Senster, gigantyczny zmysłowy potwór, znów będzie reagował na ludzki ruch i dźwięk. I wejdzie na akademię
Nazwano go Senster - od połączenia słów "sensual" i "monster", czyli zmysłowy potwór. Przed nim żadna inna rzeźba nie reagowała ruchem na ludzkie głosy i ruchy. Zaginione dzieło sztuki niedługo będzie można zobaczyć w Krakowie.
Najpierw na stół wjeżdża homar, a potem historia toczy się właściwie sama. Artysta zaczyna opowiadać o prostej budowie tych skorupiaków, która łatwo pozwala osiągnąć płynność ruchów. Kurator pyta, czy tę konstrukcję dałoby się zastosować przy budowie akustycznego ramienia najnowszej rzeźby twórcy. Owszem. Powstaje Senster, kurtyna powoli opada – tyle mówi legenda.
Homar ze stali
Prawda oczywiście jest bardziej złożona, ale bez homara i czterech zawiasów umieszczonych pod różnymi kątami jedno z najsłynniejszych dzieł sztuki cybernetycznej wyglądałoby pewnie inaczej. Edward Ihnatowicz, artysta polskiego pochodzenia, który po II wojnie światowej zamieszkał w Wielkiej Brytanii, musiałby szukać inspiracji gdzie indziej.
I chociaż homar to dobry początek historii, nie pomaga pokazać, na czym właściwie polega wyjątkowość Senstera. Pięciometrowa metalowa konstrukcja, która odbierała otaczający ją świat za pomocą mikrofonów i radarów Dopplera, to jedna z pierwszych rzeźb sterowanych za pomocą komputera. Zarazem to pierwsze dzieło sztuki, które potrafiło płynnym ruchem reagować na ludzkie zachowania – tak, jakby gigantyczny stalowy potwór spoglądał na widza z zainteresowaniem.
Na zamówienie Jamesa Gardnera, kuratora Evoluonu, muzeum nauki i techniki założonego przez firmę Phillips, Edward Ihnatowicz stworzył nie robota, lecz rzeźbę cybernetyczną. Stalowa konstrukcja długości pięciu metrów zakończona była częścią przypominającą głowę zwierzęcia (określano je jako stworzenie pomiędzy bizonem a żyrafą). Właśnie na niej Ihnatowicz umieścił czujniki, które pozwalały Sensterowi reagować na świat.
Komputery z lat 60. sterują kończynami
Prace nad rzeźbą trwały niemal trzy lata. Ihnatowicz, z wykształcenia artysta, nie przewidział nie tylko problemów z przełożeniem idei na dostępne środki technologiczne, ale także kosztów przedsięwzięcia. Ostatecznie jednak udało mu się osiągnąć zamierzony efekt: Senster ruszał się płynnie, jak żywe stworzenie, reagując na bodźce z otoczenia. Instrukcji do działania dostarczała rzeźbie analiza danych dźwiękowych, danych z radarów i danych kinestetycznych przekazywana do komputera poprzez interfejs. Polecenia wysyłane do kończyn były oparte na analizie ruchu ludzkiego ciała wraz z jego fazami przyspieszeń i zatrzymań.
Sterowany za pomocą kart perforowanych komputer dostarczyła firma Philips, a gotowy Senster stanął w Evoluonie, muzeum w kształcie latającego spodka założonym przez korporację w 1966 r. w Eindhoven. Prezentowane wewnątrz obiekty – głównie dokonania Phillipsa, później także dzieła sztuki wykonane za pomocą produkowanego przez niego sprzętu – miały pokazywać, w jaki sposób technika ułatwia i ulepsza ludzkie życie.
Kuratorem tego przedsięwzięcia został James Gardner, który wpadł na pomysł zaproszenia Ihnatowicza do współpracy w 1968 r. po londyńskiej wystawie „Cybernetic Serendipity”. Ten zorganizowany przez Jasię Reichardt pokaz uznaje się za jeden z początków sztuki cybernetycznej.
Zaginiony (i odnaleziony) klasyk
Przez długie lata Senstera uznawano nie tylko za wybitne i pionierskie dzieło sztuki nowych mediów, ale także za dzieło zaginione. Rzeźba we wrześniu 1970 r. przypłynęła z Londynu do Eindhoven statkiem. W Evoluonie zagościła zaledwie na cztery lata, a później została rozmontowana – jej obecność w salach utrudniała pracę i pokazy innych rzeczy. Wszyscy chcieli zaklaskać Sensterowi, popatrzeć, jak wodzi „wzrokiem” za ruchomymi i głośnymi postaciami w tłumie. Na pewno nie pomogły też chłodne kontakty między Ihnatowiczem a przedstawicielami Philipsa (Polak nie był gotowy na ustępstwa w realizacji swojej artystycznej wizji).
