Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Posty: 27771
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Karolina Kot » czwartek 01 paź 2015, 23:08

UWAGA!
CELEM NABRANIA PEŁNEGO WGLĄDU W ZAGADNIENIE WYPADKU W KOPALNI "LUDMIŁA" BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE WPISU Z DNIA 12 LUTEGO 2017 ROKU, ZAWIERAJĄCEGO TEKST AUTORSTWA PANA WITOLDA WIECZORKA.

Karolina

W 1881 roku, na terenie Sosnowca, w nieistniejącej już dziś kopalni Ludmiła, doszło do prawdopodobnie największej tragedii w dziejach polskiego górnictwa.
Powodem była ludzka zachłanność. Celem źle pojętej oszczędności usunięto z chodników kopalni część drewnianych stempli. Spowodowało to zawalenie się jednej ze ścian i gwałtowny napływ wody (kurzawki) do chodników, pełnych pracujących ludzi. Bliskość koryta Czarnej Przemszy była najpewniej powodem takich rozmiarów tragedii.

W wyniku katastrofy zginęło około dwustu osób, w tym wiele dzieci.
Kiedy w roku 1959 górnikom kopalni Niwka-Modrzejów udało się wreszcie odprowadzić wodę z chodników kopalni, w jej wnętrzu natrafiono na dobrze zachowane urządzenia, narzędzia oraz elementy ubiorów, w tym drewniane chodaki dziecięcych rozmiarów.

Po wielu latach rany zabliźniły się i ogromny dramat, który rozegrał się w kopalni Ludmiła, został zapomniany.
Dziś mało kto pamięta w ogóle o jej istnieniu. Zamknięto kopalnie, zaplombowano jej szyby.
Pozostała nazwa ślepej uliczki, prowadzącej dawniej w jej kierunku.
Pozostały też nieliczne budynki, do których jednak trudno dotrzeć, gdyż leżą na terenie przemysłowym.

Razem z Conanem postanowiliśmy pewnego styczniowego dnia w 2011 roku odszukać te resztki, żeby podtrzymać pamięć o straszliwej tragedii i jeszcze raz opowiedzieć o niej światu.
Archimedesa zostawiliśmy wśród budynków mieszkalnych, znajdujących się w pewnej odległości od drogi, prowadzącej do Modrzejowa. Murowane z cegieł, piętrowe kamienice ustawiono w dwurzędowym półkolu. Miejsce to nazwano, na pamiątkę istniejącej w pobliżu kopalni, Kolonią Ludmiła.
Ruszyliśmy pieszo, znikając w niewielkim lasku po drugiej stronie drogi. Wokół pełno było zapadlisk, dołów, rowów, kamieni. Brak zieleni sprawiał, że wszystko wyglądało księżycowo.
Podczas przedzierania się zauważyliśmy bardzo liczne pozostałości po dawnych nasypach kolejowych. Napotkaliśmy zapomniane kolejowe podkłady, dawne bramy, przez które pociągi wjeżdżały za ogrodzenie, a nawet znaki, pozostawione pośród lasu.
Nie ryzykowaliśmy przełażenia przez betonowy mur, w celu skrócenia sobie drogi, pamiętałam zresztą z mojej ostatniej wyprawy, że należało go jedynie okrążyć...

I rzeczywiście, wkrótce dotarliśmy na teren dawnej kopalni.
Dojść nie było łatwo. Co rusz wpadaliśmy w błoto, ześlizgiwaliśmy się z nasypów, targaliśmy ubranie i kaleczyliśmy się o kolczaste pędy akacji.
W dodatku zupełnie nie miałam pojęcia, jak taki dekiel szybu może wyglądać, spodziewałam się raczej betonowego kręgu, zamykającego otwór.
Nic takiego w okolicy nie wypatrzyliśmy, pomimo pełnego poświęcenia przedzierania się przez chaszcze.
Teren kopalni zamieniono w jedną wielką złomiarnię, obok starych budynków wznosiły się nowe, w tym ten żółty, długi, obok którego spodziewałam się znaleźć pozostałość po szybie.

Zmoknięci, zmarznięci i źli na siebie zebraliśmy się do odwrotu, rozmyślając nad sposobem ominięcia głębokiego błota, które uniemożliwiało nam powrót na ścieżkę.
I wtedy, przeszukując oczami rozjechane kołami dużych samochodów bagnisko, zauważyliśmy niepozorną, ledwo widoczną, metalową płytę...
Wyglądała jak płyta nagrobkowa. Napis także nawiązywał do tabliczki cmentarnej.
Poczuliśmy się tak, jakby całą naszą wyprawę ktoś starannie wyreżyserował. Brakowało tylko stosownej muzyki...

