Kierując się z głównej drogi biegnącej z Dusznik do granicy z Czechami skręcamy w lewo na Zieleniec...jedziemy dalej i wkrótce wjeżdżamy na tzw. Autostradę Sudecką ciągnącą się pasmem Gór Orlickich wzdłuż Dzikiej Orlicy i jedziemy w kierunku Międzylesia.
Lasówka to miejscowość, która od wielu już lat przyciąga ludzi poszukujących spokoju, ciszy i ukojenia. Rozłożyła się wzdłuż leniwie płynącej rzeki, pomiędzy Zieleńcem a Niemojowem, kryjąc swą rzadką zabudowę pośród wielu zakrętów Sudeckiej „zagubionej autostrady” . Do niedawna była to szybko wyludniająca się wieś, w której w początkach XX wieku (1910-1912) wzniesiono świątynię p.w. św. Antoniego.
Pomnik jeźdźca wmurowany w zewnętrzną ścianę kościoła w Lasówce. Prozaicznie kto zacz będzie trochę później na razie prośba .....nich popracuje niczym nieskrępowana wyobraźnia ; )
Kościół został pobudowany z łamanego kamienia, z wieżą zwieńczoną ostrosłupowym chełmem na osi fasady. W pierwszym oglądzie bryła świątyni jawi się jako zlepek różnych styli, form i trendów architektonicznych, będąc jednak w swym zasadniczym zrębie nawiązaniem do niezwykle popularnych na tym terenie jednonawowych kościółków gotyckich. Okna - o niedużym prześwicie - prute półkoliście wskazują, że pragmatyzm i doświadczenie lokalnych muratorów zwyciężyły nad estetyką projektanta. Długie i mroźne zimy w Górach Orlickich, a i najwyższy słup opadów atmosferycznych w całych Sudetach warunkował powstanie budowli zwartej, solidnej i wytrzymałej na tak skrajne warunki pogodowe.
Wnętrze świątyni dużo mówi o charakterach Tych, którzy tu żyli, kochali i umierali. Ołtarz tablicowy, zamknięty rozrzeźbioną, neogotycką ramą odwołuje się – oficjalnie i wprost - do najlepszych tradycji włoskiego malarstwa epoki późnego średniowiecza. Złocone, „płaskie” tło niejako eksponuje, „wypycha” ku nam postać świętego Antoniego z Padwy, co jest świadomą realizacją podstawowych, klasycznych założeń Cimabuego czy Giotta. Zamknięcie boków i ukoronowanie nastawy wskazuje już na dość dowolne odwołania i cytaty z innych styli artystycznych. Mięsiste akantowe wici, anielskie główki to już czasy owego gotyckiego „baroku”, owej ostatnimi laty wydzielanej, samodzielnej maniery, z wydawać by się mogło zwartego stylu jakim jawił się gotyk. Także kolumny - flankujące centralne przedstawienie – wyodrębniono za pomocą elementów już zgoła manierystycznych i zwieńczono....szyszkami pinii ( pewna Pani może zapytać: skąd tu tyle tych szyszek : ). Jednak ołtarz, pomimo tej inwencji malarza, snycerza i stolarza komponuje się dość trafnie z całym, surowo skrojonym architektonicznym kostiumem i dzięki pewnej prostocie i skromnej wymowie dopełnia to jednorodne i zwarte wnętrze. Także tablice boczne - po obu stronach mensy – współgrają z doskonale modelowaną światłem, tektoniką tej niedużej przestrzeni. Owa widoczna skrzydłowość, ów symetryczny sztafaż obrazów, Stacji Męki Pańskiej i dwóch rzędów ławek wprowadzają widoczny ład i porządek. Podstawowa koncepcja i główna zasada umiaru w przestrzeni architektonicznej „mniej znaczy więcej” została zrealizowana tu wzorcowo. Być może, że ową spójność wszystkich elementów osiągnięto nie dlatego, że tak to sobie wykoncypowano, ale dlatego, iż realizowano przede wszystkim podstawowy, prosty program nie mając do wyboru wielu środków. Może to być doskonałą wskazówką, dla nas na co dzień, że takie rozwiązania, proste i klarowne, są najodpowiedniejszymi krokami w całym naszym postępowaniu.
W narożniku południowo zachodnim – tuż ponad gzymsem wieńczącym cokół wmurowano niejako „kamień węgielny” tej świątyni.
Oczywistością jest, iż wzniesiono ją „Dla chwały Boga i zbawienia” zaś data 1907 oznacza zapewne odprawienie tu mszy w owym roku i poświecenie terenu.
Jednakże „reklama” fundatora kamienia na budowę kościoła niejakiego J. Klara (?) z Goldbach (pol. Złotno) nas przyjezdnych już co nieco zaskakuje. Ponadto odkuto informację, iż świątynię budowano od 1910 do 1912 roku.
-------------
W tym całym wytchnieniu jakie daje okolica, nie sposób ominąć skomplikowanej historii tych ziem. Echem dawnych dziejów – prócz kamienia upamiętniającego początek budowy i pomnika ofiar Wojny Światowej (szacunek dla tych którzy zadbali o jego trwanie w miejscu w którym go wzniesiono) – jest znajdująca się na elewacji kościoła rzeźba siedzącego na koniu jeźdźca bez głowy. Owo przedstawienie, to odkuty w kamieniu „cytat” , z niekiedy trudnego sąsiedztwa, wzajemnych relacji narodowości, których rozdzielała granica - znajdująca się notabene do dziś - zaledwie kilka metrów (!) od świątyni. Drogę - przebiegającą wzdłuż rozdzielającą dwa państwa rzeki - patrolowali konni pogranicznicy, z których jednego z dużą dozą realizmu, uwieczniono na ścianie południowej. Kiedy ów jeździec stracił głowę to może mniej istotne od tego „dla kogo” ją dawno temu stracił
; ))