Narożnik budowli jest oberwany, a na elewacji widoczne są ślady pozostawione przez gąsienice bojowego pojazdu, który prawdopodobnie nie wyrobił na zakręcie pomiędzy domami.
Wszyscy lokatorzy siedzieli w piwnicy w pralni. Było to pomieszczenie wyznaczone na schron przeciwlotniczy. Na ścianie domu była strzałka i napis LSR (LuftschutzRäume). Razem z nami było trzech niemieckich żołnierzy, którzy przyszli do piwnicy, żeby się ogrzać. W pewnym momencie przebywający z nami pan Kucharczyk poszedł do innej piwnicy znajdującej się od strony drogi po mleko do swojej wnuczki. Przybiegł za chwilę i przyciszonym głosem powiedział szybko: "Rosjanie są na ulicy.
Żołnierze zabrali karabiny, szybko wyskoczyli z piwnicy i schowali się za ceglanym budynkiem gospodarczym na podwórku. Po chwili rozległa się ostra kanonada. Nikt oczywiście nie opuścił naszego schronu. W pewnym momencie zatrzęsło bardzo mocno całym domem, nie wiedzieliśmy co się stało. Po chwili zrobiło się zamieszanie i usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach do piwnicy. Byłem mały i ciekawy, więc pierwszy byłem przy schodach. To byli rosyjscy żołnierze. Jeden z nich leżał na betonowej podłodze w samym mundurze ciemnego koloru, obok niego leżała okrągła czapka oficerska. Dwóch innych w charakterystycznych kufajkach. "Wody daj, wody daj!" Pani Lizoń przyniosła wody w szklance. Przyglądałem mu się uważnie, miał przestrzeloną twarz, z rękawa wyciekała krew. Żołnierze rozpruli rękaw. Ramię też było przestrzelone. Po chwili do piwnicy przynieśli innego żołnierza i położyli go na dwóch krzesłach obok pieca. Miał wyrwane plecy, chodziłem obok niego i dotykałem, bo nie wiedziałem o co tu chodzi."
Co w takim razie działo się na zewnątrz? "To wyjaśniło się, kiedy pozwolono mi też wyjść z piwnicy. Pod ścianą sąsiedniego domu leżało sześciu zabitych radzieckich żołnierzy. Prawdopodobnie byli to ci sami, których pan Kucharczyk widział na drodze. Zginęli od serii z karabinów maszynowych niemieckich żołnierzy, którzy wybiegli z naszej piwnicy. Strzelanina pomiędzy domami ściągnęła ostry ogień ciężkiego karabinu maszynowego, którego stanowisko prawdopodobnie znajdowało się na skraju lasu. Świadczą o tym ślady po kulach na ścianach obydwu domów. Co tak mocno wstrząsnęło naszym domem? To sowiecki czołg zostawił wyraźne ślady na ścianie. Być może jego kierowca chciał szybko wjechać pomiędzy budynki i nie wyrobił na zakręcie. Miejsce było bardzo dobrym stanowiskiem do ostrzału lewego skrzydła stanowiska Obrony Przeciwlotniczej na Duklach.
Poległych żołnierzy pochowano po przeciwnej stronie drogi w ogrodzie posesji Skrzypców. Jeszcze wiosną 1945 roku ciała ekshumowano i pochowano w Ptakowicach. Wspomina pani Skrzypiec: "Pamiętam jak przyjechała furmanka, ciała załadowano i obsypano wapnem".
"Obok szopy leżał jeden rosyjski żołnierz. Przy nim znaleźliśmy brezentową torbę, a w niej kawałek ciemnego wojskowego chleba. Ponieważ nie było co jeść torbę zabraliśmy, a chleb został rozdzielony na mniejsze kawałki. Wojskowa torba pozostała do dnia dzisiejszego".
Henryk Paliga, Górniki.
Źródło informacji