Möbius
Zgłębiony 1870
Zasypany 12.1987


Znaleźliśmy!
Załączniki
Domy w Kolonii Ludmiła.jpg
Domy w Kolonii Ludmiła.jpg (87.02 KiB) Przejrzano 15751 razy
Kolonia Ludmiła.jpg
Kolonia Ludmiła.jpg (61.54 KiB) Przejrzano 15751 razy
Droga do kopalni Ludmiła.jpg
Droga do kopalni Ludmiła.jpg (126.18 KiB) Przejrzano 15751 razy
Dwa nasypy kolejowe - zaznaczone.JPG
Dwa nasypy kolejowe - zaznaczone.JPG (115.89 KiB) Przejrzano 15751 razy
Dwa nasypy kolejowe.jpg
Dwa nasypy kolejowe.jpg (114.94 KiB) Przejrzano 15751 razy
Zarośnięty znak na dawnym nasypie.jpg
Zarośnięty znak na dawnym nasypie.jpg (88.16 KiB) Przejrzano 15751 razy
Widok na Kopalnię Ludmiła.JPG
Widok na Kopalnię Ludmiła.JPG (95.06 KiB) Przejrzano 15751 razy
Miejsce po dawnej bramie kolejowej.jpg
Miejsce po dawnej bramie kolejowej.jpg (84.86 KiB) Przejrzano 15751 razy
Doły pośród lasu.jpg
Doły pośród lasu.jpg (91.46 KiB) Przejrzano 15751 razy
Dawny nasyp kolejowy.jpg
Dawny nasyp kolejowy.jpg (102.75 KiB) Przejrzano 15751 razy
Jeden z dawnych nasypów prowadzi tu.jpg
Jeden z dawnych nasypów prowadzi tu.jpg (77.4 KiB) Przejrzano 15751 razy
Kamienie w lesie.jpg
Kamienie w lesie.jpg (98.16 KiB) Przejrzano 15751 razy
Słupek dawnej bramy kolejowej.jpg
Słupek dawnej bramy kolejowej.jpg (84.42 KiB) Przejrzano 15751 razy
Kopalnia Ludmiła.jpg
Kopalnia Ludmiła.jpg (73.28 KiB) Przejrzano 15751 razy
Kawałek betonu w krzakach.jpg
Kawałek betonu w krzakach.jpg (85.39 KiB) Przejrzano 15751 razy
Stare budynki.jpg
Stare budynki.jpg (53.35 KiB) Przejrzano 15751 razy
Złomiarnia.jpg
Złomiarnia.jpg (53.26 KiB) Przejrzano 15751 razy
Jedno wielkie błoto.jpg
Jedno wielkie błoto.jpg (56.44 KiB) Przejrzano 15751 razy
I nagle....jpg
I nagle....jpg (75.46 KiB) Przejrzano 15751 razy
Szyb Mobius.jpg
Szyb Mobius.jpg (63.95 KiB) Przejrzano 15751 razy
Widok ogólny na dekiel szybu.jpg
Widok ogólny na dekiel szybu.jpg (63.16 KiB) Przejrzano 15751 razy
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 27771
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Karolina Kot » czwartek 01 paź 2015, 23:17

Podczas kolejnej wyprawy w te rejony udało nam się odszukać także dekiel drugiego z szybów, zwanego "Ludmiła".

Historię tego miejsca opisałam na portalu mapakultury.pl
Lokalizacja kopalni
Załączniki
Ulica.JPG
Ulica.JPG (91.48 KiB) Przejrzano 15747 razy
Zabudowania.JPG
Zabudowania.JPG (87.47 KiB) Przejrzano 15747 razy
Budynek pokopalniany.JPG
Budynek pokopalniany.JPG (97.27 KiB) Przejrzano 15747 razy
Mur kopalni.JPG
Mur kopalni.JPG (88.81 KiB) Przejrzano 15747 razy
Pod asfaltem widoczne dawne tory kolejowe i stary bruk.JPG
Pod asfaltem widoczne dawne tory kolejowe i stary bruk.JPG (123.36 KiB) Przejrzano 15747 razy
Dekiel szybu Ludmiła (1).jpg
Dekiel szybu Ludmiła (1).jpg (66.68 KiB) Przejrzano 15747 razy
Dekiel szybu Ludmiła (2).jpg
Dekiel szybu Ludmiła (2).jpg (58.93 KiB) Przejrzano 15747 razy
Dekiel szybu Ludmiła (3).jpg
Dekiel szybu Ludmiła (3).jpg (61.84 KiB) Przejrzano 15747 razy
Szyby - Dębowa Góra - rysunek z książki.JPG
Szyby - Dębowa Góra - rysunek z książki.JPG (108.16 KiB) Przejrzano 15745 razy
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 2
Rejestracja: czwartek 18 cze 2015, 11:48

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Oskar » niedziela 12 lut 2017, 22:30

