Sławków - domek Genowefy
: wtorek 16 maja 2017, 13:51
Gdzieś w Sławkowie stoi sobie domek który jest istną perełką. Z zamierzenia nie daję żadnego zdjęcia z zewnątrz.
Dom jest wyjątkowy na wiele sposobów. Pierwszym z nich jest to, że tak naprawdę... nikt się nigdy do niego nie włamał!
Drzwi są zamknięte na głucho od kilkudziesięciu lat. Dostęp do środka jest możliwy jedynie przez to, że komórka przy budynku zawaliła się odsłaniając wejście.
Wewnątrz poza wspomnianą komórką znajdują się jedynie trzy pomieszczenia - dwie izby i przedsionek.
W większości budynek wygląda tak jak pozostawili go właściciele w latach 90-tych. Mieszkali dość skromnie, ale gustownie!
W głównej izbie znajdowały się dwa łóżka, piecyk, szafa oraz komoda. W rogu stoi przepiękna lampa z czerwonym abażurem i koszykiem na gazety.
Komoda, ciężka i masywna z przeszkloną witryną skrywa parę skarbów. Oczywiście klasycznie znajdziemy w niej zestaw szklanek, filiżanek i innej zastawy. Trafi się nawet coś z Ząbkowic (patrz owocarka). Poza tym kilka papierków, bombki choinkowe a nawet zdjęcia właścicieli z wakacji. Zawsze to miłe uczucie znaleźć takie pamiątki w domostwach - zobaczyć jak wyglądali dawni domownicy danej chatki, ich uśmiechy na twarzach. Często uśmiechy ludzi których już nie ma z nami - bo gdyby żyli to budynek nie stałby opuszczony...
Na parapecie zwrócony twarzą na zewnątrz stoi portret Maryji, broniąc tego domostwa. Wraz z białym krzyżem skryty za biało śnieżnymi firankami - uwierzcie że z zewnątrz budynek z tymi zasłonami wygląda jak zamieszkały. Po drugiej stronie izby w szafie nadal wiszą wiekowe płaszcze - jest też i futro! Wygląda na to że pani Genowefa mieszkała w domku z mężem - bo choć nie ma go na żadnych dokumentach, to w szafce widać jego marynarkę. Czy to może właśnie on jest na jednym ze zdjęć? Czy ta młoda i piękna kobieta obejmowana przez mężczyznę to właśnie Gienia? Czy to może jednak Eugeniusz, jej syn z dziewczyną?
Bliżej drzwi stoją dwa łóżka - wciąż leży na nich przygotowana czysta pościel dla kogoś kto zechce zamieszkać w tej chatce, w spokoju pośród lasów...
Na piecyku ktoś postawił muchomorki - wbrew pozorom nie są blaszane, tylko papierowe. Druga izba była mieszkalno - kuchenna. W rogu znajduje się metalowe łóżko z pamiątką pierwszej komunii - należącą najprawdopodobniej do syna pani Genowefy. Obok szafka z telewizorem i radiem "Dominik" - nikt się jeszcze nie pokusił na wyprucie ich wnętrzności.
Po drugiej stronie izby jest już część typowo gospodarcza. Kuchenka, nieśmiertelny kredens i stół z krzesłami. W kredensie szereg dokumentów po byłych właścicielach. Możemy się z nich dowiedzieć że w domu były hodowane gołębie pocztowe (co w sumie można również łatwo zauważyć po porozrzucanych klatkach), że pani Genowefa pracowała w Cementowni "Szczakowa", a jej syn zatrudnił się w kopalni piasku - również na Szczakowej. Co z resztą potwierdza wiszący nad łóżkiem kalendarz z tejże kopalni. W kuchni znalazłem również miskę "Cora" z Ząbkowic i drugą o nie znanej mi jeszcze nazwie z tej samej huty. Został nam jeszcze przedsionek - tam znajdziemy kolejne łóżko oraz jeszcze jedną kuchenkę - tym razem kaflową.
Dom jest wyjątkowy na wiele sposobów. Pierwszym z nich jest to, że tak naprawdę... nikt się nigdy do niego nie włamał!
Drzwi są zamknięte na głucho od kilkudziesięciu lat. Dostęp do środka jest możliwy jedynie przez to, że komórka przy budynku zawaliła się odsłaniając wejście.
Wewnątrz poza wspomnianą komórką znajdują się jedynie trzy pomieszczenia - dwie izby i przedsionek.
W większości budynek wygląda tak jak pozostawili go właściciele w latach 90-tych. Mieszkali dość skromnie, ale gustownie!
W głównej izbie znajdowały się dwa łóżka, piecyk, szafa oraz komoda. W rogu stoi przepiękna lampa z czerwonym abażurem i koszykiem na gazety.
Komoda, ciężka i masywna z przeszkloną witryną skrywa parę skarbów. Oczywiście klasycznie znajdziemy w niej zestaw szklanek, filiżanek i innej zastawy. Trafi się nawet coś z Ząbkowic (patrz owocarka). Poza tym kilka papierków, bombki choinkowe a nawet zdjęcia właścicieli z wakacji. Zawsze to miłe uczucie znaleźć takie pamiątki w domostwach - zobaczyć jak wyglądali dawni domownicy danej chatki, ich uśmiechy na twarzach. Często uśmiechy ludzi których już nie ma z nami - bo gdyby żyli to budynek nie stałby opuszczony...
Na parapecie zwrócony twarzą na zewnątrz stoi portret Maryji, broniąc tego domostwa. Wraz z białym krzyżem skryty za biało śnieżnymi firankami - uwierzcie że z zewnątrz budynek z tymi zasłonami wygląda jak zamieszkały. Po drugiej stronie izby w szafie nadal wiszą wiekowe płaszcze - jest też i futro! Wygląda na to że pani Genowefa mieszkała w domku z mężem - bo choć nie ma go na żadnych dokumentach, to w szafce widać jego marynarkę. Czy to może właśnie on jest na jednym ze zdjęć? Czy ta młoda i piękna kobieta obejmowana przez mężczyznę to właśnie Gienia? Czy to może jednak Eugeniusz, jej syn z dziewczyną?
Bliżej drzwi stoją dwa łóżka - wciąż leży na nich przygotowana czysta pościel dla kogoś kto zechce zamieszkać w tej chatce, w spokoju pośród lasów...
Na piecyku ktoś postawił muchomorki - wbrew pozorom nie są blaszane, tylko papierowe. Druga izba była mieszkalno - kuchenna. W rogu znajduje się metalowe łóżko z pamiątką pierwszej komunii - należącą najprawdopodobniej do syna pani Genowefy. Obok szafka z telewizorem i radiem "Dominik" - nikt się jeszcze nie pokusił na wyprucie ich wnętrzności.
Po drugiej stronie izby jest już część typowo gospodarcza. Kuchenka, nieśmiertelny kredens i stół z krzesłami. W kredensie szereg dokumentów po byłych właścicielach. Możemy się z nich dowiedzieć że w domu były hodowane gołębie pocztowe (co w sumie można również łatwo zauważyć po porozrzucanych klatkach), że pani Genowefa pracowała w Cementowni "Szczakowa", a jej syn zatrudnił się w kopalni piasku - również na Szczakowej. Co z resztą potwierdza wiszący nad łóżkiem kalendarz z tejże kopalni. W kuchni znalazłem również miskę "Cora" z Ząbkowic i drugą o nie znanej mi jeszcze nazwie z tej samej huty. Został nam jeszcze przedsionek - tam znajdziemy kolejne łóżko oraz jeszcze jedną kuchenkę - tym razem kaflową.