Przewińmy historię ponad 40 lat do przodu: dziś zwłoki Senstera spoczywają bezpiecznie w piwnicy Wydziału Humanistycznego krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Metalowej konstrukcji, po latach odnalezionej przez doktor Annę Olszewską, nie czeka tu wcale zasłużona emerytura, ale kompleksowa renowacja przeprowadzona przez zespół specjalistów.
– Po raz pierwszy przeczytałam o Sensterze osiem lat temu, wtedy też w internecie pojawiło na zdjęcie przedstawiające szkielet rzeźby – opowiada Anna Olszewska. – Stał na przemysłowej działce firmy Delmeco w holenderskiej miejscowości Colijnsplaat. Dziś wiem już dlaczego: Delmeco odkupiło teren wraz z zawartością od firmy Verburg zajmującej się budową mostów i elektrycznym połowem ryb. Właściciel Piet Verburg postanowił przewieźć Senstera pod siedzibę swojej firmy, kiedy zdemontowano go w Evoluonie – już w 1974 r. Później przeniósł go na nadmorską działkę w Colijnsplaat, gdzie Senster stał nieniepokojony. W międzyczasie uzyskałam zgodę od Philipsa na rekonstrukcję Senstera, którego ostatecznie udało nam się odkupić, a prace konserwatorskie zostaną przeprowadzone na oryginalnym szkielecie.
Jak konserwować sztukę nowych mediów?
Ilu osób potrzeba, żeby przywrócić funkcjonalność rzeźbie cybernetycznej sprzed niemal pół wieku? Na czele zespołu stoi rzecz jasna Anna Olszewska, pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia. Pomagają jej naukowcy z różnych wydziałów AGH: Jerzy Stojek, specjalista od serwosystemów, odpowiada za wszystkie części, które poruszały Sensterem; Marek Długosz, robotyk, zajmuje się stroną programową; Magdalena Igras zajmuje się rozpoznawaniem mowy i emocjami w informatyce. Od ponad roku pracują też profesorowie Akademii Sztuk Pięknych: Grzegorz Biliński i Marek Chołoniewski oraz magistrantka konserwacji zabytków Sonia Milewska. Sprawy logistyczne pilotuje Monika Zielińska, absolwentka kulturoznawstwa Wydziału Humanistycznego AGH.
Konserwacja takiej pracy jak Senster możliwa jest na dwa sposoby. Pierwszy, teoretycznie prostszy, polega na przywróceniu szkieletowi (jest zachowany w bardzo dobrym stanie) pierwotnej funkcjonalności przy jednoczesnym opracowaniu na współczesnym komputerze oprogramowania podobnego do pomysłu Ihnatowicza. Drugi wiąże się z pokusą zastosowania na historycznym masywie możliwości współczesnej technologii.
Anna Olszewska mówi: – Kiedy już na miejscu znalazł się oryginalny szkielet, zaczęliśmy rozmawiać o tym, że można by zastosować sieci neuronowe, wbudować mu pamięć, popracować nad rozpoznawaniem mowy... Pewnie połączymy obie metody: przez większość czasu Senster będzie podejmował interakcje zgodne z modelem Ihnatowicza, ale będzie też furtka, możliwość przełączenia na tryb eksperymentalny.
Na razie szkielet, przywieziony do Krakowa w kwietniu, przechodzi badania i konsultacje – kolejni specjaliści sprawdzają, co działa i które części trzeba będzie wymienić na nowe. Praca nad Sensterem zajmie im około roku, później stanie on (a właściwie – będzie się ruszał) w gmachu głównym Akademii Górniczo-Hutniczej. Klasyczne dzieło sztuki nowych mediów stanie się machine terrible wyższej uczelni technicznej.
Martyna Nowicka 26 czerwca 2017
Źródło: wyborcza.pl
Film przedstawiający Senstera w ruchu
Cóż tu dodać, pomysł świetny. Trzymam kciuki za prace nad ponownym ożywieniem Senstera. Chciałabym to cudo zobaczyć kiedyś na własne oczy!