opona chmur, z których sączy się jakaś kasza na pograniczu deszczu i śniegu. Temperatura oscyluje w rejonie zera, ale w połączeniu z wszechobecną wilgocią nasuwa się tylko jedno słowo - pizga. Ziemię pokrywa mieszanina błota i tego czegoś, co chciało być śniegiem, ale mu się nie udało. Zazwyczaj takie dni są spisywane na straty pod względem wycieczkowym. Jednak czasem bywa też inaczej. Wystarczy, że jest chęć i fajna ekipa. I można ruszyć np. śladem zapomnianej kolei!

Linia kolejowa Mirsk - Wolimierz została porzucona już bardzo dawno. Nie wiem czy w ogóle po wojnie były jakieś próby jej reaktywacji? Nie ma już szyn, podkładów, dawne torowisko pożarły krzaki. Na przypomnienie dawnych dni pozostał momentami widoczny nasyp, dwa żelazne mosty nad tutejszymi potokami i jeden stacyjny budynek. Czasem w środku lasu napotka się podmurówkę, jakieś ruiny czy przy nasypie tkwi słupek . Ale to już chyba trzeba być mega znawcą, aby rozszyfrować ewentualny ich związek z koleją.

6 dzielnych postaci zagłębia się w mokry chaszcz. Czy pcha ich wewnętrzna potrzeba eksploracji, miłość do ruchu niezależnie od okoliczności, czy może obietnica, że przy każdym mostku otwieramy orzechówkę? :)

Momentami nie ma wątpliwości, że idziemy szlakiem dawnej kolei. Żwirek skrzypi pod butami, a wał obłego pagóra nie pozwala zboczyć z właściwej drogi.

Obrazek

W innych miejscach ciężko by się domyślać takiego przeznaczenia. Jedno jest pewne - krajobraz się co chwilę zmienia :)

Obrazek

Nawet łąki bywają tu niezwykle różnorodne i miłe dla oka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czy te drzewa się zaprzyjaźniły czy właśnie jedno drugie zjadło? ;)

Obrazek

Jeden z dwóch mostów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten bez problemu do pokonania, boczna kładka dla pieszych jest w stanie zupełnie zadowalającym.

Obrazek

Obrazek

Taka rzeczka sobe ciurka pod spodem.

Obrazek

A okoliczne drzewa coś obgryzło.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W gęstwinie zarośli czai się betonowy słupek.

Obrazek

Obrazek

Są też ruiny jakiegoś budynku.

Obrazek

Obrazek

Czasem między drzewami majaczą chutorowate zabudowania okolicznych przysiółków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijany ceglany przepust też niczego sobie!

Obrazek

Obrazek

I drugi bardzo podobny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przez chwilę przy nasypie biegnie takowy omszały kanał.

Obrazek

Drugi żelazny most jest trochę bardziej problematyczny dla pieszych. Zwłaszcza dziś, gdy jest cały oblodzony. Po suchym bym przeszła, zwłaszcza bez ciężkiego plecaka, który jak wiadomo często powoduje zaburzenia równowagi w takich miejscach. Ale latem, na lekko - bez problemu. Dziś chętnych ni ma! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z racji na brak kolei miejscowi muszą sobie radzić i wykorzystywać dla swoich potrzeb inne środki transportu :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dawna linia kończyła się (chyba już dalej nie była pociągnięta?) stacją Wolimierz, której budynek obecnie jest zamieszkany przez artystów związanych z teatrem Klinika Lalek.

Obrazek

Obrazek

Ale to już zupełnia inna historia - również warta uwagi i najbardziej wskazane jest ją zgłębiać w lipcu :)

Pozdrawiamy! Tacy byliśmy w styczniu 2021! :)

Obrazek

Obrazek

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » czwartek 18 mar 2021, 18:23

Włócząc się po Pogórzu Izerskim jeden z noclegów wypada nam na bardzo malowniczym wzgórzu położonym nad wioską Proszówka. Jest tu kaplica św. Leopolda i św. Anny. Zabawnie tak, że ma naraz dwóch patronów. Zazwyczaj kapliczki ma na “własność” jakiś jeden święty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Budynek okala kamienny balkonik.