KATASTROFA GÓRNICZA W KOPALNI RENARD/LUDMIŁA

Wszelkie katastrofy, także górnicze, budzą z jednej strony grozę i refleksję na temat mocy sił natury, z drugiej chęć poznania przyczyn ich wystąpienia. Brak racjonalnego wyjaśnienia tych drugich rozbudza wyobraźnię i często prowadzi do powstania niewiarygodnych historii. Zgodnie z niechlubną zasadą: kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, z czasem takie historie, powtarzane w licznych publikacjach, artykułach czy na stronach internetowych, uzyskują status oficjalnego wyjaśnienia. Nikt nie poddaje w wątpliwość ich prawdziwości, mimo, że nawet pobieżna analiza powinna budzić liczne zastrzeżenia. Taka prawda alternatywna dotyczy katastrofy w kopalni węgla kamiennego Ludmiła w Dębowej Górze, obecnie dzielnicy Sosnowca.
FAKTY?
Odkłamywanie historii katastrofy w kopalni Ludmiła należałoby zacząć od przypomnienia tego, co do tej pory mogliśmy o niej przeczytać i co, niestety, było przyjmowane za prawdę. Powszechnie dostępne informacje datowały katastrofę na rok 1880 lub 1881. Jako pośrednią przyczynę podawano oszczędności i redukcję kosztów wydobycia polegającą na "rabowaniu" drewnianych stempli podtrzymujących strop chodników . Ich brak nadwyrężył stabilność wydrążonych w ziemi chodników, co w efekcie spowodowało zawalenie się jednej ze ścian i wdarcie się kurzawki do kopalni. Bliskość rzeki Czarna Przemsza dopełniła nieszczęścia. W jednej chwili chodniki z pracującymi w nich górnikami zostały zalane porywistymi potokami mętnej, mulistej cieczy. W wyniku katastrofy zginęło około dwustu osób. Ofiarami byli przeważnie bardzo młodzi ludzie, nierzadko dzieci. Takie lub bardzo zbliżone informacje stanowiły dotychczasową "wiedzę" na temat katastrofy. A jak było w rzeczywistości?
Zanim przystąpimy do weryfikacji faktów o katastrofie, kilka słów o samej kopalni Ludmiła.
Kopalnia Ludmiła była pierwszym zakładem górniczym nowego typu w dobrach Sielce-Modrzejów hrabiego Jana Renarda, a niewykluczone, że także w całym Zagłębiu Dąbrowskim. Była kopalnią głębinową, z szybami w obudowie murowanej, maszynami parowymi o mocy niespotykanej do tej pory w zagłębiowskim górnictwie oraz murowanymi budynkami na powierzchni. W porównaniu z innymi ówczesnymi kopalniami zagłębiowskimi, często drewnianymi i nierzadko odkrywkowymi, była bardzo nowoczesna. Wszystkie te czynniki przyczyniły się do tego, że w połowie lat 70. XIX wieku była to największa kopalnia w Królestwie Polskim. Jej wydobycie w tym okresie stanowiło do 30% wydobycia węgla we wszystkich kopalniach Zagłębia Dąbrowskiego a tym samym Królestwa Polskiego.
Od momentu rozpoczęcia budowy w 1863 r. jak i również podczas eksploatacji od końca 1868 r. kopalnia borykała się z nieustannym zagrożeniem w postaci znacznego napływu wód podziemnych, co skutecznie hamowało jej rozwój. Miały one miejsce m.in. w roku 1871, kiedy kopalnia była przez ponad rok zatopiona i w 1876 gdy zalanie uniemożliwiało eksploatację niżej położonej części kopalni. Do walki z żywiołem w 1871 r. zakupiono więc kosztowny strój nurka niezbędny do napraw podwodnych, a w 1876 r. zarząd kopalni, świadomy niebezpieczeństwa, zmienił dotychczasowy system wydobycia węgla, zarządził pozostawienie dwóch filarów oporowych, obudowanych stropów oraz zwiększył wydajność pomp odwadniających.
WALKA Z ŻYWIOŁEM
Katastrofa, która byłą początkiem końca kopalni wydarzyła się środę 24 września (6 października) 1880 r. między trzecią a czwartą godziną po południu we wschodniej części kopalni Ludmiła. Niespodziewanie nastąpił nagły i bardzo intensywny napływ kurzawki. W początkowej fazie katastrofy do kopalni wdzierało się ponad 56 m³ wody na minutę, gwałtownie zalewając wyrobiska. W tym momencie na dole w kopalni pracowało 170 górników. Zalanie nastąpiło w rejonie wschodnim kopalni gdzie pracowało 40 ludzi i 3 konie. Pozostałych 130 górników i 10 koni, pracujących w zachodniej, wyżej położonej części kopalni, w której stan wody był dużo niższy, zdołało się wydostać samodzielnie na powierzchnię.
Niemal natychmiast podjęto w zakładzie akcję ratowniczą. Kierował nią Ludwik Mauve, zarządzający w imieniu spadkobierców Jana hr. Renarda majątkiem Sielce-Modrzejów. Dodatkową motywację dla uczestników akcji ratowniczej stanowił fakt, że pod otworem wentylacyjnym, na głębokości ok. 61 metrów czekała na ratunek część górników, która zdołała uciec przed kataklizmem rozgrywającym się niżej. Ratownicy pompowali przez otwór powietrze, próbowali dostarczyć światło. Udało się nawiązać kontakt głosowy z uwięzionymi, dzięki czemu ustalono, że pod otworem znajduje się 25 górników, w tym chłopcy w wieku 10-15 lat oraz jedna dziewczyna.
Kluczowe dla powodzenia akcji ratowniczej było odpompowywanie wody ze szlamem, tak aby jej poziom, który w stosunku do standardowego podniósł się o około 3,6 metra, już dalej nie przybierał. Górnicy, którzy schronili się pod otworem wentylacyjnym byli w pułapce gdyż podniesienie się poziomu wody spowodowałoby ich niechybną śmierć. Sytuacja była dramatyczna, jeśli doszłoby do podniesienia się poziomu wody, górnicy konaliby na oczach przebywających 61 m wyżej towarzyszy pracy. Na szczęście Kopalnia Ludmiła, jak żadna inna, była przygotowana na walkę z żywiołem. Stałe zagrożenie zalaniem spowodowało, że w szybach zainstalowano pompy o olbrzymiej jak na owe czasy łącznej mocy 1 100 KM. Pompy te, pracujące w szybach: Möbius, Jan i Drzewnym w normalnych okolicznościach wypompowywały z kopalni ok. 12,5 m³/min, teraz, w obliczu katastrofy, pracowały ze zdwojoną mocą, pompując ok. 25,5 m³/min. Przy tak wydajnej pracy pomp poziom wody zatrzymał się na wysokości 3,6 m i przez dłuższy czas nie wzrastał. Napływ kurzawki zmniejszył się. Pompy pracowały nieprzerwanie i bezawaryjnie. Po 8 godzinach od katastrofy sytuacja uwięzionych górników pogorszyła się. Około godziny 11 w nocy, kurzawka zaczęła wpływać bardziej intensywnie. Woda osiągnęła poziom 4,2 m, odcięci górnicy stali po kolana w wodzie, odpoczywać mogli jedynie na zmianę, na niewielkich skrawkach podłoża. Jeden z górników pod otworem wentylacyjnym nie zdążył schronić się wyżej i zginął.
Pomimo intensywnego odpompowywania, przez następne 4 godziny, tj. do 3 w nocy, poziom wody pozostawał niezmieniony. Około 3 nad ranem nastąpiło przesilenie, woda zaczęła opadać, po około 20-25 cm na godzinę.
W czwartek, po blisko 20 godzinach akcji ratunkowej, zziębnięci i przemoczeni górnicy otrzymali żywność, gorącą herbatę i wino. Została do tego wykorzystana winda nad obudowanym żelazną rurą otworem wentylacyjnym. Po prowiant górnicy musieli podpływać czółnem naprędce skleconym z desek.
Woda opadała bardzo powoli. Dwaj górnicy, Ignacewski i Kraus, zniecierpliwieni przedłużającym się oczekiwaniem na pomoc, odłączyli się od przebywającej pod otworem wentylacyjnym grupy i po półgodzinnym błąkaniu się po zalanych chodnikach szczęśliwie dotarli do szybu.
Około godziny 20 w czwartek wieczorem na pomoc uwięzionym pod otworem wentylacyjnym szybem Möbius zjechała grupa robotników na czele z Ludwikiem Mauve. W chodniku było jeszcze prawie metr wody i szlamu. Grupie ratunkowej udało się zbliżyć na 60 kroków do miejsca gdzie schronili się górnicy. Dalej iść się nie dało – gasły lampki, informując o braku tlenu. Ratownicy nawiązali kontakt z górnikami spod otworu wentylacyjnego, którzy kierując się światłem i głosami dotarli szczęśliwie do grupy ratowniczej.
Po 30 godzinach od katastrofy, uwięzieni w „pułapce bez wyjścia" górnicy znaleźli się na powierzchni, wśród rodzin i przyjaciół, pod opieką lekarzy. Omdlewających i wychłodzonych transportowano do szpitala. Ocaleni górnicy opowiadali przede wszystkim o strachu, który im towarzyszył, szczególnie gdy woda się podnosiła a oni nie mieli już gdzie przed nią uciec.
BILANS OFIAR
Po przetransportowaniu ocalałych na powierzchnię zaczęto szukać pozostałych górników, którzy w chwili katastrofy pracowali we wschodniej części kopalni. Nadzieja, że będą oni żywi była nikła. Z opisów ówczesnej prasy wynika, że dla wszystkich oczywiste było, że obowiązkiem wobec współtowarzyszy jest kontynuowanie poszukiwań aż do znalezienia górników – żywych lub martwych. W akcji poszukiwawczej uczestniczyli również niektórzy z wcześniej uratowanych górników. W krótkim czasie, bo do około godziny 21 odnaleziono 3 ciała ludzi i 1 konia, w nocy wydobyto jeszcze 2 ciała ludzkie a w piątek rano 1.
W piątek, o godzinie 10, woda z zalanych chodników została wypompowana i rozpoczęły się przygotowania do wznowienia eksploatacji. Intensywnie kontynuowane były poszukiwania ciał pozostałych górników oraz oczyszczanie kopalni z naniesionego przez wodę szlamu. Akcja poszukiwawcza była bardzo niebezpieczna, nadal dochodziło do gwałtownych wypływów wody.
28 września poziom wody podniósł się niemal o metr. Do tego czasu wydobyto 10 ciał górników. 1 października rano odnaleziono kolejnych 5 ciał, a wieczorem tego samego dnia jeszcze jedno ciało. Oznaczało to, że znaleziono wszystkie 16 ofiar katastrofy z 24 września. Niewykluczone, że ich łączna liczba z czasem wzrosła, bowiem ówczesna prasa kilka dni po katastrofie donosiła „Z ocalonych robotników wskutek przeziębienia, braku powietrza i przestrachu umarło już kilku a prawdopodobnie, że i więcej z tych biedaków podobny koniec czeka, gdyż wielu jest bardzo chorych”.
POŻEGNANIE
29 września i 3 października miały się odbyć pogrzeby ofiar katastrofy. O pierwszym prasa doniosła: „Pochowano więc dzisiaj [29 września] o 8 rano 10 ludzi ciężkiej pracy, wydobytych z ciemnych podziemi. Trudno zaiste opisać straszne wrażenie, jakie sprawiał kondukt z 5 czarnych i 5 białych trumien złożony. Serce się rozdzierało na widok tych trumien, mieszczących w sobie ciała tych nieszczęsnych, którzy życiem przepłacili trudy swe, dla szukania nędznego wyżywienia dla siebie i swoich rodzin. Towarzyszyło temu smutnemu pochodowi przeszło 600 górników z dyrektorem kopalni p. Mauve oraz ze wszystkiemi urzędnikami na czele, a także mnóstwo osób prywatnych, którzy się przyłączyli, odprowadzając na cmentarz we wsi Niwce się znajdujący”. Jeżeli ufać relacji prasowej, niemal połowa ówczesnych mieszkańców osad przyszłego Sosnowca brała udział w tej smutnej ceremonii.
Według zapewnień prasy relacjonującej katastrofę, rodziny tragicznie zmarłych górników miały otrzymywać „pensye miesięczne” z istniejącej Kasy Oszczędności a od zarządu kopalni wsparcie nadzwyczajne. Także współwłaściciel firmy, która była odbiorcą węgla z kopalni Ludmiła ofiarował dla wdów i sierot znaczącą kwotę.
DLACZEGO?
Znamy już przebieg katastrofy, czas na pytanie o jej przyczyny. Czy, zgodnie z dostępnymi do tej pory informacjami, winę ponosi kierownictwo kopalni, które poleciło „rabowanie” czyli odzyskiwanie drewnianych stempli podtrzymujących strop chodników, w wyniku czego nastąpił zawał i do kopalni wdarła się kurzawka? Czy też może prawdziwa jest druga hipoteza, mówiąca o tym, że katastrofę spowodowała zachłanność właścicieli kopalni, którzy zdecydowali o eksploatacji bogatych pokładów węgla pod Czarną Przemszą, której wody zmieszane z piaskiem zalały kopalnię i spowodowały jej „zapadnięcie”?
Obie hipotezy, często powtarzane w dotychczasowych publikacjach, po lekturze powyższego artykułu, należy potraktować w kategorii legendy. Najbardziej wiarygodne, nie tylko z racji autorstwa, wydają się wnioski Raportu Dozoru I Górniczego Okręgu Królestwa Polskiego, w którym czytamy m. in.: „(…) w pobliżu drugiego wschodniego uskoku znajdowały się zawodnione piaski i szlamy, z których mogła przeniknąć woda 24 września. Znajdująca się niedaleko uskoku woda kropla po kropli rozmywała (wypłukała) poddające się rozmyciu skały tworząc otwór, tak że pozostałe skały nie mogły przeszkodzić naciskowi wody, która momentalnie przedarła się do kopalni w ilości około 56 m³, zatapiając ją do dwóch sążni nowego poziomu wód górniczych. Robotnicy ze wschodniej części kopalni nie zawsze zdążyli uciec, część z nich była porwana przez wodę i utopili się, część schroniła się w wyższej części pochylni gdzie znajdował się otwór wentylacyjny…… Biorąc pod uwagę budowę geologiczną miejsca leżącego nad wschodnią częścią kopalni i zapobiegając na przyszłość podobnym nieszczęśliwym wypadkom Okręgowy Inżynier Górniczy I Okręgu nakazał bezwzględnie zamknąć wschodnią część kopalni Hrabia Renard, oraz oddzielić ją od kopalni (szybów) i łączącego wykonanego przekopu, na co kierownictwo kopalni wyraziło zgodę.”
MIT
Skąd wzięły się dotychczas funkcjonujące, tak dalekie od prawdy informacje o wdarciu się wód z Czarnej Przemszy i "zapadnieciu się" kopalni oraz o dwustu ofiarach śmiertelnych katastrofy ? Kiedy powstał „mit kopalni Ludmiła”?
Jako jednego z "winnych" można wskazać Andrzeja Niemojewskiego. Ten poeta, pisarz a jednocześnie religioznawca i społecznik, ma w życiorysie kilkuletni epizod sosnowiecki (1892-97), podczas którego był zatrudniony jako urzędnik w jednym z miejscowych towarzystw górniczo-hutniczych. W roku 1896 opublikował zbiór opowiadań pt. Listopad. Bohaterką jednego z nich była "Stara wariatka", młoda mężatka, która w katastrofie w kopalni Ludmiła straciła dopiero co poślubionego męża. W utworze nie pada nazwa Ludmiła, kopalnia nosi nazwę Błogosławieństwo Boże. Jednak na podstawie odniesień topograficznych w opowiadaniu: rzeki Przemszy, Radochy, szybu Zygmunt oraz przyczyny śmierci młodego górnika (w tym miejscu autor wyjątkowo pofolgował apokaliptycznym wizjom), jednoznacznie wskazują na to, że Niemojewski opisywał katastrofę w kopalni Ludmiła.
O ile fantazje autora „Starej wariatki”, który nie miał w zamyśle dołączenia do klasyków polskiej szkoły reportażu, można zrozumieć, o tyle niebadających źródeł regionalistów czy historyków „dokumentujących” historię regionu, już trudno zrozumieć. Po II wojnie światowej w informacjach o katastrofie, mocno eksponowany był wątek zachłanności kapitalistycznych właścicieli kopalni, którzy dla zysku nie wahali się ryzykować życia robotników oraz wykorzystywać dzieci do ciężkiej fizycznej pracy, choć to drugie w XIX wieku było powszechne w zakładach przemysłowych. W kopalni Ludmiła najmłodsza zidentyfikowana ofiara katastrofy miała lat 15, kolejnych sześć nie przekroczyło 20 roku życia, wśród nich młoda kobieta. Dzięki materiałom archiwalnym wiemy, że w katastrofie w kopalni Ludmiła zginęli:

Imię Nazwisko Wiek
1 Henryk Budnik 31
2 Daczuk
3 Jan Englisz 15
4 Faren (Fahren) 20
5 Władysław Frankiewicz 39
6 Hugo Hanke 17
7 Marianna Kudera 17
8 Jan Maj 21
9 Maksymilian Modelski 23
10 Jan Opler 30
11 Karol Podolski 17
12 Seneka
13 Józef Słuczka 20
14 Maksymilian Sroka 20
15 Kasper Śliwiński 39
16 Tadeusz Urbańczyk 35

Nieznane pozostają miejsca pochówku i wiek górników: Daczuk i Seneka.
KONIEC I POCZĄTEK
Najprawdopodobniej tragedia w kopalni Ludmiła była pierwszą tak dużą katastrofą w zagłębiowskim górnictwie, choć jej rozmiar był faktycznie zdecydowanie mniejszy, niż dotychczas powszechnie przyjmowano. Kopalnia funkcjonowała jeszcze do końca roku 1881, permanentnie borykając się z zagrożeniem zalaniem.
Ludwik Mauve, zarządzający majątkiem Sielce-Modrzejów, a od 1884 Gwarectwem Hrabia Renard, zdawał sobie sprawę z ograniczonych możliwości jej rozwoju. W związku z tym uruchomił kilka nowych kopalń (Wilhelmina, Joanna) a przede wszystkim zarządził zgłębianie szybów Renard i Eulenburg. Szyby te dały początek przeszłej kopalni Hrabia Renard (tak, nosiła tę samą nazwę co kopalnia, w której doszło do katastrofy), nazwanej następnie Sosnowiec, a przez krótki czas Stalin. Kopalnia wrosła w przemysłowy krajobraz miasta, stanowiąc miejsce zatrudnienia dla tysięcy górników przez niemal 120 lat.
Gwarectwo nie zapomniało o kopalni Ludmiła. Rosnące zapotrzebowanie na węgiel w przededniu I wojny światowej i na początku lat 20. XX wieku przyczyniło się do podjęcia prób jej odwodnienia i ponownego uruchomienia. Były one jednak nieudane, mimo znaczących nakładów finansowych i zbudowania nowej części powierzchniowej kopalni. Te niepowodzenia wpłynęły zapewne na podtrzymanie złej sławy kopalni, jako miejsca straszliwej katastrofy. Kopalnia Ludmiła została odtopiona w końcu lat 50. XX wieku. Jej szyby zasypano pod koniec lat 90., wraz z likwidacją kopalni Niwka-Modrzejów, do której rejon Ludmiła należał w okresie powojennym.
Do sprostowania pozostaje tylko jedno: usunięcie katastrofy w sosnowieckiej kopalni Ludmiła z pierwszego, jakże mało chlubnego miejsca, wśród najtragiczniejszych wydarzeń w historii polskiego górnictwa.

Witold Wieczorek
współpraca: Włodzimierz Wieczorek

Bibliografia (wybór):
I. Źródła archiwalne:

1. Archiwum Państwowe w Katowicach:
- Gwarectwo Hrabiego Renard w Sosnowcu 1712-1945 [1950],
- Akta Gminy Zagórze 1832-1951,
- Akta stanu cywilnego Parafii Rzymskokatolickiej w Zagórzu, dawniej w Niwce [1898-1825] 1826-1909,
2. Archiwum Państwowe w Łodzi:
- Rząd Gubernialny Piotrkowski [1807-1866] 1867-1917.

II. Czasopisma i publikacje:
1. Kurjer Warszawski, Rocznik 1871, 1872, 1880,
2. Gazeta Warszawska, Rocznik 1871, 1880,
3. Wiek, Rocznik 1876, 1880,
4. Tydzień, Rocznik 1879, 1880,
5. Gazeta Handlowa, Rocznik 1880,
6. Gazeta Przemysłowo-Rzemieślnicza, Rocznik 1872, 1875,
7. A. Niemojewski, Listopad, Lwów 1896.

Posty: 27771
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Karolina Kot » wtorek 14 lut 2017, 21:06

Z zapartym tchem czytałam ten artykuł i podziwiam ogrom pracy, wykonany przez pana Witolda Wieczorka. Domyślać się mogę jedynie, ile czasu mogło zająć dotarcie do tych wszystkich archiwalnych informacji i przejrzenie stosów dokumentów. To musiała być benedyktyńska praca i świadczy o tym zarówno cytowany materiał źródłowy, jak i sumienność Autora, którego znam osobiście i bardzo cenię. Chylę czoło, zwłaszcza przed tym, że prawda nareszcie ujrzała światło dzienne. Okazała nie tak tragiczna, jak dotychczas ją przedstawiano, mimo wszystko jednak pozostała tragiczną.


Niestety, z przykrością stwierdzam, że i ja przyłożyłam rękę do powstania "mitu kopalni Ludmiła", gdy nieświadoma tak ogromnych nieścisłości w tej kopalnianej legendzie posiłkowałam się jedynie dostępnymi ogólnie informacjami, w tym głównie artykułem zamieszczonym swego czasu w Gazecie Wyborczej, autorstwa nieżyjącego już regionalisty, pana Ireneusza Łęczek. Uznałam - jak widać niesłusznie - iż są to informacje poniekąd potwierdzone. Wypadek opisałam wiele lat temu na innym Forum. Nikt mnie wtedy nie tyrpnął, nikt zwyczajnie nie powiedział "hej, możesz się mylić, to wymaga dalszego zbadania, to może nie być tak, jak to opisujesz". Wszystko zostało w tej formie, atrakcyjnej, ze zdjęciami - i tym samym dołożyłam w tej sprawie oliwy do ognia.

W tekście pana Witolda mocno zasmucił mnie akapit, który - być może niesłusznie, bo nie znam tak naprawdę zamysłów Autora - wzięłam mocno do siebie.
O ile fantazje autora „Starej wariatki”, który nie miał w zamyśle dołączenia do klasyków polskiej szkoły reportażu, można zrozumieć, o tyle niebadających źródeł regionalistów czy historyków „dokumentujących” historię regionu, już trudno zrozumieć."

Zabolało mnie mianowicie słowo "dokumentujących", ujęte w cudzysłów. Bo poniekąd dotyczyło także i mnie.

Czytam wiele książek, opracowań, studiuję stare mapy, śledzę prasę, ale nie jestem historykiem. Nie nazwałabym się nawet regionalistą i nie chcę kogoś takiego udawać. Robię to, co jest moją pasją.
Mimo to uważam, że ja także dokumentuję historię, chociaż w inny sposób. Co prawda w wolnych chwilach nie wybiorę się do IPN albo Archiwum i nie będę spędzała czasu przedzierając się przez pożółkłe papiery, bo tego po prostu nie lubię i nie mam zamiaru robić czegoś wbrew sobie. Wolę przedzierać się przez krzaki, szukać i upamiętniać różne miejsca, o których ludzie dawno już zapomnieli. To inny sposób, ale moim zdaniem też ważny. I bardzo sobie cenię wszelkie uwagi, wszystkie sprostowania, podpowiedzi słowem - każdą fachową i niefachową informację, która naprowadziłaby mnie na właściwy trop. Cenię sobie książki.
Jako amator zawsze będę się posiłkowała opracowaniami przygotowanymi przez innych ludzi, historyków i pójdę już "na gotowe". Nie pojadę sprawdzać informacji do wpisu na Forum w archiwaliach, bo to jest tylko Forum dla ludzi z pasją, nie wywód naukowy. Tu można się pomylić, można się wzajemnie poprawiać, Forum żyje. Mam jednak świadomość, że należy brać odpowiedzialność, za to, co się pisze i dlatego postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, by zaistniałą sytuację, która - nie ukrywam - jest dla mnie trudna - naprostować.
To tyle.

Swoją drogą jednak, wczytując się w tekst pana Wieczorka, wyobraziłam sobie pogrzeb ofiar katastrofy i pomyślałam, czy nieszczęśników tych nie złożono, jak to było wówczas praktykowane, we wspólnej mogile?
29 września i 3 października miały się odbyć pogrzeby ofiar katastrofy. O pierwszym prasa doniosła: „Pochowano więc dzisiaj [29 września] o 8 rano 10 ludzi ciężkiej pracy, wydobytych z ciemnych podziemi. Trudno zaiste opisać straszne wrażenie, jakie sprawiał kondukt z 5 czarnych i 5 białych trumien złożony".
Dzięki materiałom archiwalnym wiemy, że w katastrofie w kopalni Ludmiła zginęli:
1 Henryk Budnik 31
2 Daczuk
3 Jan Englisz 15
4 Faren (Fahren) 20
5 Władysław Frankiewicz 39
6 Hugo Hanke 17
7 Marianna Kudera 17
8 Jan Maj 21
9 Maksymilian Modelski 23
10 Jan Opler 30
11 Karol Podolski 17
12 Seneka
13 Józef Słuczka 20
14 Maksymilian Sroka 20
15 Kasper Śliwiński 39
16 Tadeusz Urbańczyk 35
Nieznane pozostają miejsca pochówku i wiek górników: Daczuk i Seneka

Ostatnia informacja sugeruje, że być może udałoby się przynajmniej podjąć próby odszukania grobów ofiar "Ludmiły", chociaż mam osobiście ogromne wątpliwości, czy zachowały się one po tylu latach.
Ze swojej strony byłabym zainteresowana takimi poszukiwaniami, chociażby w ramach swoistej rekompensaty za powstały - także z mojej przyczyny - zamęt w sprawie tej kopalni.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 306
Rejestracja: czwartek 02 kwie 2015, 19:59

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: PL_Sheep » wtorek 14 lut 2017, 21:58

Karolina napisała:
"Zabolało mnie mianowicie słowo "dokumentujących", ujęte w cudzysłów. Bo poniekąd tyczyło się także i mnie."

Wiesz że jeżdżąc do Sosnowca nigdy nie zwrócił bym uwagi ze kiedyś w tym miejscu była kopalnia? Że kiedyś wydażyła się taka tragedia? Biorąc pod uwagę czym w życiu się zajmuje patrzyłem na to troszeczkę inaczej przez moją codzienność. Jednak jeśli nie było Twojego opisu czy pojawił by się ten opis prawdziwy. Chyba nie.

Nie ma co brać takich sytuacji tak bezpośrednio do siebie.

Posty: 27771
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Karolina Kot » środa 15 lut 2017, 21:27

Masz rację, za bardzo wzięłam wszystko do siebie.
Porozmawiałam z panem Witoldem, moja zraniona duma już się zagoiła, a ja, uzbrojona w nowe wiadomości, ruszyłam na poszukiwania grobu ofiar "Ludmiły".
Z tego, co udało się ustalić panu Wieczorkowi, prawdopodobnie dziesięć osób spoczęło na starej części cmentarza parafialnego w Sosnowcu - Niwce. Biorąc pod uwagę opis pogrzebu i charakter podobnych pochówków górniczych z terenu Śląska i Zagłębia w tamtym okresie, jestem niemal pewna, że była to mogiła zbiorowa.
Być może podoba do tej z cmentarza w Sosnowcu - Zagórzu, skrywającej zwłoki górników kopalni "Hrabia Renard". W naszym przypadku także obstawiałabym miejsce przy głównej alejce, w centrum cmentarza.

Niestety, po kilkukrotnym, dosyć dokładnym przejrzeniu niweckiej nekropoli muszę stwierdzić z przykrością, że nic podobnego nie zachowało się do dziś, chociaż mam pewną śmiałą teorię, dotyczącą tego grobu, ale obawiam się, że nie uda mi się jej nigdy potwierdzić. Musiałby on zniknąć stosunkowo dawno, skoro w ludzkiej świadomości nie ma już po nim śladu.
Mam wątpliwości, czy ewentualne rozwiązanie przyniesie wizyta na plebanii, bo w księgach parafialnych zapewne odnotowane będą nazwiska, daty i przyczyna śmierci, ale już niekoniecznie miejsce pochówku.
Zobaczymy co przyniesie czas.
Załączniki
Niwecki cmentarz (4).JPG
Niwecki cmentarz (4).JPG (106.56 KiB) Przejrzano 14748 razy
Niwecki cmentarz (1).JPG
Niwecki cmentarz (1).JPG (103.55 KiB) Przejrzano 14748 razy
Niwecki cmentarz (5).JPG
Niwecki cmentarz (5).JPG (139.74 KiB) Przejrzano 14748 razy
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 27771
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Karolina Kot » środa 16 maja 2018, 15:21

Przyznaję, że sprawy grobów dotychczas nadal nie ruszyłam.

I z przykrością stwierdzam, że kolejny raz zacytowano w prasie - jak już dziś wiemy - nieprawdziwy opis katastrofy w kopalni "Ludmiła", zamieszczony przed laty przeze mnie na Mapie Kultury. Niestety, tamtego wpisu nie mogę już edytować, a tymczasem na portalu sosnowiec.naszemiasto.pl umieszczono informację o 200 ofiarach tej tragedii, a autorzy najwyraźniej bazowali na moim opisie wydarzeń, nie zadając sobie trudu odszukania w sieci nowszych ustaleń, o których pisał pan Witold Wieczorek.
A naprawdę nie trzeba głęboko tych informacji szukać.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 27771
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Karolina Kot » wtorek 01 paź 2019, 07:14

Dwieście ofiar to tylko legenda, ale Ludmiła stała się przeklęta

Na liście górniczych katastrof sosnowiecka kopalnia Ludmiła przodowała przez niemal półtora wieku.
Liczba ofiar - około dwustu - robi wrażenie także dziś. O ile to prawda.


- Najstarsze mapy tego rejonu, jakimi dysponujemy, pochodzą z XIX wieku. Wynika z nich, że kopalnia nazywana zwyczajowo Ludmiłą prowadziła eksploatację od 1850 roku. Eksploatowała węgiel położony płytko, do około 50 metrów głębokości – opisuje Włodzimierz Mosór, dyrektor Archiwum Dokumentacji Mierniczo-Geologicznej Wyższego Urzędu Górniczego. – I nie była jedyną kopalnią, w tym obszarze działało przez lata około 15 takich zakładów – dodaje. W historii – i to niezbyt chlubnie – zapisała się właściwie tylko Ludmiła.

Straszliwa przepaść

„Ukazała się czarna, straszliwa przepaść, w głąb jej runęły rampy, wagoniki, tłumy pracujące, a po chwili wszystko znikło jak przerażające widzenie, zalane buchającą zewsząd wodą” – na pięciu zaledwie stronach znalazł się sugestywny opis śmierci setek górników.

Pisarz i poeta Andrzej Niemojewski w zbiorze „Listopad” wydanym w 1896 r. zawarł opowiadanie pt. „Stara warjatka”. Choć to dzieło literackie, przez lata uznawane było za wiarygodne źródło wiedzy o katastrofie z 24 września 1880 r. Autor, który ponad 10 lat po tragicznych wydarzeniach przebywał w Sosnowcu, pisał o zalanym wodą kraterze po kopalni. Jako przyczynę wymienia rabunek, czyli odzyskiwanie drewna ze stempli w kopalnianych chodnikach. Opisuje też zagrożenie kurzawką – pojawiającą się w podziemiach wodą z mułem i luźnym gruntem, która wypływa pod ogromnym ciśnieniem, wreszcie pisze o samej katastrofie. Prawdopodobnie tak właśnie narodziła się legenda. W jej powstaniu pomógł też zapewne pech kopalni Ludmiła. Nigdy nie udało się w niej przywrócić wydobycia, woda wciąż pojawiała się w wyrobiskach, doszło też do pożaru. Ludmiła stała się przeklęta, a jej chodniki uznano za zbiorową mogiłę dwustu osób – w tym pracujących tam dzieci, które potopić miały wody Przemszy.

