To nie jest hipoteza.
Większość ówczesnych tak zwanych rycerzy była sforą opryszków
Taki Mszczuj ze Skrzynna, który ukatrupił szefa Krzyżaków wlókł truchło za koniem, w krzakach ograbił i zakopał tak, że do dziś grobu Ulricha nijak znaleźć nie można mimo, że Marcin V go beatyfikował w Konstancji.
Zawisza Czarny zakumplowany ze Ściborem ze Ściborzyc (rzezimieszkiem i oszustem skarbowym) i Krystynem z Koziegłów. Ci dwaj ostatni notorycznie jeździli na Śląsk by gwałcić, rabować, palić i gwałcić.
Wiseł Czambor co porwał i molestował 12-letnią Elżbietę Granowską - toż to kryminał.
Zyndram z Maszkowic - krzyżowiec (1395) i miglanc pod berłem Zygmunta Luksemburskiego. O Opolczyku już nie wspomnę. Takie czasy i takie obyczaje. Ktoś ich tak wychował nieprawdaż? Sam Kazimierz - zwany przez niektórych królem - miał sporo za skórą zwłaszcza w alkowie.
A wracając do sprawy to się to wszystko kupy nie trzyma.
Jak to możliwe, że Jan zwija obóz pod Wodzisławiem i rusza na Kraków mimo iż Kazimierz właśnie fortyfikuje Żory
Którędy wędruje z tą całą bandą?
Którędy wraca?
Musiał leźć przez jakiś wąwóz między Będzinem, a Mysłowicami bo inaczej się tego wytłumaczyć nie da. A w doopę dostał zanim przekroczył Przemszę. I jeśli ta kapliczka ma jakiś związek z tym incydentem to nic dziwnego, że stanęła na drugim brzegu rzeki, bo po wschodniej nikt by na to nie wyraził zgody.