"Panie majster, coś panu powiem; ale nie zezłości się pan na mnie?" Wystarczy, żeby człowieka żółć zalała. "Gadaj". "No, bo panie majster, byłem wczoraj na komunii w Porębie, w takiej wsi...". Gadajże do rzeczy! Cóż mnie twoje wsie i komunie obchodzą?". "Ta komunia była w kościele Świętego Józefa, kościół nowy całkiem, z cegły, chyba jakieś dziesięć lat temu pobudowany, a tam posadzka wykafelkowana, panie majster, wie pan przez kogo? Przez Marywila".
"No i co mnie to może obchodzić?". Pan Alojzy nie znosił Marywila, który miał warsztat dwie ulice dalej. "Powinno pana obchodzić, bo przy samym wejściu do kościoła, na środku posadzki między pojemnikami z wodą święconą, jest kafelek z sygnaturką, a ona w dodatku wygląda całkiem jak ta, której pan używa".
- Zbigniew Białas, "Korzeniec"
Zaintrygowana opisem rozpoczęłam swoje prywatne śledztwo.
Wystarczył krótki rzut okiem w życiorys pana profesora Białasa i wszystko stało się jasne - autor "Korzeńca" dzieciństwo spędził właśnie w Porębie (powiat zawierciański).
Po prostu MUSIAŁ tę opisaną płytkę Marywila widzieć na własne oczy.
Wygląda na to, że inspiracją do napisania wspomnianej powieści nie był tylko i wyłącznie kafelek zauważony w Sosnowcu, przy ulicy Żytniej 16. Tak naprawdę podwaliny pomysłu powstały wiele, wiele lat wcześniej, w kościele św. Józefa w Porębie, kiedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że bystrooki chłopiec, którego uwagę zwróciła sygnatura glazurnika, zostanie kiedyś profesorem i poczytnym pisarzem.
Kilka miesięcy minęło, zanim los pozwolił zawitać w te okolice. Do kościoła wchodziłam z mocnym przekonaniem, graniczącym niemal z pewnością, że Marywil czeka tam na mnie.
Otworzyłam drzwi, odsunęłam ciężką kotarę...