Karolina pisze:Czytałam o nich. Podobno miały zostać jakoś zabezpieczone?
warschauer44 pisze:Kilka z nich jest osłonięte szybką z pleksi. Część nie, a zdarzyła się nawet "patologia" w tym temacie, na ulicy Wilczej.
Pisaliśmy o nim w październiku, gdy jeszcze ważył się jego los. Wspólnota mieszkaniowa domu przy ul. Białobrzeskiej 39 na Starej Ochocie odnawiała wtedy elewacje swojego budynku, na którego frontowej ścianie od 70 lat widnieje napis: "Dom sprawdzono min nie ma. 74 - 2.II.45 r.". W projekcie remontu i pozwoleniu na wykonanie prac - wydanym przez dzielnicę, a wcześniej zaakceptowanym przez stołecznego konserwatora zabytków - nie było ani słowa o zachowaniu tej saperskiej pamiątki. Wicedyrektor biura konserwatora Michał Krasucki i projektant remontu Leszek Tischner tłumaczyli nam, że nie zauważyli napisu, bo był niewyraźny, częściowo zatarty, otoczony współczesnymi bazgrołami, a sami mieszkańcy nie zwrócili im na niego uwagi.
O zagrożony zamalowaniem wojenny ślad upomnieli się internauci. Sprawę nagłośnili twórcy bloga "Warszawy Historia Ukryta". Reakcja urzędników była natychmiastowa. W ratowanie historycznego napisu osobiście zaangażowali się burmistrz Ochoty Katarzyna Łęgiewicz i konserwator Michał Krasucki. Spotkali się z przedstawicielami mieszkańców domu i ustalili plan działania. Wspólnota kontynuowała remont elewacji, ale z pominięciem fragmentu z komunikatem sapera. Stołeczny konserwator zamówił program oczyszczenia, uczytelnienia i zabezpieczenia napisu (przygotował go konserwator dzieł sztuki Rajmund Gazda), zaś dzielnica sfinansowała przeprowadzenie wszystkich tych zabiegów. Wydała na to 3 tys. zł. Napis jest dziś dobrze widoczny i osłonięty przezroczystą taflą pleksi.
Dlaczego warto było go ratować? Ponieważ jest świadectwem wyjątkowego momentu w dziejach Warszawy, gdy do wyludnionej i zniszczonej w czasie powstania i po nim lewobrzeżnej części miasta zaczynało wracać życie. Zaraz po zajęciu stolicy 17 stycznia 1945 r. przez oddziały Armii Czerwonej i I Armii Wojska Polskiego do pracy ruszyli saperzy. Przeczesywali kwartał po kwartale, dom po domu w poszukiwaniu pozostawionych przez Niemców min, granatów i niewybuchów. Często znajdowali lotnicze bomby, które upadając, nie eksplodowały, a dla powracających do miasta warszawiaków stanowiły śmiertelne zagrożenie. Akcja saperów trwała kilka miesięcy, objęła blisko 4 tys. budynków, z których wydobyli oni ponad 100 tys. niewybuchów. Około 50 z nich przypłaciło to życiem. Na elewacjach przeszukanych domów zostawiali napisany odręcznie farbą komunikat: "Min nie ma" lub "Dom rozminowany", niekiedy uzupełniony nazwiskiem dowódcy, np. Władysława Borowicza z 4. Batalionu Saperów lub Michała Żygajły z 34. Batalionu Saperów. Z tysięcy takich napisów do dziś przetrwało nie więcej niż kilkanaście. Są cenne, bo autentyczne. Takie namacalne ślady historii dużo silniej przemawiają do wyobraźni niż wykute w marmurze czy odlane ze spiżu tablice pamiątkowe. W dodatku niosą w sobie pozytywny przekaz: tak po apokalipsie II wojny światowej odradzała się Warszawa, a saperzy I Armii WP mieli w tym swój udział.
Pozostaje mieć nadzieję, że szykującym "powszechną dekomunizację" nowym władzom państwa nie przyjdzie do głowy np. pomysł zamalowania tych napisów tylko dlatego, że powstały ręką żołnierzy przybyłych ze Wschodu, do których środowisko PiS nie czuje szczególnej sympatii. Poświęcony im pomnik "czterech śpiących" na Pradze nazwało "śmieciem", a ich dowódcę gen. Zygmunta Berlinga - "zdrajcą".
Wróć do „Inne przedmioty z okresu PRL”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości