Koniec I Wojny Światowej przyniósł wielki kryzys, zwłaszcza w pokonanych Niemczech, ale także na ziemiach niedawno jeszcze należących do austro-węgierskiej Monarchii. Linia kolejowa Racibórz - Krzanowice - Chuchelna - Opawa została otwarta w czasach prosperity w 1895 roku z inicjatywy księcia Timoleona von Lichnovsky, przede wszystkim by ułatwić działanie fabryk należących do księcia.
Jednak w 1919 roku linią, poza nielicznymi którzy mieli pracę i do niej dojeżdżali, podróżowali w większości przemytnicy spirytusu. Wobec wysokiego bezrobocia i zapaści gospodarczej było to dla wielu rodzin jedyne źródło utrzymania. Przewozili wspomniany spirytus z terytorium nowo powstałej Czechosłowacji na teren Niemiec narażając się na ujęcie przez straż graniczną i finansową, a nawet narażając własne życie.
Tak było wczesnym porankiem, między czwartą a piątą 24 października 1919 roku.
Pociąg pasażerski jechał od Chuchelnej w stronę Krzanowic, tutaj na krótkim dwutorowym odcinku miał minąć się z pociągiem towarowym jadącym od Raciborza. Z powodu gęstej mgły skład towarowy jechał spóźniony, a jego maszynista chcąc nadrobić czas jechał o wiele za szybko, ponadto z powodu fatalnej widoczności źle ocenił odległość. Miał zatrzymać się i przepuścić pociąg osobowy na wspomnianym dwutorowym odcinku w rejonie stacji w Krzanowicach. Zatrzymał się, ale już za ostatnim rozjazdem i lokomotywa towarowego wjechała już na jednotorowy odcinek linii, wprost pod nadjeżdżający we mgle pociąg pasażerski. jego maszynista nie miał szans by się zatrzymać.
Nastąpiło zderzenie. Drewniany wagon towarowy doczepiony zaraz za lokomotywą składu pasażerskiego został dosłownie wprasowany w lokomotywę. Nastąpiła eksplozja beczki spirytusu. którą nielegalnie przewozili tam kolejarze także biorący udział w nielegalnym transgranicznym procederze. Płomienie przerzuciły się na kolejne wagony zapełnione ludźmi i przewożonym przez nich spirytusem. Przemycano go w szklanych butelkach ukrytych w dnach walizek i czy też wszytych w ubraniach, ale najlepszymi do tego celu były blaszane pojemniki anatomicznie dopasowane do ciała i zakładane pod ubraniem w wytwarzaniu których wyspecjalizowali miejscowi rzemieślnicy.
Ogień objął wraki wszystkich trzech wagonów pasażerskich, a nieszczęśni pasażerowie płonęli żywcem.
Na miejscu znaleziono 19 zwęglonych ciał, kolejne 11 osób zmarło wkrótce po przewiezieniu do szpitali, 40 do 50 osób było ciężko rannych a kolejnych 113 odniosło lżejsze obrażenia.
Obecnie stacja w Krzanowicach tonie w ciszy i zaroślach, w których widać jeszcze szyny. Budynek stacyjny służy obecnie jako mieszkalny.