Obrazek

Obrazek

Spod kaplicy roztaczają się cudne widoki na okoliczne góry. Można poobserwować sianokosy, ścigające się polami motocykle, a nawet minipożary. Miedzą chodzi też jakiś koleś i śpiewa na całe gardło. Głos niesie się polami. Repertuar jest dosyć rozbudowany. "Daj mi te noc", "Ta ostatnia niedziela", "Ave Maryja". Jest też jakaś piosenka o Andaluzji. Jedno jest pewne - gość jest miłośnikiem śpiewu w stylu operowym i próbuje go wdrożyć w życie. Ciekawe, że jest tak daleko od nas, a słychać go świetnie. Jakiś wir akustyczny nam tu niesie jego występy!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu chyba widać fragmenty zamku Gryf.

Obrazek

A tu zamek z innego ujęcia.

Obrazek

W nocy próbujemy wypatrzeć kometę, która ponoć jakoś teraz lata, ale niestety albo źle patrzymy albo delikatna mgiełka, która spowiła niebo - nie zasłoniła gwiazd, a kometę i owszem.

Rano mamy dość wcześnie pobudkę.. Przyjeżdża ciężarówka, dźwigi, podnośniki. Zaczynają drzeć japy, piłować pomniki i ładować je na pakę. Ale że o 7 rano?? I tak zaczęliśmy się już z lekka dusić w rozprażonym busiu, ale mimo wszystko bardzo niemiło śpiąc na łonie przyrody być budzonym przez takie odgłosy. Rozważamy też czy panowie przyjechali zabrać pomnik do rekonstrukcji czy może opylą go na najbliższej giełdzie staroci? Nieraz widywaliśmy podobne na takowych targowiskach. W rodzinie zdania są podzielone. Ja bardziej stawiam na konserwacje, toperz na zajumanie. Moją tezę zdaje się potwierdzać fakt, że jeden pomnik zabrali na ciężarówkę, a inny z niej zdjęli i właśnie go próbują wmurować. Kabak ma jeszcze inną wizję: “Pewnie zabrali taki z kamienia, a w jego miejsce postawili taki z kartonu, żeby się nikt nie zorientował. My tak czasem robimy w przedszkolu”. Cóż… nie było okazji sprawdzić.. Jak będziemy tam następnym razem to pomacamy pomnik! Nie udało się też wydobyć z kabaka o jaki rodzaj przedszkolnych działań jej chodziło ;)

Zajeżdżamy też na Stawy Rębiszowskie, sprawdzić ich walory kąpielowe. I są one raczej zerowe… Bardziej to przypomina bagna i podmokłe młaki niż wyrobiska, w których można popływać. Ale teren jest urokliwy, pełen kwitnących ziół i plątaniny wyboistych dróg. Czas poświecony na obeznanie terenu nie jest więc stracony! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posty: 276
Rejestracja: środa 13 sty 2021, 21:48

Cuda (nie-) natury.: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: Maras Starszy » czwartek 25 mar 2021, 11:59

