Wyprawa do Torunia została zainicjowana doniesieniami prasowymi o pracach restauracyjnych, prowadzonych w mieście na rzecz przedwojennych napisów. Bardzo nam się ta inicjatywa spodobała i trzeba przyznać, że jej propagatorzy mają absolutną rację, że tego typu relikty mają potencjał, by stać się atrakcjami turystycznymi.
W każdym razie nas do wyprawy zachęciły.
Grudniowe dni są krótkie, a mieliśmy ich do dyspozycji tylko dwa, ale za to w jednej kieszeni miałam przygotowaną jeszcze w domu karteczkę ze spisem adresów ze strony Literołapa czyli pana Kamila Snochowskiego, a w drugiej darmową mapkę z Centrum Informacji Turystycznej, więc zwiedzanie odbywało się jak po sznurku. Przy okazji zinwentaryzowaliśmy kilka
strzałek LSR z okresu II Wojny Światowej.
Po wizycie w Piernikowym Mieście stwierdziłam, że wszystkie poniższe posty powinny być zapisane pismem gotyckim i zakończone strzelistymi łukami. Jestem "nagotykowana" na jakieś dwa miesiące.
Zapraszam na spacer ulicami Torunia w poszukiwaniu śladów po starych napisach oraz zachęcam do podziwiania tych już odnowionych.
Ponieważ młyny zawsze jakoś tak były bliskie mojemu sercu, rozpocznijmy zatem wyprawę niestandardowo, czyli nie od Starówki. Oto napisy, które wyłoniły się podczas remontu budynku administracyjnego Toruńskiego Młyna Parowego Leopolda Rychtera. Zobaczymy je od strony ulicy Dworcowej, na zachodnim szczycie obiektu.
Lokalizacja
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."