W chwili, gdy piszę te słowa, na kirkucie w Mstowie trwają prace, mające na celu uratowanie nagrobków spoczywających na dnie Warty.
Przez ponad 70 lat na dnie Warty we Mstowie leżały pozostałości tamtejszego cmentarza żydowskiego. Ułomki i całkiem pokaźne fragmenty macew wydobyli w ostatnich dniach archeolodzy z Łodzi. Biorą oni udział w projekcie "Miejsca pamięci i zapomnienia"
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej Pojawienie się młodych badaczy we Mstowie to rezultat projektu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego "Miejsca pamięci i zapomnienia. Badania interdyscyplinarne na północnych terenach Jury Krakowsko-Częstochowskiej". Akcja jest powiązana z Narodowym Programem Rozwoju Humanistyki.
- Ideę mamy taką, że najpierw w wyznaczonych miejscowościach pojawiają się antropolodzy kulturowi. Studenci i wykładowcy w rozmowach z ludźmi poznają lokalne opowieści o dziwnych wydarzeniach, poznają historie wręcz legendarne - wyjaśnia dr Olgierd Ławrynowicz, archeolog z Uniwersytetu Łódzkiego, a prywatnie, poprzez mamę mstowiankę, miłośnik regionu. - Na tej podstawie typowane są miejsca takie jak cmentarze, kapliczki itp., gdzie mogliby zapuścić oko archeolodzy. Wówczas pojawiamy się my i rozpoczynamy pracę.
Jednym z takich miejsc było wypłycenie Warty tuż przy mało znanym kirkucie we Mstowie
- Od lat ludzie mówili u nas o tym, że podczas okupacji niemiecki burmistrz Klubsch nakazał rozbiórkę żydowskiego cmentarza - opowiada wicewójt gminy Adam Markowski. - Kiedy na miejscu zjawili się archeolodzy, wszystko się potwierdziło.
Rozkopano część śmieciowego rumowiska na nabrzeżu meandrującej tu rzeki i już tam natrafiono na fragmenty nagrobków. Dużo więcej znaleziono w rzece. Przez lata macewy tak upodobniły się do naturalnych tu kamieni wapiennych, że niełatwo było odróżnić jedne od drugich.
- Trochę pomógł nam niski stan wody, ale też ciężki sprzęt, którym wspomógł nas tutejszy przedsiębiorca Marek Dewódzki - dodaje Olgierd Ławrynowicz. - Zebraliśmy ponad 100 fragmentów nagrobków. Teraz czas je zinwentaryzować i opisać. Na części z nich znajdują się dość czytelne napisy w alfabecie hebrajskim i symbole charakterystyczne dla kultury żydowskiej.
Magazyn znalezisk zorganizowano naprędce w piwnicach urzędu gminy. Wójt Markowski chodzi pomiędzy macewami jak po muzeum i zdradza swoją pasję historyczną: - Od pewnego czasu dbamy o przywracanie pamięci historycznym miejscom w naszej gminie. W wielu miejscach Mstowa i okolic postawiliśmy kilkanaście tablic przypominających o obiektach, których już nie ma, albo takich, które zmieniły swoje funkcje. Staramy się też dotrzeć do archiwalnych zdjęć.
Taka tablica jest m.in. przy cmentarzu żydowskim, czyli mniej więcej tam, gdzie znajdowała się kiedyś barokowa bożnica, zburzona już po wojnie. Dziś wiedzie tamtędy asfaltowa droga.
Gmina zadbała nie tylko o zabytki żydowskie, oznaczyła również inne nieistniejące już obiekty, o których mało kto pamięta - np. dawny dwór czy kościół św. Stanisława, w którego miejscu wybudowano przed laty zlewnię mleka.
Co dalej ze znaleziskiem z Warty?
- Sądzę, że zasadnym będzie zebranie tych fragmentów macew i zbudowanie z nich lapidarium pamięci tutejszych Żydów - mówi archeolog.
- Być może uda nam się w porozumieniu z odpowiednimi organizacjami lub fundacjami oczyścić teren cmentarza, gdzie do dziś zachowało się kilka nagrobków - dodaje Adam Markowski.
gazeta.plWśród ocalonych reliktów są także fragmenty żeliwnych tabliczek. Dotychczas znałam takie macewy jedynie z kilku przykładów z Częstochowy, Radomska, niedawno także z Żarek no i - oczywiście - z Krzepic.
Poniżej zdjęcia, które wykonałam zaledwie kilkanaście dni przed rozpoczęciem prac przy cmentarzu.
Proszę zwrócić uwagę na solidnie opracowaną tablicę informacyjną.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."