Cuda (nie-) natury.
Tak przypatrując się nieco dokładniej zdjęciom sprzed lat zauważyłem dość dziwne rozwiązanie budowlano - konstrukcyjne w ponurych ruinach pewnego malowniczego zamczyska. Ów kasztel sam w sobie jest niezwykle ciekawy (na pewno w ramach wolnych mocy przerobowych umieszczę go w „rezydencjach dolnośląskich” ) bo ma coś w sobie i jak się tak człowiek wczuje w tę atmosferę to bardzo wyraźnie słychać dochodzące spod ziemi głosy niczym w słynnym Otranto.
A na razie prezentowany jest pewien element architektoniczny z tego zamku tzw.:
„ ANTYGRAWITACYJNY ŁUK ODCIĄŻENIOWY”.
Korzyści z takiego rozwiązania są oczywiste. Ekologia, ekologia i jeszcze raz ekologia; no bo przecież nie trzeba używać jakiegokolwiek spoiwa (glina, wapno, cement, superglue). Wystarczy tylko cegły przykładać do siebie a antygrawitacyjna powierzchnia tychże pozwoli na konstruowanie dowolnych budowli. Być może należałoby to opatentować , a może jest to już gdzieś zgłoszone i rozwiązanie owe zostało zastrzeżone. Albo….. jest to poboczny efekt badań, które mieszkający nieopodal Wernher von Braun prowadził w swoim tajnym laboratorium (ten od późniejszych sukcesów amerykańskiego Apollo) służąc wówczas innemu Panu (nie mylić z Lordem Voldemortem).

I efektem tego promieniowanie jest zakrzywianie się czasoprzestrzeni tak, że nawet cegły lewitują i nie trzeba się upalać by widzieć latające spodki z Ludwikowic Kłodzkich; a i muchy z Muchołapki są wielkie jak ruskie czołgi.
A może cytując „klasyka” (W. Gomułkę) jest to taki cymes „ni pies ni wydra podobne do świdra”.

1. Elewacja zamku.JPG
1. Elewacja zamku.JPG (143.08 KiB) Przejrzano 7240 razy


2. Zbliżenie na wskazany detal architektoniczny.jpg
2. Zbliżenie na wskazany detal architektoniczny.jpg (130.75 KiB) Przejrzano 7240 razy



Pozdrawiam!

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » piątek 26 mar 2021, 12:07

O matko! Serio! Lewitujace cegly! :shock: :shock: :shock: :shock:

Posty: 276
Rejestracja: środa 13 sty 2021, 21:48

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: Maras Starszy » piątek 26 mar 2021, 12:23

Tak się zastanawiałem czy to jakaś instalacja, że może "związane" drutem ale jak się przyglądałem to widać, że się trzyma (trzymało) chyba dzięki...jakim zaklęciom miejscowego sołtysa albo jego teściowej.
Dobra robota murarzy sprzed stuleci.

A tak na marginesie to będę uzupełniał "Bubowe" posty ...bo widzę, że się mijamy na dolnośląskich trasach od kilkunastu dobrych lat.
Z takich ciekawostek to zauważyłem np. w Stoszowie, że te zrujnowane pomieszczenia coś mi przypominają. I okazało się, że byłem w tym mieszkaniu u takiej starowinki (mieszkała chyba z synem) - było posprzątane, czysto ale bardzo biednie; dużo opowiadała o dworze szkoda, że nie zrobiłem jej zdjęcia (mam gdzieś tylko jedno - robiłem ze strychu - łamie takie patyki do pieca; a teraz został tylko krzyż wstawiony w okno i zrujnowany pokój ; podobnie w Sobolowie (Sobolewie) w pow. jaworskim - byłem u ostatniej lokatorki, a tu już poprosiłem panią by stanęła prze dworem...a obecnie cytując "czuć człowiekiem" : )))
i tak dalej i tak dalej....choćby Kalinowice i słynna bryczka Kazia czy Halinów ... czy Izery itd. itd. itd...

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » środa 31 mar 2021, 21:09

jakim zaklęciom miejscowego sołtysa albo jego teściowej.


Jak nic jakis miejscowy szaman! :mrgreen:

A tak na marginesie to będę uzupełniał "Bubowe" posty ...bo widzę, że się mijamy na dolnośląskich trasach od kilkunastu dobrych lat.