Kretowisko pod miastem

Jak mówi Mosór, dziś ta część Sosnowca to prawdziwe kretowisko, bo pod ziemią jest gęsta sieć wyrobisk korytarzowych: – 140 lat temu system wydobycia był zupełnie inny, eksploatację prowadzono między chodnikami, część węgla zostawiano, by nic się nie zawaliło. Węgiel urabiano ręcznie lub strzelano, potem konie ciągnęły urobek wózkami do szybu. Ale węgiel wokół Ludmiły – mimo katastrofy – kusił przez kolejne dziesięciolecia. Kilka razy próbowano uruchomić kopalnię, wreszcie jej obszar eksploatacji i szyby włączono do kopalni Niwka-Modrzejów
Zygmunt Witkowski pracował w niej przez ponad 30 lat – pod dawnymi szybami Ludmiły sprawdzał zawartość metanu. – Nigdy go nie było, za to chodniki były zawodnione, więc zawsze brałem szachciok, czyli wodoodporne ubranie – wspomina.

– W latach 60. najdalej zaszli ratownicy, którzy powyciągali z wyrobisk Ludmiły stare skórzane hełmy i pordzewiałe karbidki. A Stefan Bielecki, emerytowany inżynier mierniczo-geologiczny kopalni Sosnowiec, dodaje: – To nie żadna legenda, Niwka interesowała się tym rejonem, więc odwodniła go, a kiedy ratownicy weszli do wyrobisk, to znaleźli wózek, przyrządy strzelnicze i buty dziecięce, z czego wynika, że pracowały tam także dzieci.

30 godzin czekania na ratunek

Witold Wieczorek to regionalista, którego fascynuje przeszłość Sosnowca. W historii Ludmiły nie zgadzały mu się fakty. Najpierw ten podstawowy – w katastrofie z września 1880 r. miało zginąć więcej osób, niż kiedykolwiek w kopalni pracowało. Zaczął więc trwającą wiele miesięcy wyprawę po bibliotekach i archiwach. Jest przekonany, że dotarł do prawdy o wydarzeniach sprzed lat.

– Kopalnia od początku była zagrożona wodą, a głębienie szybów stale napotykało na problemy związane z kurzawką – mówi Witold Wieczorek. – Radzili sobie z tym w różny sposób, był nawet rok, kiedy kopalnia stała. Inżynierowie zdawali sobie sprawę, że to zagrożenie jest realne, ale prawdopodobnie wyliczenia okazały się niedokładne. W pewnym momencie górnicy zbyt blisko podeszli w zawodnione tereny, pod wpływem ciśnienia woda przedostała się na niższy poziom kopalni.

Według dokumentów, do których dotarł badacz, woda zalała kopalnię od strony zachodniej – przeciwległej do Przemszy. Z jednej części, w której pracowało 130 osób, załoga szybko ewakuowała się na powierzchnię. Tam, gdzie pojawiła się kurzawka, udało się to tylko niektórym. Część górników zginęła w trakcie napływu mas wody, a część uciekła do wyżej położonych wyrobisk.

– Co najmniej kilkunastu górników schroniło się pod odwiertem badawczym na głębokości około 50-60 metrów. Słyszeli tych z powierzchni, ale nie mogli się wydostać, bo odwiert był zbyt wąski – opisuje Wieczorek. – Te osoby w większości przeżyły, choć z tej grupy zginęło dwóch górników, którzy chcieli poszukać innego wyjścia po chwilowym opadnięciu wody. Tyle że woda znów przybrała.

Pozostałym cierpliwość bardzo się opłaciła. W Ludmile pracowały wtedy największe górnicze pompy w Zagłębiu, dzięki nim – walcząc z czasem – udało się powstrzymać napływ wody. Grupa zebrana pod odwiertem na ratunek czekała jednak aż 30 godzin. Górnicy stali w wodzie, zziębnięci i odcięci od świata. Gdy wyszli na powierzchnię, pompowanie wody wciąż trwało. Rozpoczęto też poszukiwania zaginionych. W ciągu kilku dni znaleziono ciała 16 osób. Według ustaleń Wieczorka najmłodsza ofiara miała 15 lat, a najstarsza – 39. Wśród nich była też 17-letnia dziewczyna.

Tomasz Nieć
27 września 2019
Źródło: sosnowiec.wyborcza.pl
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 2
Rejestracja: czwartek 18 cze 2015, 11:48

Re: Sosnowiec - kopalnia "Ludmiła"

Postautor: Oskar » wtorek 06 paź 2020, 21:51

Jakby ktoś miał ochotę, co zrozumiałe liczba miejsc ograniczona.
https://www.biblioteka.sosnowiec.pl/ind ... 15-10-2020

140. rocznica katastrofy górniczej w Kopalni Renard/Ludmiła – fakty i mity [15.10.2020]

Zagłębiowska Mediateka, Instytut Zagłębiowski i Muzeum w Sosnowcu serdecznie zapraszają na kolejne spotkanie w ramach cyklu „Zagłębiowskie Czwartki”. Spotkanie odbędzie się 15 października 2020 o godz. 17.00 w Auli Zagłębiowskiej Mediateki przy ul. Kościelnej 11, a naszym i Państwa gościem będzie regionalista - Witold Wieczorek, który opowie o katastrofie górniczej w Kopalni Renard/Ludmiła.

Wstęp możliwy tylko z bezpłatną wejściówką (50 wejściówek do odbioru w Informatorium Zagłębiowskiej Mediateki – poziom I, w godz. otwarcia placówki. Jedna osoba może pobrać maksymalnie 2 wejściówki).

Przypominamy o obowiązkowych maseczkach, dezynfekcji rąk i zachowaniu dystansu.


phpbb 3.1 styles demo

Wróć do „Kopalnie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości