Nie wiem jak to działa, ale mamy jakąś dziwną zdolność do odnajdywania poligonów. Czy w Polsce, czy za granicą. I w trakcie planowania, przeglądając mapy, i przypadkowo - już w czasie wycieczki. Zarówno czynnych, jak i miejsc, gdzie owe poligony były kiedyś. Musi być chyba jakieś wytłumaczenie tego magicznego procesu? No bo przecież przypadek nie może działać ciągle i niezmiennie!
Tak było i tym razem. Szukałam na mapach jakiegoś miejsca na nocleg, w niedalekiej odległości od planowanych do zwiedzania sztolni. Coby można legalnie wjechać, coby się na ognisko nadawało i żeby nie było to miejsce jakieś bardzo oblegane. I tak rzuciła mi sie w oczy boczna droga, a przy niej kaplica ze źródełkiem. Wokół puste, dzikie lasy, prawie pozbawione zabudowań. Czy to nie brzmi jak ideał? Przy bliższych oględzinach okazało się, że znów to samo. Jasne... Poligon. Czynny. A moja idealna miejscówka leży dosłownie na półwyspie wcinającym się owe wojskowe tereny. Miejsce wygląda tak, że kupę chyba będzie trzeba chodzić z GPSem, coby nie zdryfowało za daleko Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie widziałam - półwysep śródlądowy!
Postanowiłam sobie też obejrzeć owe miejsce na zdjęciach z googlemaps czy serio będzie dogodne na busia i ognisko. I pierwsze zdjęcie, które mi się otwarło - dosłownie mnie zwaliło z nóg! Że co???
To my! A nie, czekaj... Nas tam jeszcze nie było! My tam dopiero chcemy pojechać! Ognisko, a w tle niebieski busio... Czy to jest jakaś przebitka z równoległej rzeczywistości?? Takie przypadki chyba się nie zdarzają! Poczułam się naprawdę mocno nierealnie...
Przy dokładniejszym przypatrzeniu widać, że busio ze zdjęcia jest wyższy, że ma żółte blachy (nie wiem czy czeskie czy inne). Ale jak widać jego mieszkańcy też lubią ogniska i fajne miejscówki. Może kiedyś nasze ścieżki się przetną i ich poznamy? Skoro lubią podobne miejsca? Może kiedyś zakopiemy się w tym samym błocie?
Wyżej wspomniane miejsce zwie się Královská studánka. Kaplica nad świętym źródłem powstała tu już ponad 300 lat temu. W obecnym kształcie stoi dopiero od lat kilkunastu, acz już na tyle pokryła się patyną, że wygląda przyjemnie i nie wali świeżą farbą. Zbudowano ją na miejscu ruin, które zostały po jej poprzedniczce. Na pocztówce widać, że owa "pozostałość dawnej kaplicy" to była prawie sama podmurówka.
Wypływ źródlanej wody znajduje się zarówno wewnątrz budynku, jak i na zewnątrz. Niesamowita jest cisza w takich miejscach - słychać tylko bulgot, a wokół roznosi się aromat świeżości. Czy tylko ja tak kocham leśne, święte źródełka?
Nie muszę chyba dodawać, że herbata z takiej wody ma nieziemsko wspaniały smak?
Praktycznie w którą by się stronę stąd nie ruszyć spotykamy poligonowe tabliczki. Pas terenu, gdzie mieści się kaplica, źródełko, busio i ognisko jest faktycznie bardzo wąski.
Tereny wokół przypominają mi nieco Beskid Niski. Zielone łąki, potoczek, podmyte skarpy. Wijące się polami drogi, ostatecznie gdzieś nurkujące w lasy. I pomiędzy tym małe pagórki, znaczone pojedynczymi cegłami czy kamieniami - zapewne ślady dawnych gospodarstw.
Wieczór na wyjatkową magię. Moim zdaniem, jeśli gdzieś można znaleźć Boga - to właśnie w takich miejscach, a nie w zatłoczonym kościele, gdzie ksiądz drze japę, a ludzie przychodzą z obowiązku/rutyny, a nie potrzeby serca.
Dawniej chyba też tutejsi pielgrzymi cenili sobie blask świec. Obrazek z tablicy informacyjnej przy drodze.
Nie tylko świecami człowiek żyje. Doceniamy też walory pięknej michy ogniskowej.