Kryje ona dobrze czytelne relikty średniowiecznego grodziska stożkowatego.
Na otoczonym suchą dziś fosą kopcu - majdanie wznosiła się zapewne wieża mieszkalno - obronna, po której nie zachowały się ślady. Obiekt znany był już niemieckim badaczom przed wojną.
Miejsce to owiane jest lokalnymi legendami, opowiadającymi o snujących się w pobliżu duchach dawnych mieszkańców warowni.
Duchy rycerzy rozbójników w pobliżu Prusinowic
Po legendarnej osadzie raubritterów, czyli rycerzy rozbójników, zostało tylko wzniesienie porośnięte drzewami i duchy snujące się po okolicy.
Wedle legendy rycerze trudniący się rozbojem mieszkali w grodzisku w pobliżu Prusinowic. Napadali na ciągnące przebiegającym w pobliżu szlakiem kupieckie karawany i możnych. Kres ich bandyckim wypadom położył dopiero biskup Piotr Nowak, który najechał grodzisko, zrównał je z ziemią, a raubritterów oddał pod sąd w Nysie. Tam zostali ścięci, a ich duchy błąkające się ciągle po ziemi słychać podobno czasem na prusinowickich polach.
- Nie wiem, czy ktoś jakiego ducha widział, ale jak byłem młody chłopak, pasaliśmy tu krowy. W pojedynkę do tego miejsca nikt nie chodził - przyznaje Tadeusz Jurecki, sołtys Prusinowic. - Strach może to nie był, ale jakoś tak nieswojo…
Dziś po średniowiecznym grodzisku zbójców na polach między Prusinowicami, Złotogłowicami i Strobicami została tylko kępa drzew i gęstej tarniny otoczona rowem z wodą - prawdopodobnie pozostałość fosy. Jeśli komuś uda się wedrzeć przez chaszcze do środka, znajdzie niewielkie wzniesienie i pozostałości po rozległych dołach.
- Wykopali je przed wojną Niemcy, szukali tu śladów niemieckości, jak Hitler doszedł do władzy - opowiada sołtys Jurecki. - Ale chyba ich nie znaleźli, bo zostawili te doły odkryte.
Ślady po zbójeckiej osadzie odkryto długo po wojnie, gdy rolnicy zaczęli uprawiać pola wokół grodziska. - Znajdowaliśmy tu wtedy resztki glinianych naczyń: mis, kubków, garnków - wylicza Tadeusz Jurecki. - Zbierał je głównie nasz historyk, pan Władysław Sochor. I on wiedział o grodzisku najwięcej, ale zmarł ze trzy lata temu.
- Mąż wszystkie te znaleziska oddał chyba do muzeum w Nysie - mówi wdowa po historyku, pani Zofia.
Źródło: Nowa Trybuna Opolska
Nie wiem, jak to z tymi duchami było, mnie się na tym grodzisku spacerowało wyjątkowo dobrze i sympatycznie. Oczywiście nie miałam pojęcia o tej legendzie, ale coś mi się ona grubymi nićmi szyta.
Lokalizacja
Zdjęcia wykonałam w marcu 2020 roku.