Super by bylo! Nie ma nic lepszego niz poznac czyjes spojrzenie na jakies sobie znane miejsce. Bo czesto tak jest, ze czlowiek patrzy, nawet długo i niby dogłębnie, a niektorych rzeczy po prostu nie zauważy. Bo akurat nie potrafi ich zobaczyc? Albo przybyl tam w złym momencie? Za wczesnie, za pozno, przy innej fazie ksiezyca. I czesto spojrzenie innej osoby potrafi rzucic zupelnie inne swiatlo pozwalające dane miejsce odkryc na nowo. I moze miec motywacje aby tam znow wrocic i spojrzec innymi oczyma? Wiec czekam z niecierpiwoscią na wszelakie uzupelnianie! :)

A skadinad ciekawe czy sie kiedys gdzies minelismy. Swiat czesto jest mniejszy niz sie wydaje! :)

Z takich ciekawostek to zauważyłem np. w Stoszowie, że te zrujnowane pomieszczenia coś mi przypominają. I okazało się, że byłem w tym mieszkaniu u takiej starowinki (mieszkała chyba z synem) - było posprzątane, czysto ale bardzo biednie; dużo opowiadała o dworze szkoda, że nie zrobiłem jej zdjęcia (mam gdzieś tylko jedno - robiłem ze strychu - łamie takie patyki do pieca; a teraz został tylko krzyż wstawiony w okno i zrujnowany pokój ; podobnie w Sobolowie (Sobolewie) w pow. jaworskim - byłem u ostatniej lokatorki, a tu już poprosiłem panią by stanęła prze dworem...a obecnie cytując "czuć człowiekiem" : )))


Nie ma nic lepszego niz pogadac z takimi ostatnimi lokatorami prawie juz opuszczonych miejsc.. Zazdroszcze tych wspomnien i strasznie jestem ciekawa zdjec! Ciekawe ile lat wczesniej byles w tym Stoszowie i Sobolewie? I chyba masz jakis szczegolny dar, ze potrafisz fotografowac takich starszych ludzi. Mnie to zawsze uciekną albo co gorsza opierdzielą za sam pomysł ;)

Nam na Dolnym Slasku niestety nieczesto sie zdarzaly takie sytuacje, taka jak z Kalinowic, zeby przegadac z kims takim 2 godziny to chyba tylko raz...

A odnosnie babuszek zamieszkujących stare palace. Historia akurat nie z Dolnego Ślaska ale z Pogorza Przemyskiego sprzed lat chyba dwudziestu. Wchodzimy ze znajomym do opuszczonego dworku. Zarosniety budynek, czesciowo zawalony dach. Otwarte drzwi wiszące na jednym zawiasie. Pierwsze pomieszczenie. Jakies porozwalane meble, duzo szmat. Pelna demolka. Drugie pomieszczenie puste, nawet chyba puste otwory po oknach, trzecie pomieszczenie tez puste, jakies wiadra sie walają. Czwarte pomieszczenie, otwieramy drzwi.... a tam przytulny pokoik, dywanik, mebelki, cieplutko bo pali sie w piecu i babuszka przed telewizorem, odwraca sie w nasza stronę i patrzy na nas z przerazeniem.... Eeeeeeeeee..... Miałam w rece butelkę po coli. Wypiłam i nie mialam co z nia zrobic, przeszkadzała mi ale tak glupio cisnac w krzaki. To łaziłam z nia jak durna od kilku godzin. I ta butelka przyszla mi z pomocą. Bo zapytalam babuszkę: "Ma pani trochę wody?? Bo nie mamy gdzie nabrac?". I to jakos rozluznilo atmosfere. Dostalismy i wode, i herbate, i ciasteczka. I posiedzielismy sluchajac opowiesci jak sie mieszka samej w ogromnym pustym budynku gdzie spiewają walące sie sciany... Teraz juz na bank nie ma tego dworku ani tej babuszki, ale wspomnienia mam jak zywe przed oczami. I zaden inny zwiedzany palac nie wywarł juz az takiego wrazenia!

choćby Kalinowice i słynna bryczka Kazia czy Halinów


Zarowno Kalinowice jak i Halinow bardzo sympatycznie zapisaly sie w naszej pamieci! Wiec wszystko co z tymi miejscami zwiazane przebardzo mnie interesuje! :)

