Ten interesujący dokument, spisywany w formie swoistego pamiętnika, do niedawna istniejący jedynie w formie maszynopisu, dzięki inicjatywie pana Adama Szydłowskiego, będzińskiego pasjonata kultury żydowskiej, ujrzał niedawno światło dzienne.
Wychodząc na drogę między obu cmentarzami zauważyłem mnóstwo uciekających, przeważnie byli to ubodzy Żydzi. Okropny widok. Są z dziećmi, z tobołkami, bochenkami chleba, kozą, krową, z psem. Na twarzach rozpacz i strach. Zatrzymują się obok mnie pytając, co mają robić? Twierdzą, że niemieckie wojska już niedaleko. Powtarzające się informacje o morderstwach, każą im uciekać, porzucać wszystko – aby ratować życie. Rzadko w życiu płakałem. Ostatni raz przy trumnie mojej Matki w 1927 r. Ale taki widok, który jeszcze przed trzema dniami był nie do pomyślenia, wycisnął mi łzy. Nie mogłem ani mówić, ani pocieszać, ani radzić. Powlokłem się ociężałym krokiem w górkę starego cmentarza. Odruchowo odwróciłem się i nad tym biednym tłumem zakreśliłem znak błogosławieństwa.
- ksiądz Leon Stasiński, fragment dziennika