Ponad zabudowaniami uzdrowiskowej części Lądka - Zdroju (Bad Landeck), na zachodnim stoku góry Dzielec (534 m n.p.m.), znanej także jako Szubieniczna Góra (Galgenberg), przy bardzo ciekawym, leśnym dukcie, niegdyś zapewne reprezentacyjnym, a obecnie zapomnianym, noszącym nazwę Myśliwskiej Drogi, rozpoczynającym się przy ulicy Marii Konopnickiej obok domu z numerem 9b, natrafić można na duży, kamienny obelisk, pozbawiony tablicy pamiątkowej.
Ten intrygujący obiekt, wysoki na dwa i pół metra, mimo to zazwyczaj pomijany na mapach, pochodzi z roku 1930.
Wykonano go dla upamiętnienia Theodora Zimmermanna (1843-1930), fabrykanta i właściciela uruchomionej w roku 1873 pierwszej mechanicznej tkalni w Piławie Górnej (po roku 1945 przekształconej w filię Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Bobo").
W owalnym wgłębieniu pierwotnie znajdowała się płaskorzeźba z portretem Zimmermanna i słowami psalmu: "Der Herr ist ein groser Gott, und die Hohen derb Berge find auch sein" co w tłumaczeniu przedstawia się mniej więcej tak: "Pan jest Bogiem wielkim i szczyty gór należą do Niego".
Pan Zimmermann faktycznie ukochał chyba góry.
Zatroszczył się m.in. o Przełęcz Jugowską w Górach Sowich, budując na niej w 1895 roku lokal gastronomiczno-noclegowy o nazwie Zimmermannsbaude.
Od roku 1919 przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Lądku, w domu znajdującym się przy dzisiejszej ulicy Tadeusza Kościuszki 22. Wcześniej, z uwagi na brak potomka, przekazał swą firmę na rzecz Niemieckiej Unii Braci Morawskich z Herrnhut w Saksonii.
Ech... Szkoda, że nie natrafił na swoją Joasię Gryzik...
Zmarł w dniu 14 marca 1930 roku i został pochowany na cmentarzu w Piławie Górnej (Gnadenfrei).
Zastanawiam się jednak, na którym z cmentarzy. Do roku 1873 pan Theoodor był bowiem członkiem zboru Braci Morawskich, widać, że nie zrezygnował do starości z tych powiązań. Kto wie, czy ostatecznie nie spoczął tutaj.
No i masz.
Cała ja. To miała być miła wycieczka na Dzielec (czyli Galgenberg) połączona z relaksującym i jakże przyjemnym poszukiwaniem miejsca po dawnej szubienicy, a jak zwykle wyszła z tego intrygująca ciekawa historia z dawnym przedsiębiorcą w tle, powiązana z przekopywaniem książek i stron internetowych do późnych godzin nocnych.
Niech to cholera jasna...