Posty: 276
Rejestracja: środa 13 sty 2021, 21:48

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: Maras Starszy » środa 31 mar 2021, 23:04

Oj teraz to nie odpiszę dużo; jutro rano na pewno więcej.
A tak na bieżąco to "Szefa" z Kalinowic poznałem jeszcze jak mieszkał w innym pałacu w powiecie wołowskim. Tam też jakoś się poznaliśmy i już wtedy byłem pod ogromnym wrażeniem jego jakiejś takiej siły i determinacji

Wtedy też powiedział mi, że za jakiś czas się przeprowadza "w okolice Ząbkowic do jakichś Kalinowic". No i się przeprowadził a ja zacząłem go odwiedzać od czasu do czasu. Taka barwna postać i niezwykle pozytywna, bo po tym co przeszedł to niejednemu by się nie jeden raz odechciało. A on na przekór wszystkiemu ciągle do przodu.
Jeśli chodzi o Stoszów to po raz pierwszy jak byłem w 2001 albo 2002 to jeszcze był zamieszkany a część służyła jako takie małe składziki. Ale wciągu kilku wizyt na przestrzeni ostatnich kilku lat (często przejazdem gdzieś dalej) udało mi się obejść cały dwór łącznie z piwnicami.
Co do rożnych dziwnych ludzi to tam gdzie pisałaś, że facet do was wyskoczył ze strzelbą to ja trafiłem na imprezę kilku takich właśnie dziwnych - byli tak upaleni, że nawet nie zwrócili na mnie uwagi...a w garnku gotowali jakąś słomę czy coś podobnego. Chyba tak przez jakiś czas mieszkali bo "czuć było człowiekiem" : ))

A co do strzelb, to kiedyś przelazłem przez przez płot - chyba okolice Zielonej Góry, otworzyły się drzwi pałacu (miał być pusty i niezamieszkany) a tu facet wychodzi z dubeltówką. A ja jak żona Lota i wydusiłem, że szukam noclegu....

W Gogołowie u tego "Księcia" jak już sobie obszedłem pałac to zaprosił mnie hrabia do piwnicy na szklaneczkę "cudownie uzdrawiającej wody"...poszedłem i jak już piłem tą wodę z tej piwnicznej studni to przypomniała mi się scena z tym gangsterem Marselusem z Pulp Fiction ....
Ale jakoś udało się i nie ocknąłem się związany : ))

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Gdzieś na Dolnym Śląsku

Postautor: buba » czwartek 01 kwie 2021, 10:58

A tak na bieżąco to "Szefa" z Kalinowic poznałem jeszcze jak mieszkał w innym pałacu w powiecie wołowskim.


Opowiadal nam o tamtych czasach z duża nostalgią. Nie wiem wiec czy tamto miejsce mialo jakas wyjatkowa magie, czy po prostu dotyczyl czasow gdy byl zdrowy a to sie napewno dobrze wspomina, jako czas nieograniczonych mozliwosci.. No a i lata 90 te to byl w Polsce czas wszechogarniającej wolnosci i roznorodnych mozliwosci dla ciekawych ludzi. Zazdroszcze ci bardzo, ze miales okazje tam byc! i zobaczyc to na wlasne oczy!

W Gogołowie u tego "Księcia" jak już sobie obszedłem pałac to zaprosił mnie hrabia do piwnicy na szklaneczkę "cudownie uzdrawiającej wody"...poszedłem i jak już piłem tą wodę z tej piwnicznej studni to przypomniała mi się scena z tym gangsterem Marselusem z Pulp Fiction ....
Ale jakoś udało się i nie ocknąłem się związany : ))


No wlasnie duzo ciekawych rzeczy o tym miejscu slyszalam! Dalej tam są takie fajne klimaty?


phpbb 3.1 styles demo

Wróć do „Pamiętnik Włóczykija”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości