Kanał Mazurski miał łączyć cały ciąg wielkich jezior z Morzem Bałtyckim. W czasach naprawdę kiepskich dróg w tym rejonie miało to ogromny sens. Praca rozpoczynano kilkukrotnie, ale finalnie zakończono bez sukcesu. Nawet gdyby w tej chwili uruchomić wszystkie śluzy i uzupełnić brakujące w Polsce fragmenty to i tak utkniemy przed obwodem Kaliningradzkim. Z siedemnastu śluz ukończono w pełni tylko jednym, ale przypomina ona przejscie dla pieszych na samym końcu bocznicy - do niczego nie służy, bo nikt nie korzysta z tego odcinka.
Mapa kanału umieszczona przy jego wlocie.
Początek kanału na Mazurach.
Ruchomy jaz awaryjny. Do tego miejsca kanał biegnie w dolinie. Od niego biegnie między dwoma wałami na nasypie. Gdyby doszło do przerwania wału, poziom wody na całym szlaku WJ spadłby o trzy metry, a miejscowości poniżej zostalyby zatopione.
Dodatkowo kanał przegrodzono podwójną ścianką larsena.
Odcinek kanału za jazem. Człowiek który obsługuje kanał, mówił że jesteśmy pierwszymi od wielu lat ludźmi którzy tu wpłyneli. Czemu nieczynny kanał ma obsługę? Trzeba kosić trawę, kontrolować stan zapór, sprawdzić czy brzeg się nie rozmył i tak dalej.
Pierwsza ze śluz na szlaku. Nieukończona. Docelowo miała być wyzsze jeszcze o około 4m a poziom gruntu miał być taki żeby sie w całości w nim chowała.
Kanał poniżej niej jest niespławny. Więc trzeba przenieść sprzęt jakieś 1200m jeśli ktoś chce płynąć dalej.