Budowa schronu była przez Niemców utrzymywana w tajemnicy, a do obiektu można się było dostać jedynie przechodząc przez bramę kamienicy (oczywiście obsadzonej strażą).
Należy przy tym zaznaczyć, że cała północna pierzeja dzisiejszej alei Hugona Kołłątaja była niegdyś zabudowana domami (wyburzono je po wojnie podczas przebudowy miasta) i wyloty sztolni nie były tak eksponowane, jak to ma miejsce obecnie.
Pracownikami byli w głównej mierze Żydzi, którzy wojny nie przeżyli. Informacji o podziemnej konstrukcji było bardzo niewiele, nie ma się czemu dziwić, że niemiecka inwestycja na Górze Zamkowej obrosła legendami.
Coś tam się być może jednak planowało i szykowało ciekawego na większą skalę, bo rozmach podziemnych korytarzy, przecinających wzgórze na wylot w kilku miejscach (część systemu zawaliła się i nie jest już dostępna) oraz inne dziwaczne budowle na szczycie rzeczywiście zastanawiają.
Słyszałam niedawno opowieść starszego pana, którzy twierdził, że na Górze Zamkowej Niemcy posiadali bazę radarową. A co ciekawsze - dowództwo tej bazy ulokować mieli na podwórzu jednego z nieistniejących już domów przy Domu Parafialnym (dawnej ochronce), doskonale zresztą znanego większości lokalnych miłośników opuszczonych miejsc.
Dom ten posiada na naszym Forum własny
wątek.
Należy ponadto mieć w pamięci znajdująca się na sąsiednim wzniesieniu
baterię przeciwlotniczą.
Podziemia będzińskie zdecydowanie warte są bliższego obejrzenia fachowym okiem. Z ich zwiedzaniem nie ma najmniejszego problemu: jest ono darmowe, a termin ustala się telefonicznie w Muzeum.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."