Ktokolwiek słyszał? Ktokolwiek wie?
Cholernie dziwna historia. Poniżej dworca w Nowej Rudzie jest położony skwerek. Jakieś pseudoalejki na skarpie, zniszczona przez czas huśtawka, trzy ławeczki. Wszystko na dość sporym nachyleniu. Od dziś mam już zeznania sześciu świadków ( wcześniej było trzech), przekonanych, że w tym właśnie miejscu krótko po wojnie znajdował się cmentarz. Jaki? Ludzie, którzy albo pamiętają jako dzieci swoje zabawy między grobami, albo słyszeli od swoich rodziców o tym jak dokonywano tam pochówków w latach 50-tych ubiegłego stulecia - są bardzo pewni siebie. Tzn ich relacje tak brzmią.
Niestety na żadnym poznanym mi planie miasta, tudzież mapie nie ma po nim śladu.
Dziś (ledwie łażąc - ale to osobna sprawa) spotkałem trzy osoby, które potwierdziły istnienie płyt nagrobnych jeszcze w latach 80-tych.
Jak to jest możliwe, że nie ma po cmentarzu śladu w papierach?
Oczywiście szlajam się tam po deszczach z gracką i podkopuję (starając się byc niewidzialnym) od czasu do czasu to, co mi się podejrzane zdaje. Ale na razie bezskutecznie