Dziś na stronie
sosnowiec.wyborcza.pl można było przeczytać krótki artykuł na temat naszej wieży ciśnień. Odniesiono się w nim m.in. do zaprezentowanego na łamach Klubu Zagłębiowskiego opracowania autorstwa naszego kolegi, Cezara.
Architekt z Będzina chce uratować unikatową wieżę ciśnień
Wycięcie części drzew wokół 26-metrowej wieży ciśnień w Będzinie Grodźcu sprawiło, że wybudowany na początku XX wieku obiekt na nowo zachwyca miłośników przemysłowej architektury.
Unikatowa na skalę Polski, bo nitowana stalowa wieża, została wybudowana na potrzeby Grodzieckiego Towarzystwa Kopalń Węgla i Zakładów Przemysłowych i przez lata służyła nie tylko kopalni w Grodźcu: odprowadzana z niej woda dostarczana była również m.in. do zakładów Solvay i browaru parowego. W jednej z publikacji Klubu Zagłębiowskiego przywołany został opis wodociągów Grodzieckiego Towarzystwa z 1936 roku. Wynika z niego, że grodziecka wieża miała 26 m wysokości i pojemność 75 m sześc.
Wraz z likwidacją kopalni wieża zaczęła niszczeć. W zeszłym roku będziński architekt Rafał Lipiński wraz z grupą mieszkańców usunął z wnętrza wieży około 6 metrów sześciennych śmieci, zadbał też o zabezpieczenie wejścia. Mieszkańcy podpisali się wtedy też pod pismem do władz Będzina z prośbą o wycinkę drzew wokół wieży. Drzewa zostały wycięte na początku maja. - Obiekt nabrał zupełnie nowego wymiaru - podkreśla Rafał Lipiński, który który prowadzi też profil Grodziecka wieża ciśnień. I dodaje, że do uporządkowania jest jeszcze teren wokół, trzeba m.in. usunąć korzenie ściętych drzew.
Architekt zamierza w najbliższym czasie przedstawić koncepcję zagospodarowania obiektu. I przyznaje, że ze względu na przepisy przeciwpożarowe i zwężający się ku górze obiekt, ciężko będzie zamienić wieżę w punkt widokowy. Dlatego koncepcja dotyczyć będzie głównie zagospodarowania dolnej części, u góry natomiast mogłaby zostać umieszczona kamera 360 stopni, z której obraz można by oglądać na dole.
Rafał Lipiński wierzy, że władze miasta przychylnym okiem spojrzą na plan ratowania wieży. Taką nadzieję daje już uwzględnienie jej w miejskim programie rewitalizacji.
Podczas naszej niedawnej wizyty na ulicy Willowej w Będzinie - Grodźcu dane mi było porozmawiać z mieszkańcami domów znajdujących się w pobliżu nitowanego zabytku.
Okazało się, że wcale nie są oni takim sąsiedztwem zachwyceni, bo zwyczajnie boją się żyć w cieniu tak zaniedbanej i zrujnowanej budowli. Obawiają się o siebie, o dzieci bawiące się często w pobliżu, martwią się też o swoje mieszkania. Bo tak naprawdę nie do końca wiadomo, w jakim stanie znajduje się zaniedbywany przez dziesięciolecia obiekt.
- A co by się stało, gdyby ta wieża się na nas przewróciła?
Sprawdziłam odległości i wysokości. Rzeczywiście, gdyby nitowana wieża upadła nieszczęśliwie w złą stronę, poważnie uszkodziłaby stojący w pobliżu budynek.
- Czemu nie ratowano tej wieży 30 lat temu? Teraz już jest za późno, proszę popatrzeć, jak ona wygląda! Słońce prześwituje przez dziury w konstrukcji, a podczas wichury zerwane elementy dachu fruwają w powietrzu!
Trudno mieszkańcom nie przyznać racji. Nie dziwi mnie sceptycyzm ludzi, którzy przez tyle lat oglądali powolny proces niszczenia obiektu, odbywający się w świetle prawa.
Z jednej strony ogromnie zależy mi na uratowaniu tego miejsca, bo jest absolutnie warte zainteresowania i nakładów finansowych, jednak doskonale rozumiem też rozgoryczenie moich rozmówców. Jestem pewna, że wszyscy oni lubią ten grodziecki zabytek, jednak - zwyczajnie, po ludzku - czują się niepewnie żyjąc w pobliżu nitowanej ruiny i stracili chyba nadzieję, że cokolwiek mogłoby odmienić smutny los tego miejsca.
Niewiele mogę zrobić w tej sprawie, ale jako Strażnik Czasu postanowiłam przynajmniej uwiecznić metalową wieżę wodną (a w zasadzie wieżowy zbiornik na wodę, bo będziński zabytek to przecież budowla, a nie budynek) i tym celu wysłałam w górę wścibskiego Chronosa. Dron sprytnie wyminął gałęzie drzew i bezczelnie zajrzał przez uszkodzony dach do wnętrza cysterny oraz obejrzał z bliska miejsca, w których przed laty umieszczony był podest z galeryjką widokową.
Zdjęcia pochodzą z maja 2017 roku.