Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

W dziale tym znajdują się opisy, zdjęcia oraz reportaże z wypraw i wycieczek
Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » środa 14 sie 2019, 20:20

W tym roku znów zmierzamy ku Estonii... Po litewskiej stronie mamy plan wieczornego osiedlenia sie nad jeziorem Dusia - tak jak praktykowalismy to rok temu. Ale wzrok przyciąga przydrożna tabliczka “miejsce postoju”, gdzies niedaleko Jankinai. Żal by nie sprawdzic co to tutaj znaczy. Jadąc we wskazanym kierunku trafiamy na ogromny plac nadkruszonego nieco asfaltu. Ni to rondo, ni to parking?

Obrazek

Obrazek

A kawałek dalej stoi okrągła wiata - całkiem utopiona w rzepaku.

Obrazek

Jej konstrukcja zdaje sie pamiętac jeszcze Sajuz. Teraz sie chyba takich już nie buduje...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co tu kiedys bylo? Teraz nie ma nic. Nawet dojscia do jeziora.

Obrazek

Droga za wiatą przechodzi w koleine traktora i ślepo konczy sie w rzepaku. Można sie dalej przedzierac uprawą, ale i tam zanim sie dojdzie do lustra wody to sie wczesniej utonie w bagienku. Wiec raczej kąpiele dzis odpuszczamy. Gdzieś w oddali majaczą jakies prywatne dacze, ale na tyle daleko, ze nie jest to przeszkodą w swobodnym biwakowaniu.

Porzucamy myśli o Dusi. Zawsze fajniej w jakims nowym miejscu nocke spędzic! I tutaj ptactwo tak pięknie drze ryja! :)

Kabak przez godzine biega wokol wiaty. Zgromadzona przez cały dzien energia tryska uszami. Że tez jeszcze nikt nie wpadł aby dzieci wykorzystywac jako mini elektrownie - ich ruch (i kwik) mógłby np. ładowac baterie, telefon albo akumulator do auta.

Wieczór płynie na błogiej sielance...

Obrazek

Obrazek

Pozdrowienia z Litwy! Tacy bylismy w czerwcu 2019! :)

Obrazek

I suniemy dalej na północ.. Gdziekolwiek sie nie zatrzymamy to witają nas łany łubinu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na biwak stajemy juz na Łotwie, niedaleko Nerety. Tym razem w miejscu znanym i lubianym, przy duzej wiacie w sosnowym lesie.

Obrazek

Plany na wieczór. Moje ulubione produkty ciekłe, dostepne na Łotwie, a u nas niestety nie...

Obrazek

Obrazek

Niedaleko wiaty przebiega szosa, ale nie jest to problemem. Ruch nie jest duzy. Śmigają może ze 3 auta na godzine. Dziwna to jest droga - nie jeżdża tu wcale osobowki. ¾ pojazdów to wielkie tiry z drewnem. Reszta to busy lub wywrotki. Wpisujemy sie wiec w klimat, nie zaburzamy harmonii i lokalnych tradycji ;)

Idziemy sobie w las. Leziemy tak przed siebie bez celu i kierunku. Ciekawe czy trafimy potem spowrotem? Bo tu ani ściezki ani znaków szczególnych w krajobrazie. Układanka z sosen, mchu i jagodowych krzaczków jest bardzo powtarzalna.

Obrazek

Fajny taki spacer po aromatycznym igliwiu, w ciepłych promieniach zachodu.

Obrazek

Obrazek

Zwlaszcza z tą myślą, ze nie trzeba nigdzie “wracac”, bo tu wlasnie śpimy i sosny będą nam szumiec i pachniec cały wieczór, noc i poranek. Tu, im dalej na północ, tym dłuzej trwa moja ulubiona pora dnia. Najpierw ten czas ciepłych kolorów i złotych promieni, a potem szarawego zmierzchu. W Polsce to jakos myk myk i po ptokach. Tu slonce idzie jakby normalnie, jak u nas, a potem sie zatrzymuje. I wisi. I opada powoli, prawie wcale.

Obrazek

Obrazek

Gdzies po drodze mijamy ciekawy przystanek autobusowy. Wprawdzie bez wiaty czy jakiegokolwiek nawet mini zadaszenia (wiec traumatyczny w deszczowe dni ;) ) ale obsadzony czterema, gigantycznymi chyba topolami. A wokol tylko pola. Musial je ktos posadzic tu specjalnie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » środa 14 sie 2019, 21:26

Nie wiem czemu, ale od zawsze uwielbiałam klimat pogranicza. Tereny przytykające do państwowych granic często wydawały mi sie bardziej opustoszałe, odludne, jakby zawieszone w jakiejś niepewności. Tak jakby ludzie niechętnie sie tam osiedlali (a dawniej tez często z takich terenów byli usuwani siłą). Kwestia wyznaczonej, wijacej sie linii, ktorej nie wolno przekroczyć i zupełnie innego świata położonego za słupkami - nadawały tym terenom jakiejś magiczności. Kolejna odsłona moich fascynacji granicami - to przejścia. Miejsca pełne wojska, przemytników, łapówek i ciemnych interesów. Miejsca przesiąknięte z jednej strony nerwowością i niepokojem, a z drugiej - wymuszonym spokojem, bezczynnością i stagnacją. Uczące cierpliwości - bo nieraz na czekanie w kolejce nie masz wpływu. Połączenie tak sprzecznych emocji, często w oparach benzyny, pyłu i tytoniowego dymu powodowały, ze klimat ten mozna albo pokochac albo znienawidzieć. Ja zakwalifikowałam sie do pierwszej grupy…

Pojawienie sie Unii Europejskiej i tymczasowe zniesienie granic na sporym obszarze naszego kontynentu, w duzym stopniu anulowało tak lubianą przeze mnie atmosfere rozdrganego pogranicza. Przemierzając wiec takie tereny, umownie pozbawione granic, na głownych drogach cieżko nieraz wychwycić nawet moment zmiany kraju. Ot mignie jakas tablica i koniec… Staramy sie więc owe granice przekraczać w miejscach zupelnie nietypowych i nieuczęszczanych (niech choc raz ta UE sie do czegos przyda ;) ) i poprzyglądac sie jak tam, wśród zabitej na głucho prowincji, wygląda świat po obu stronach słupków…

Jednym z takich miejsc jest granica litewsko - łotewska przebiegająca między wioskami Suvainiskis oraz Neretaslauki. Miedzy wioskami rzeczka i mały mostek. I ruch praktycznie zerowy. Rok temu wpadło nam w oko to miejsce, tzn. głownie litewska strona mocy ;) Ale ulewa była taka, ze ciezko bylo w ogole pomyślec o wysiadaniu z auta. Postanowiliśmy więc wrócic tam jeszcze raz.

Przy samej granicy jest spory plac/parking/rondo/zawracalnia? W tle majaczy kościółek z duzych szarych głazów.

Obrazek

Dla kogo i po co tyle asfaltu tu wylali?

Obrazek

Obrazek

I obok stoi wychodek. W szambie duzo siana - i taki zapach panuje w srodku przybytku. Jak w stodole po sianokosach! :)

Obrazek

Do samej granicy przytyka przysiółek drewnianych zabudowan, praktycznie całkowicie opuszczony. Część domów to wiejskie chałupy - inne przypominają wręcz dwory lub kamienice.

Najciekawsze wydaje sie ostatni dom, ktorego ściany prawie opierają sie o słupek. Czy to jakas dawna strażnica? Zdjęcie sprzed roku, gdy z chmur lały sie potoki wody..

Obrazek

I z tegorocznego, pełnego ciepłego światła wieczoru. Rzeźbione zdobienia, werandy, balkoniki, podcienia. Wejście do środka bezproblemowe, pod warunkiem, że ktoś ma nieco wiecej odwagi ode mnie… Wszystko skrzypi, pęka, a ściany i dachy zdają sie śpiewać - jak to w zwyczaju mają domy niedługo przed zawaleniem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Drewniane chatki prezentują rózny stan zachowania, zarośniecia i ażurowości dachu..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wnętrza zwykle są już solidnie nadgyzione zębem czasu.. Wygląda jakby stropy miały nie przetrzymać kolejnej zimy..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Meble i inne sprzety dawnego uzytku rozwłóczone są wszędzie…

Obrazek

Obrazek

Piece raczej też już niedziałające…

Obrazek

Obrazek

W rece wpada mi też kilka notatników.. Czy to szkolny zeszyt, pamiętnik czy może przepis na zupe? A może opis dojścia do bursztynowej komnaty? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Staje mi przed oczami scenka sprzed wielu lat.. Połowa lat 80 tych. A ja mam 4 latka. Spędzam wakacje z rodzicami w Skomielnej, w wynajętej chatce, która obecnie nie jest już zamieszkana. Jej ostatni mieszkaniec, stareńka babula, zmarła w ostatnich miesiącach. Obecny właściciel domu, chyba babulowy syn, wynajmuje ją “letnikom” - czyli m.in. nam. W chacie nic sie nie zmieniło od czasu gdy staruszka tam jeszcze mieszkala. Meble, sprzety, strych pełen bambetli. I wypchane dokumentami biurko. To biurko to świat moich marzeń. To wyśnione miejsce eksploracji czterolatka. Kilka razy udaje mi sie niepostrzeżenie zniknąć z oczu dorosłym i dobrać do jego szafeczek. Przekręcam wiec kluczyk i w moje małe łapki wpadają pożółkłe papiery, pełne zdjęć, pieczątek i… wpisów. Najczęściej odręcznych. Niby znam juz literki, ale to znajomość pozwalająca z dumą odczytac “Ursus” na traktorze, ale szlaczki nabazgrane piórem to raczej nie mój poziom.. Gapie się wiec w pliki dokumentów i ciekawość mnie zżera od środka.. Raz postanawiam spytać dorosłych. Ale niestety jedynie dostaje bure za grzebanie w cudzych rzeczach, dokumenty lądują na powrót w biurku, a ja muszę iść umyc ręce.. Wiec kolejnymi razy ściśle trzymam w tajemnicy moje odwiedziny w biurku. I tylko się patrze w kartki, starając sie odgadnąć tajemnicze szlaczki…
Dziś, trzydziesci kilka lat później, napada mnie to samo odczucie. Bo tak samo jak tamten czterolatek nie potrafie nic kompletnie zrozumieć z pliku kartek, które mam przed oczami. Jak łatwo stać sie analfabetą, a pismo w mgnieniu oka przemienia sie w nic nie znaczące mazaje.. Wystarczy sie tylko nieco przemieścić i cała nauka psu w d.. ;)

Zapytałam w internetach. Znalezli sie pomocni ludzie znający nietypowe języki :) Zapiski to ponoc instrukcja obsługi kotłów cieplnych ;) Wiec akurat nic tajemniczego i potęgującego klimat pustej osady na koncu swiata ;)

Jeden z domów, taki piętrowy, otacza wyjątkowo bujna roślinność.

Obrazek

Obrazek

W łopuchy nurkuje z głową.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nagle spomiędzy wielkich, zielonych parasoli wyskakuje na mnie siedem kotów! Można dostac zawału! Chyba matka z nieco juz podrośnietymi kociętami. Chyba rzadko je tu ktoś niepokoi…

Do wnetrza budynku jest dogodne wejscie - ale tylko dla kota. Cała siódemka włazi. Ostatni sie odwraca i przed zanurkowaniem w szpare ..pokazuje mi język.. Nie powiem, dziwnie sie poczułam..

Mi sie tylko ręka z aparatem mieści..

Obrazek

A dalej krok, mały szus busiowy i jestesmy na Łotwie… Tam gęsta zabudowa nie przytyka do granicy. Wioska jest sporo dalej...

cdn

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » czwartek 15 sie 2019, 18:46

Do Estonii wjezdzamy przejsciem miedzy Rujiena a Lilli. Na przejsciu sa dwa domki, chyba dawniej pogranicznicy w nich siedzieli. Łotewski jest zabity dyktą i wokol wykoszona trawa. Estonski jest malowniczo opuszczony i zarośnięty.

Obrazek

Obrazek

Zawijamy nad jeziorko Ruhijarv. Jest tam biwakowisko, ale nieduze. Tylko jedna wiata i zajęta przez jakąś wielodzietną rodzine. Ruch jest tu spory. Jak nie Estonia. Miejscowi wodują łódke. Inni ściągają łódke, w siatce dorodne ryby. Przyczepka samochodowa troche zbyt głeboko wjechala do wody. Koła buksują, woda pluszcze, kabak sie cieszy i klaszcze w łapki. Dno jest muliste i grząskie. Ale i tak robimy przekąpke. Za linią trzcin pojawiają sie dziwne rośliny podwodne. Jak liany. Dziwnie sie kleją do ciała i oplatają, stopniowo coraz bardziej. Im dalej płyniesz - tym więcej macek zaczyna cie chwytać. Niby fajnie sie płynie, ale pierdziele - zawracam! Jeszcze to mnie gdzieś wciągnie w podwodne topiele? Macki podwodne robią sie coraz bardziej oślizgłe, jakies takie śluzowate… A może to nie rośliny?? Mimo chłodnej temperatury wody robi mi sie gorąco.. Myślałam, ze sie nie da spocić na początku czerwca, w bagiennym jeziorze północnych krain. A tu niespodzianka - można. Upragniony brzeg wita mnie jakąś dechą z drzazgami, ale i tak mam ochote go ucałować. Dobra… Przekąpek na dzisiaj wystarczy. Gdy ide do wychodka zagaduje mnie ojciec rodziny biwakującej przy wiacie - “Kąpaliscie sie?” Zgodnie z prawdą potakuje. “Uuuu... to szacun!”. Dopytuje czemu? To takie wielkie bohaterstwo wejsc do jeziora? Koleś uśmiecha sie tajemniczo i odchodzi w stronę kłębiącej sie na brzegu dzieciarni. O co tu chodzi? Czy wczoraj jeszcze dzieci było wiecej? ;)

Obrazek

Obrazek

Ściany kibelka przystrojono obrazkiem.

Obrazek

Leśna, nadjeziorna droga..

Obrazek


Między Ramsi a Intsu szukamy kolejnego biwakowiska. Tu pusto, jestesmy sami.. Rozkładamy sie, witamy z lokalnymi żelaznymi piecykami. Rodzaj “wypasu” serwowany przez estonskie RMK bardzo a to bardzo przypada mi do gustu.

Obrazek

Mapa wykazuje kilka ciekawych miejsc w poblizu, ide wiec na przeszpiegi. Pytam kabaka czy chce iść ze mną. Kabaczę jednak huśta sie na drzewie i nie jest zainteresowane. Odmawia.. I to była najmądrzejsza decyzja jaka mogła byc…

Najpierw ide nad duze jezioro. Ma totalnie zarośniete brzegi. Na łódke i rybałke sie nada, ale na plażowanie raczej słabo…

Obrazek

Za górką jest też cos opisywane jako źródło. Takie malownicze rozlewisko bagiennej rzeczki. Źródło Sinialliku. Tablica ustawiona przy źródle twierdzi, że temperatura wody oscyluje miedzy +2 a +8 stopni. Ja mam wrażenie, że duuuzo mniej. Szybko trace zapał na kąpiel ;)

Obrazek

Wracam przez górke, wąską, zarośniętą ścieżką, ktora opada mocno w dół.. Nagle słyszę za sobą jakiś dziwny dźwięk, mocno niepokojący, jakby jakiś zgrzyt. Jakby coś ciężkiego za mną biegło.. I było już blisko.. Niedźwiedź? Łoś? Nie oglądając sie za siebie skacze w bok w krzaki, na szczupaka. Dosłownie sekunde później mija mnie trzech rozpędzonych rowerzystów. Pierwszy z nich robi fikołka i jedzie mordą po kamieniach, pięknie eksponując zadek udekorowany wielką pieluchą. Okrzyk “o k… mać!!” brzmi tak pieknie znajomo… Dwóch pozostałych jakoś sie nie wywala i omija towarzysza w sposób nieco bardziej kontrolowany. Chyba nie są pewni, czy ten pierwszy mnie potrącił czy nie. Leże nieruchomo w krzakach i słysze dyskusje: “J*bnąłeś w nią?” - “Ch… wie” - “Spier***lamy stąd! Nikt nas tu nie zna, nikt nas nie widział, nikt nas nie rozpozna…” i głupkowaty smiech. Wtedy wychylam nieco z krzaków i puszczam im taką wiązanke, ze chyba jeszcze takiej nie słyszeli. Wymowa ogólnie jest taka, ze nie mam do nich szacunku i że estońska policja ich znajdzie - jakkolwiek by sie nie starali ukryć. I robie im kilka zdjęć. Chłopaki są mocno zaskoczone - chyba byli pewni, że wjechali w miejscową.. i że leże gdzies nieprzytomna w rowie. Zbierają sie w panice. Jeden gubi telefon. Dwóch odjeżdza na rowerach, tylko spasłe dupska, obleczone jaskrawą rajstopą migają miedzy krzakami...Ten co poczuł smak estońskiej gleby w zębach chyba nieco uszkodził swój pojazd, bo bierze go na ramiona i spierdziela piechotą…

Zdjęć nie mam. Byłam zdenerwowana i nie zdjęłam klapki z obiektywu. Ale przypuszczam, ze oni tego drobiazgu również nie zauważyli, wiec główny cel został osiągnięty..

Ech… Ogólnie to dość przygnębiająca historia... Jakze miło spotkać rodaków za granicą.. Napierdzielac tyle set kilometrów i usłyszeć ojczysty język… w takich okolicznościach.. Cóż.. jedyne dobre, że jednak nie poszłam z kabakiem.. Czy skok w bok z 18 kilogramowym balastem u ręki nie okazałby sie o te kilka sekund wolniejszy? Ja kończe tylko z lekko rozciętą nogą jakimś kamulcem.. A w duszy mam nadzieje, ze koleś nie doliczy sie zębów i rowerowych zębatek.. I drugi raz sobie przypomni gdzie ma hamulec zanim naprawde zrobi komus krzywde…

Chwile później mija mnie jeszcze dwóch rowerzystów.. Lokalnych. Już sam ich widok podnosi mi ciśnienie. Zatrzymują się i pytają czy w czymś nie pomóc. Czy może szukam źródełka? Jakoś tak dziwnie i nieco smutno mi sie robi..

Pozostaje cieszyć sie wyjazdem, który dopiero sie rozpoczyna. I że los pozwolił mi tak o włos uniknąć przedwczesnego jego zakończenia.. Choc cały czas troche mnie telepie... i jakos długo nie może mi przejść. Nawet śni mi sie coś jakby gra komputerowa, gdzie uciekam przed rowerzystami, chowam sie za drzewem i potem do nich strzelam. A oni sie tak fajnie rozpękują - jak balon, który ukłujemy szpilką ;)

Biwak dzis mamy wyjątkowo udany! Pranie powiewa malowniczo (nabierając właściwego zapachu), piecyk dymi, żarcie skwierczy na ogniu, a wiatr pachnie żywicą i igliwiem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są skoki ze zwalonego, sprężynującego pnia. Na około metra można go rozbujać! :)

3...2...1…. i..

Obrazek

Hooop!

Obrazek

Jak sie znudzi drzewna hustawka to trza zrobic inną! :)

Obrazek

I jest to nasz chyba pierwszy i ostatni estoński biwak bez komarów… Jeszcze teraz nie potrafimy tego docenic… ;)

cdn

Posty: 27835
Rejestracja: niedziela 08 lut 2015, 20:46
Lokalizacja: Frankenstein

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: Karolina Kot » czwartek 15 sie 2019, 19:29

buba pisze:Wracam przez górke, wąską, zarośniętą ścieżką, ktora opada mocno w dół.. Nagle słyszę za sobą jakiś dziwny dźwięk, mocno niepokojący, jakby jakiś zgrzyt. Jakby coś ciężkiego za mną biegło.. I było już blisko.. Niedźwiedź? Łoś? Nie oglądając sie za siebie skacze w bok w krzaki, na szczupaka. Dosłownie sekunde później mija mnie trzech rozpędzonych rowerzystów. Pierwszy z nich robi fikołka i jedzie mordą po kamieniach, pięknie eksponując zadek udekorowany wielką pieluchą. Okrzyk “o k… mać!!” brzmi tak pieknie znajomo… Dwóch pozostałych jakoś sie nie wywala i omija towarzysza w sposób nieco bardziej kontrolowany. Chyba nie są pewni, czy ten pierwszy mnie potrącił czy nie. Leże nieruchomo w krzakach i słysze dyskusje: “J*bnąłeś w nią?” - “Ch… wie” - “Spier***lamy stąd! Nikt nas tu nie zna, nikt nas nie widział, nikt nas nie rozpozna…” i głupkowaty smiech. Wtedy wychylam nieco z krzaków i puszczam im taką wiązanke, ze chyba jeszcze takiej nie słyszeli. Wymowa ogólnie jest taka, ze nie mam do nich szacunku i że estońska policja ich znajdzie - jakkolwiek by sie nie starali ukryć. I robie im kilka zdjęć. Chłopaki są mocno zaskoczone - chyba byli pewni, że wjechali w miejscową.. i że leże gdzies nieprzytomna w rowie.


Masakra... I wstyd za rodaków.
Przykro i bardzo smutno mi, że Cię coś takiego spotkało.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » czwartek 15 sie 2019, 23:24

Dobrze, ze sie tak skonczylo... Ale nadal jak gdzies ide, to czy chodnikiem czy w lesie, ciagle sie za siebie ogladam... Mania przesladowcza normalnie..

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » poniedziałek 19 sie 2019, 21:06

Jedziemy dzis na bagienne tereny parku narodowego Sooma. Zaczynamy od namierzenia chatki za Iia, od ktorej idzie sie do jeziorka Oordi. Połamać sobie można język na tych poganskich nazwach! A spamietac tego - to juz zupelnie nierealne. Wiec czesto nie pamietam gdzie bylam, bo te nazwy mi sie pamieci ni cholery nie chca trzymac! Chatka polozona jest w lesie, na skrzyzowaniu szutrowych drog.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od chatki do jeziorka prowadzi bardzo dziwna ścieżka, widać, że wyłożona jest workiem, a na wierzchu wysypana trocinami. Nie wiem czy bez tego bysmy sie zapadli po uszy w bagno?

Obrazek

Po drodze mijamy różne oczka wodne i wybitnie moczarową roślinnosc, pełną zupelnie nie znanych mi gatunków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wśród drzew przeważają sosny, albo cos do nich bardzo podobnego. Są one niesamowicie pokręcone, pozwijane, o rozcapierzonych na boki gałęziach. Ich postura stwarza wrażenie ruchu. Patrząć kątem oka widzi sie, ze drzewa tańczą, kręcą sie, a macki gałęzi wyciągają w twoją strone. Jak jakieś wijące sie węże! Jest cos w tym strasznego i fascynującego zarazem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad samym jeziorkiem workowo - trociniasta ścieżka przemienia sie w pomosty z desek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeziorko ma czarne wody, jest płytkie, a dno wykazuje własności zasysające. Gdy sie wlezie do środka - to widać, ze woda nie jest czarna, zanurzone ręce i nogi są mocno pomarańczowe! Woda jest tak niesamowicie rdzawo-żelazista, że kolor nie jest już rudy, a patrząc z góry w wodne odmęty ma sie poczucie bezdennej czerni. Woda wydaje sie też być bardziej gęsta i kleista, odróżnia sie jakoś od zawartości innych jezior. Nie wiem czy to kwestia jakiejś rozbełtanej roślinności czy wmielonego w nią błota? Ale ma sie nieco wrażenie jakby sie wlazlo do smoły!!

Obrazek

Obrazek

No właśnie - jeziorko leżące w parku narodowym, ale ma zrobione pomosty - specjalnie dla ułatwienia kąpieli! Strach pomyśleć co by było u nas.. czy w ogóle pomyślenie o takim jeziorku już by nie groziło mandatem i potępieniem społecznym? O patrzeniu na nie - to ja już w ogole nie wspomne!

Obrazek

Pływa sie cudownie! Nie chce sie wychodzic! Gdybym miala wymienic 3 zbiorniki wodne, w ktorych w życiu mi sie najlepiej pływało - to myśle, ze jeziorko Oordi by sie załapało na bank!

Po wyjściu z wody całe ciało jest kudłate! Pokrywają je jakby krótkie, proste, czarne włoski! :) Kabak sie cieszy - "Wreszcie wyglądam jak kotek!"

Obrazek

Nadjeziorny las.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Drogi PN Sooma są dopuszczone do ruchu - i cudownie pyliste! Dla człowieka mieszkającego w Polsce to wciąż jest magia - jedziesz szutrem przez bezkresne lasy - i jesteś na legalu! Nie musisz z drżeniem serca patrzeć na kazdy mijany samochod, czy przypadkiem nie jest leśniczym, ktory wrąbie ci mandat. Nie ma mandatów, i przede wszystkim nie ma też obłędu asfaltowania.. (u nas to sie asfaltuje nawet te leśne drogi, po ktorych nie wolno jeździć)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widok powodujący uśmiech na gębie od ucha do ucha! :D Bo to zazwyczaj potwierdzenie, ze jedziemy w dobrą strone!

Obrazek

Gdzieś koło Tipu mijamy wieże widokową o ślimakowatym kształcie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z góry widok na łąki i bagienne rozlewiska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przypadkiem trafiamy na jeszcze jedną wieże, tym razem drewnianą. Zawsze sie zastanawiam po kiego diabła robią wieże, z ktorych widac tyle samo co z ich podnóża? Myślałam, ze tylko w Polsce są jest taka moda, ale jak widac jest ona bardziej międzynarodowa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na nocleg suniemy do chatki nad rzeką. Chatka kilkakrotnie juz została zalana w okresy wiosenno - jesienne i na jej rogu jest oznaczone dokąd siegała woda! Robi wrażenie, chyba o 10 metrow sie woda musiala podnosić!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Koło biwakowiska jest rzeka o przyjemnych, chłodnych nurtach i pomaranczowej, żelazistej wodzie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A dalej to dzien jak codzien.. :) Ognisko i grzanki smażone na osmolonej kratce, hamak w cieniu starych drzew, ormianskie wino z granatow, ktore jakos tu wszedzie jest dostepne, powiewające pranie, zapodające aromatem wiatru i rzecznego mułu..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorem dość nietypowo snują sie mgły.. Dwupasmowo i jakoś tak dwukolorowo. Takich jeszcze nie widzialam!

Obrazek

Obrazek

Ja i kabak decydujemy sie spać w chatce.

Obrazek

Toperz pozostaje wierny busiowi. Z wieczora długo zastanawiamy sie z kabakiem i gadamy - czy nas cos odwiedzi w nocy? I czy to bedzie myszka czy popielica? Czy moze stado wilków? Odwiedziny oczywiscie mamy.... Masowe.. I z godziny na godzine w chatce robi sie coraz bardziej tłoczno.. Miejsca niby duzo - ale czemu my robimy za posiłek?? Dosyc szybko poddajemy sie. Z głową w śpiworze mozna sie udusic, a każda próba zaczerpnięcia powietrza kończy sie natychmiastowym zjedzeniem wystającej części. Ratunku! Takich chmar komarów to ja jeszcze nie widziałam! Polesie rok temu to pryszcz! Zwiewamy do busia! Toperz nie jest zachwycony, bo przy otwarciu drzwi wlatuje chyba kilkadziesiąt wygłodniałych potworów! Udaje sie je jednak w miare wybić i tylko zza okien słychac bzyczenie o takiej intensywności, ze brzmi wręcz jak piła spalinowa. Albo deszcz. Bo komary sie nie poddają i raz po raz setki ich uderzają o szyby i karoserie..

Kolejnego dnia odwiedzamy jeszcze dwie chatki. Pierwsza jest ogromna, mozna by tu zlot na 50 osob zrobić.

Obrazek

Obrazek

W środku fotele, kanapy, prycze do spania. Na stole niedopita wódka i rozpałka do grilla, którą kabak bierze za czekolade i próbuje zjeść.

Obrazek

Przychatkowy kibelek utopiony jest w bzach! Jak cudnie jest korzystac z przybytku wśrod takiego zapachu!

Obrazek

Obrazek

Druga chatka to stara stodola przystosowana do chatkowych celów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jej kibelek dla odmiany siedzi w brzeziniaku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A potem suniemy w strone morza. Mamy sprytny plan ominięcia Tallina, ale niestety średnio nam on wychodzi. Mapa pokazuje, ze mozna dość nieinwazyjnie pojechac przez Keile, ale niestety cos sie chyba pozmieniało i wyrzuca nas na jakies wściekłe, obrzydliwe autostrady, którymi zazwyczaj sa oplecione stolice i inne duże miasta... Udaje sie jednak w koncu skręcić gdzies w lasy i juz na spokojnie, szutrami, wśród chmury pyłu, suniemy ku miasteczku Paldiski...

cdn

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » czwartek 22 sie 2019, 12:14

Gdzieś przed Paldiski osiedlamy sie na morskim brzegu. Leetse to sie chyba nazywa. Upatrujemy sobie wiate na półwyspie, przy kamienistej plaży.

Obrazek

Takie użycie wydm to ja rozumiem! :)

Obrazek

Fajnie tak móc rozpalić ogien na samym brzegu morza...

Obrazek

Na przewróconym drzewie mamy hustawke! O dziwo to drzewo nadal żyje - jest zielone, a nie jakies uschłe. Może wiec ono sie nie przewaliło, tylko sie po prostu połozylo, bo poczuło sie zmęczone? ;)

Obrazek

Obrazek

Dla odmiany od huśtawki - inny rodzaj bujania! :)

Obrazek

Obrazek

Zawsze na tym wyjeździe rozpalamy ognicho na biwakach. I to nie tylko dlatego, że to lubimy, czy jest potrzeba przygotowania żarcia. Jedynie siedząc w chmurze dymu, choć na krótką chwile przestają żreć komary! I to nawet nie chodzi o to, ze kąsają i pija krew! Nie! Najgorsze jest to, ze włażą do oczu, nosa, uszu. Że masakrycznie łaskoczą jak równoczesnie 50 ich siada na ręce czy szyi. Wędzimy sie więc. Obstawiamy kadzidełkami. Obłok aromatycznego, gęstego powietrza otacza nas jakby kokonem. Tam gdzie sie konczy kokon zaczyna sie nieustanne bzyczenie.

Obrazek

Utytłany krokodyl też nie chce zbyt daleko odchodzic od generatora dymu.. Mimo ze piasek jest tu mocno szary… A może właśnie dlatego? ;)

Obrazek

Kibel niestety jest poza zasięgiem dymnego kokonu… ;)

Kąpiel też.. Ale byc nad morzem i sie nie kapąć? Nawet gdy dla zanurzenia w wodzie trzeba sie w niej położyć bo sięga niedużo powyżej kostek? Morze jest idealnie gładkie…. Ponoc nad morzem powinno wiać. Zwiewałoby te latające bestie… Tu jest kompletna flauta.

Komary załapują sie nawet na fotki ;)

Obrazek

Obrazek

Plaża jest tu bardzo dziwna. Piasek i kamienie przeplatają sie z ogromnymi, popękanymi blokami skalnymi. Jakas skała taka równo odłupana - że to wygląda jakby było sztuczne.. Beton toto raczej nie jest, ale sprawia wrażenie jakby bardzo starych schodów..

Obrazek

Obrazek

Acz mają tu też fragmenty nabrzeża ze zwykłych, okrągłych kamulców.

Obrazek

Wieczorne klimaty...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niekończący sie estoński zmierzch... Taki, który trwa do świtu...

Obrazek

Nocleg w busiu znów zaczynamy od polowania. Kilkadziesiąt nowych placków przybywa na suficie. Krwiożerczy kabak biega po śpiworach wołając bam! bam! I wykazując chyba najlepsza skuteczność komarobójczą.

Rano jest lekki wietrzyk wiec nie musimy dzielić wybrzeża ze stadami lokalnej fauny. Dokazujemy więc po plaży, po wydmach, po lesie, niespiesznie celebrując śniadanie.

Las pełen jest dziwnie powykręcanych okazów.

Obrazek

Obrazek

Widać stąd sporo statków. Jeden to jakas pogłębiarka chyba. Ma 3 kominy i wielką łychę, którą zapamiętale macha. Tak sie prezentowało toto z wieczora:

Obrazek

Obrazek

A tak z rana:

Obrazek

Obrazek

Pływa tez jakies wielkie pudło i jakies podłużne promy, tez dosyc spore.

Obrazek

Mniejsze stateczki kołyszą sie obwieszone oponami..

Obrazek

Kurde, jakoś dzisiaj za cholere sie nie możemy zebrać i wyruszyć gdzieś na wycieczke.. A mimo kręcenia sie w kółko do chyba 13, ten dzień okaże sie niezwykle bogaty w wydarzenia i odwiedzone miejsca.. Czasami tak jest... Nieraz z czasem dzieje sie coś dziwnego.. Już dawno zauważyliśmy, że nie każda godzina trwa tyle samo... Powłóczymy sie na spokojnie po ruinach w Paldiski, w Klooga, w Rummu - i jeszcze zostanie czasu na powrót na wybrzeże, celebrowanie biwaku i szukanie wśród skał krasnoludków ;) Dzisiejszego popołudnia czas będzie z gumy....

cdn

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » piątek 23 sie 2019, 21:31

Paldiski w czasach radzieckich było jednym z wielu zamkniętych miast. Była tu baza atomowych łodzi podwodnych i ośrodek szkoleniowy ich załóg. Często tego typu bazy były budowane gdzies na północnych zadupiach Sajuza, gdzies wsrod tundry i wiecznej zmarzliny. Tu ponoć potrzebowali niezamarzającego cały rok morza (a ponoc w Paldiski takie wystepuje). Połozenie miejscowości na półwyspie miało pomagać w utrzymaniu tajności - tylko z jednej strony trzeba było zadrutować, aby oddzielić baze od reszty kraju i spojrzeń postronnych - bo z trzech chroniło ją juz samo morze i wysokie klify.

Około 1994 roku bazy zostały zamkniete, reaktory wygaszono i zalano betonem. Nadal są tutaj ogromne porty i bazy estonskiej marynarki wojennej, ale odwiedzić miasto i okolice już można. Pogłowie mieszkańców od lat 80 spadło ponoć czterokrotnie. Paldiski jest jednym z tych miast - pamiątek po Sajuzie, gdzie na ulicy czy w sklepie estoński słyszy sie rzadko...

Niedaleko miasta są dwie wyspy Suur-Pakri i Vaike-Pakri. Obecnie nie mają stałej całorocznej ludności, wiec nie ma też niestety regularnych połączeń promowych. Za radzieckich czasów wyspy służyły za poligon. Obecnie sa tam ruiny domów, kościołów, bunkrów, wież obserwacyjnych. Trzeba by mieć swoje pływadło.. Ponoc tez jakies biura turystyczne organizują tam przewozy, ale jakos sie nie poskładało trafić na takowe.. Rozpuszczaliśmy wici wśród miejscowych, ale jedynie doradzali przywieźć sobie własną łódke czy chciazby ponton bo to niedaleko... Od dzieciństwa marzyłam o samochodzie - amfibii (takim jak mial np. Pan Samochodzik). Nasz busio, mimo wielu swoich zalet, takiej funkcji nie posiada.. Odpuszczamy wiec sobie na ten raz wyspy i suniemy pokręcić sie po lądowych okolicach Paldiski...

Jedziemy wiec lasami, zaroślami...szutrowe drogi wiją sie przez tereny dawnych poligonów, wszedzie siedzi kupa starych ruin zarosłych buszem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pełno tez nowych wiatraków gigantów. Ponoć "ferma wiatrowa" powstała na terenie, gdzie pod ziemią siedzą zaczopowane dawne reaktory. Jeden z mieszkańców miasta opowiada nam jakieś tajemnicze, niestworzone historie i miejscowe legendy - w jaki to sposób wiatraki napędzają i chłodzą dawne reaktory, bo w innym wypadku tamte by juz dawno wybuchły ;)

Obrazek

Docieramy do betonowej wieży, malowniczo ukrytej w zaroślach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na góre wejść sie nie da - tzn. buba nie potrafi… schodów brak, dynda lina…

Obrazek

Obok jest bunkier. Połączony z tą wieżą. Wchodzi sie po nasiąkłym wilgocią materacu, który pod każdym krokiem robi pfff pffff.

Obrazek

Troche żelastwa w ścianach jeszcze siedzi. Na suficie są fajne kropelki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabaczek między drzewami namierza latarnie morską! Znalezisko to spotyka sie to z wielkim entuzjazmem - o wyprawie morskiej do wyspy z opuszczoną latarnią były jej ulubione odcinki Muminków! Ta niestety nie jest opuszczona i przystosowana aby w niej zamieszkac. Nie ma w niej również duchów, a u podnóża statków widmo (chyba…? ;) ) Ale można na nią wyleźć bo udostępniono ją do zwiedzania dla turystów.

Obrazek

Wnętrze jest cieniste i pokryte patyną. Kręte schody robią chyba kilkanaście ślimaków wokół wieży. Latarnia Pakri jest ponoc najwyzsza w Estonii.

Obrazek

Obrazek

Na górze są różne maszynerie związane zapewne ze świeceniem czy tam nadawaniem innych sygnałów.

Obrazek

Obrazek

Kabak nieco jest rozżalony, ze jest dzien, wiec latarnia nie świeci. Ale i na taką trafimy - za 2 tygodnie w łotewskim Pape.

Nasza pogłębiarka obserwowana z biwaku - tu sie prezentuje z innej strony.

Obrazek

Z góry udaje mi sie wypatrzeć opuszczony budynek.

Obrazek

Schodze więc szybciej i gnam przez chaszcze.

Obrazek

Obrazek

Wnętrza zamieszkuje stado jaskółek, które moim najściem czują sie bardzo zaskoczone. Widać mało kto tu zagląda.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostały sie tu tablice z radzieckimi odezwami, "planami rozwoju" z lat 1986-1990. O zjeździe partii, polityce Gorbaczowa, planowanej ilości traktorów i kombajnów, itp. Czy malujący równiutko ten plakat - już wtedy przypuszczali, że kolejnego już nie będzie?

Obrazek

Kolejna tablica jest poświęcona powszechnie szanowanej podówczas personie. Lenin jako źródło natchnienia i optymizmu dla radzieckiego obywatela! A poniżek piszą kim ów Lenin był.. Że niby co? Ze może ktoś jeszcze nie wiedział? Zawsze myślałam, że wtedy uczyli już o tym w przedszkolu...

Ciekawe co było na wyrwanym kawałku? Czy po prostu odpadł albo ktoś potrzebował podpałki na ognisko? Czy właśnie było coś fajnego co warto zabrać na pamiątke?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze w latarni wypatrzyliśmy (tzn. na zdjeciu na ścianie ;) ), że wybrzeże tu jest zupelnie inne, niż tam gdzie był nasz biwak. Półwysep z tej strony opada stromymi klifami do morza.

Obrazek

Na jakimś starym betonie zrobiono punkt widokowy.

Obrazek

Obrazek

W innym umocnieniu jest miejsce ogniskowe.

Obrazek

Całe nabrzeże jest usiane jakiemiś umocnieniami, mniej lub bardziej zjedzonymi przez roślinność. Ponoć gdzieś tu są też pozostałości twierdzy z XVIII wieku. A moze to tylko ruiny zwykłych domów, tylko ja wszędzie już widze bunkry?? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pożarte przez zieloność schody prowadzą nas na dół.

Obrazek

Śmieszne jest, że łazi za nami jakaś niemiecka wycieczka z białego busa. Tak jakby przewodnik nie miał natchnienia i sugerował sie gdzie my poszliśmy. My do latarni - oni do latarni. My na betonowy widoczek, oni tez. My w strone klifów, oni już parkują w zderzaku busia! My do kibla w krzaki, oni za nami krok w krok. No żesz ich jasny szlag!!! My się wycofujemy, oni też natychmiast tracą zainteresowanie krzakami . Udaje sie jednak umknąć na dół, na plaże pod klifami. Ich zatrzymują schody. Stoją na nich, pukają w nie, coś szukają na telefonach, po czym zapodają odwrót.. Dziwne, bo te klify to tutaj chyba główna atrakcja…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś czytałam, ze u podnóża tych klifów leży w morzu kilkadziesiąt wraków statków. Czy tak jest naprawde czy to tylko lokalna legenda? Ciężko powiedzieć - nad wode nic nie wystaje...

Mamy też namiary na opuszczone koszary i stary mural.. Miał byc taki:

Obrazek
zdjecie ze strony: http://7is7.com/otto/estonia/paldiskibase_mural.html

Niestety… Teraz wszedzie napotykamy jedynie na stosy zmielonego kamienia..

Spóźniłam sie również na zwiedzanie ogromnego opuszczonego kompleksu administracyjno - szkoleniowego. Taki moloch położony wśród pól i zupelnie pusty? Klimat musial byc nieziemski.. Ale niestety.. Jego rozebrali w 2010 roku.. Troche zabrakło... Tak to jest, w tyle miejsc człowiek nie zdążył.. Ciekawe ile fajnych fantów z epoki po prostu tam rozjechały buldożery...

Obrazek
zdjecie ze strony: https://realt.onliner.by/2018/09/11/paldiski

Zaczyna nas gonić burza.

Obrazek

Na razie burza maluje niebo w ciekawe kolorki i mruczy w oddali. Ale w końcu nas dorwie i to całkiem spektakularnie… Ale to dopiero za kilka godzin i daleko stąd…

cdn

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » sobota 24 sie 2019, 19:11

Rummu jest dla mnie w pewnym sensie miejscem wyjątkowym. Bo to właśnie dzięki niemu zdecydowałam sie pojechać do Estonii. Jak dzis pamietam ten zimowy dzien roku 2017, gdy przeglądając forum rosjainfo.pl natrafiłam na niesamowicie klimatyczne zdjecia kamieniołomu pełnego zalanych ruin. I zaraz potem informacje o biwakowiskach RMK. I tak “odkryłam” kraj, który wyjątkowo przypadł mi do gustu!

W Rummu w radzieckich czasach było więzienie, a osadzeni w nim “pensjonariusze” pracowali w pobliskim kamieniołomie łupiąc okoliczne skały. Więzienie było owiane złą sławą nawet na tle radzieckich standardów - jakoś częściej mieli tu bunty więźniów, pacyfikacje ich przez służby albo tajemnicze przepadanie więźniów bez śladu. Ponoć były momenty, że obsługa nie kontrolowała terenu, a więzienie żyło własnym życiem pod kontrolą i według zasad lokalnych przestępczych autorytetów.

Potem Sajuz upadł, wiezienie zaprzestało działalności (skadinad ciekawe czy więźniowie zostali przeniesieni gdzie indziej, wypuszczeni czy uciekli ;) ) pompy odsysające wode przestały działać i teren spotkał los wielu opuszczonych kamieniołomów - zamienił sie w malownicze jeziorko! Woda zalała również wiele budynków. Kilka z nich nadal wystaje z wody, nadając temu miejscu niezwykły klimacik.

No wiec pewnym czerwcowym popołudniem wybieramy sie na poszukiwanie owego miejsca. Kamieniołom znajdujemy, ale wygląda jak nasze dolnośląskie.. Kurde, niby fajnie.. Ludzie biwakują, kąpią sie, palą ogniska.. Ale jechac 1500 km, żeby było jak pod Strzelinem? Chyba zawineliśmy nie w tą część wyrobiska co trzeba...

Obrazek

Szukamy dalej. Informacje mamy takie, że kilka lat temu ten cały teren z zalanymi budynkami i malowniczymi hałdami był swobodnie dostępny. 2 lata temu trzeba było wchodzić przez dziure w murze. Rok temu dziury zaklejono, wisiały ostrzeżenie o pilnujących psach ras dosyć dużych i w ogole robił wrażenie niedostępnego. Co spotkamy teraz? Falista i wyboista droga wyprowadza nas na przeciwległą strone wyrobiska. Chyba jesteśmy blisko miejsca właściwego - zza muru sterczą poszarpane zbocza sztucznych gór.. No własnie, ale mur.. Otacza ściśle cały interesujący nas teren, a dawne dziury czy inne miejsca do przełażenia są uszczelnione drutem kolczastym i tłuczonym szkłem....

Obrazek

Obrazek

W koncu z trzeciej strony trafiamy na brame. Teren jest obecnie prywatny. Wjazd/wejście płatne - 3 euro od osoby. Trudno.. Dostajemy na łapy jakies czerwone paski, kojarzące sie raczej z komercyjnymi imprezami masowymi czy festiwalami. Trudno.. Grunt, że w końcu wleźliśmy, bo zaczynałam już tracić nadzieje, że sie uda...

Jeśli pominąć obecność budki z cieciem na wejściu - dalej jest już fajnie. Nikt nie pilnuje, każdy może robić co chce - kąpać sie, skakać za dachów do wody, włazić na hałdy, czy zwiedzać opuszczone budynki. Byle ewakuować sie do godziny 20. Bo wtedy zamykają brame i spuszczają psy. Jak nam miejscowy radził - jak biwak - to tylko na dachu jakiegoś opuszczonego budynku - bo tam psy nie wejdą ;)

Z zielonej wody wystają 3 zatopione budynki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale prawdziwa rewelacja to się tu zaczyna pod wodą. Tam ponoć można znaleźć i latarnie, i maszyny górnicze, i budynki z wyposażeniem, gdzie można wpłynąć do środka. Podwodnymi ruinami mozna nacieszyć oczy nie tylko nurkując, woda jest tu na tyle przejrzysta, że ponoć gdy porządnie zamarznie i spaceruje sie po lodzie - to wszystko fajnie widać, jak przez szybe!

Z ruin skaczą lokalne chłopaczki. Niektórzy wspinają sie jak małpy po murze, inni nurkują pod kratą i włażą jakoś od środka. Z ich rozmów (a raczej pokrzykiwań, bo takie wyrostki to zwykle nie umieją mówić tylko ryczą jak zarzynane bawoły ;) ) wynika, że skoki chyba nie należą do bardzo bezpiecznych. Zwłaszcza złą sławe ma lewy róg budynku. Tam skaczą tylko najodważniejsi bo ponoć rzadko sie to udaje przeżyć bez szwanku. Tam ostatnio jakiś ich kumpel Eryk zapodał niechciane spotkanie z podwodną konstrukcją… Nie wiem na ile skutecznie sie nadział, ale dzisiaj Eryka z ekipą nie ma nad wodą…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zielona otchłań wody jest bardzo przyjemna kąpielowo. Szkoda tylko, ze niebo jest takie zasnute. W słońcu to musi tu być pięknie - lazurowa woda, żółte skały.. Widziałam na zdjęciach. Teraz jest za to bardziej mrocznie.. ;)

Obrazek

Okoliczne ptactwo...

Obrazek

Mamy też takowe odwiedziny. Dwie nakrapiane kulki przydreptują do naszego plecaka. Są śliczne, ale szybko sie oddalamy. Nad głowami nam skrzeczy ich mama i lata jak oszalała. Chyba sie martwi o niesworne pisklaki.

Obrazek

Wspinamy sie na "skałki". Niesamowity klimat! Jak tu nie kochać hałd!?!?!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zwłaszcza, ze widać stąd całe miasto...całe miasto ruin!

Obrazek

Obrazek

Widać np. blokowisko, które miałam okazje dziś zwiedzać, gdy szukaliśmy właściwego brzegu kamieniołomu. To chyba to miejsce, które zamyka horyzont.

Obrazek

Bloki są mocno wypatroszone, klatki schodowe obwalone. Nie ma za bardzo opcji wspięcia sie na wyższe kondygnacje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nic szczególnego tam sie nie znajdzie, oprócz atmosfery opuszczenia i ogólnej rozpierduszki, którą albo sie lubi albo nie. Ja lubie, więc łaże miedzy blokami, wsłuchując sie w cisze przerywaną dalekimi grzmotami i dziwnymi dźwiekami z wewnątrz budynków, które, kierując sie racjonalizmem - zapewne generuje wiatr…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


A wracając do hałdy.. Chyba wylazłam na nią ciut za wysoko. Zjeżdzam w dół na zadku, tzn. na mokrych kostiumach, które przytroczyłam do plecaka… Wynoszę więc stąd kilka bryłek gliny ;)

Pomruk burzowy staje się coraz bardziej zauważalny. Dziwne grzmoty - jakies takie ciągłe.. A błysków praktycznie nie ma...

Obchodzimy ruinki wodne jeszcze z drugiej strony. Jeden z budynków, ten najwyższy, pomalowano w kolorowe mazaje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jako że jedna z jego ścian jest od strony lądu - dajemy rade zajrzeć do wnętrza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaglądamy za brame, której półotwarcie i tabliczki (np. taki przekreślony człowieczek ;) ) sugerują, że jest tam coś ciekawego ;) No i jest! Wreszcie tu architektura wyraźnie sugeruje powięzienny charakter miejsca! Kiedyś musiało tu być mniej przyjemnie - zwłaszcza dla tych co siedzieli w środku ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plątaniny drutu kolczastego przybierają ciekawe desenie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spomiedzy pomalowanego w graffiti betonu roztacza sie fajny widok na zalewisko, plaże, skałki… Tu są chyba najfajniejsze ujęcia do zdjęć - ale jednocześnie ostatnie…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem otwiera sie klapka w podniebnej beczce… Siła wodospadu prawie zbija z nóg.. 200 metrów dzielące nas od busia to stanowczo za dużo… Wsiadamy wiec ociekając, a ja mam jeszcze te 3 bryły gliny na plecaku, których ulewa, mimo swej mocy, jakoś nie wypłukała.. Wnętrze busia zaczyna wiec szybko przypominać zalany kamieniołom ;) Zapach stęchlizny i starego więzienia unosi sie w powietrzu. Nawet komary spinkalają w popłochu ;)

Ludzie, którzy przywędrowali tu pieszo, przyjechali rowerami, albo ich auta są dalej zaparkowane - chowają sie po kilku w tojtojach. W jednym to chyba nawet sztuk kilkanaście. Piski nastolatek sugerują, że to wspaniała przygoda.

W nasilającej lub słabnącej ulewie (a głownie to pierwsze) szukamy miejsca na biwak. Mamy chęć na wiate.. Dach busia okazuje sie nie do końca szczelny.. Cieknie - i to mi centralnie na łeb. W dachu jest diodka ponoć od “imobilajzera” i musze pod nią podstawić wiaderko. Dobrze, że pod nogami leżą kabacze zabawki plażowe, wiec nie trzeba długo szukać ;)

Namierzone przez nas miejsce nie nadaje sie na biwak - zabite ludzmi na amen. Tak… Piątek i za blisko Tallina.. Kampery giganty, jakies namioty jak dla cyrku, plakaty o jakimś wyścigu rowerowym, ogólnie klimaty parku miejskiego. Masakryczny tłum, mimo oględnie mówiąc średniej pogody..

Wracamy w rejon Paldiski. Deszcz ustaje.. Zalepiamy dach busia łatkami do dętek rowerowych. To już trzeci, po namiocie i śpiworze, obiekt ich użycia. Cudowny wynalazek! Bo np. srebrna taśma nie chce sie trzymać pordzewiałego dachu.

Jedna ze skał w sosnowym lesie wygląda zupełnie jak domek dla krasnoludków. Przez godzine kabaczę puka do środka i na tysiąc sposobów przekonuje mieszkańców skały, aby jednak do niej wyszli sie zaprzyjaźnic.

Gdzieś błyska słońce. Drewno nie chce się palić, napełniając okolice jedynie dymem i pięknym zapachem wędzonki. Komary pożerają nas żywcem. To był udany dzien!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Codziennie wieczorem z kabaczkiem wspominamy miniony dzień. Już siedząc w śpiworkach każdy opowiada co sie zdarzyło fajnego, co sie nam najbardziej podobało, jakie miejsca, jakie zdarzenia… Dziś zajmuje nam to chyba półtorej godziny!

cdn

Posty: 2949
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » czwartek 29 sie 2019, 19:03

Kolejnym miejscem, jakie odwiedzamy na naszej estońskiej wycieczce, są ruiny na morzu - pozostałości radzieckiej bazy naukowo - badawczej przy wyspie Hara, niedaleko wsi Virve. Baza powstala w latach 50tych. Dla zwiekszenia jej tajności cała obsługa bazy miała swą siedzibe nie gdzieś obok, ale w miejscowości Suurpea, po drugiej stronie zalewu, na sąsiednim półwyspie (tam pojedziemy jutro!)

Baza zajmowała sie “rozmagnesowywaniem łodzi podwodnych, tak aby ich pole magnetyczne było zbliżone do zera i nie reagowało na magnetyczne morskie miny”. Potem procesom tym poddawano tu tez statki. Ponoc kombinacje polegały głownie na tym, ze w szkielet statków wmontowywali metalowe zwoje, po nich puszczali prąd i to wszystko jakoś bylo polączone ze sztucznym generatorem pola magnetycznego, przeciwnego do pola magnetycznego Ziemi. Jak zabawke włączyli to te pola miały sie znosić, a statek stawać “niewidzialny” dla min, torped i innych potworów czających sie na niego w morskich głębinach. Acz ponoć nieraz występowały anomalie i mimo chęci i zapału konstruktorów - nic nie działało i nikt nie wiedział dlaczego. Próbowali tez ponoć obczaić jak zbudować “łódke idealną”, stąd różne współprace z np. “niemagnetycznym” żaglowcem “Zarja” czy kaspijskim ekranoplanem (tym, który sobie teraz rdzewieje w Kaspijsku i buby BARDZO chciałyby go odwiedzić ;) ). Współpraca była jednak tylko teoretyczna bo oba cuda chyba nigdy do Hary nie przypłyneły osobiscie ;)

Po rozpadzie Sajuza baza nie została porzucona - a przeniesiona w rejon miasta Primorska pod Petersburgiem. Betonu przenieść sie nie dało, wiec został. Smagają go morskie fale i po dziś dzień cieszy oczy przygodnych eksploratorów ;)

Jakby ktoś bardziej chciał zgłębić temat tego miejsca i jego historie - to tutaj (https://rus.delfi.ee/daily/estonia/aero ... d=77127748) i tutaj (http://www.harasadam.info/%D0%B8%D0%BD% ... F/history/) ma dokladniejsze artykuly. Po polsku niestety nic nie znalazłam.

Samo miejsce zachowało swoją opuszczoną malowniczość tzn. jest dobrze jak juz zejdziemy ze stałego lądu. Droga prowadząca do bazy jest już mniej przyjemna - parkingi, budka z cieciem pobierającym opłate za wstęp.. Moze źle trafiliśmy z terminem, że tu taki tłum? Chyba coś w tym jest, bo akurat odbywa sie jakis festyn. A może miały być jakieś koncerty? Stoją porozstawiane ogromne namioty, jakieś sceny, pływają w kółko żaglówki, motorówki. Ogólnie ludzi sie kłębi sporo, acz same morskie ruiny zdają sie ich zupełnie nie interesować. Jedno jest pewne - ich plany na dzisiejszy dzien nieco pokrzyżowała pogoda. Co chwile popaduje, a gdzieś w oddali od rana mruczą burzowe chmury. Tylko uczestnicy mobilnej sauny zdają sie bawić świetnie. Siedzą w balii, a deszcz chłodzi ich też od góry.

Obrazek

Pozostałości bazy to jakby zespół kilku betonowych “molo”, z których tylko jeden jest przymocowany do lądu. Na pozostałe nie da rady wejść suchą stopą bez użycia sprzętu pływającego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest kilka zadaszonych budynków, do których planujemy zajrzeć, ale nie przypuszczamy, że dokonamy tego w tempie aż tak przyspieszonym ;) Jesteśmy gdzieś w połowie molo - kiedy nagle jak nie pierdzielnie w morze.. Nie wiem jak to działa, ale po raz pierwszy w życiu mam wrażenie, że najpierw słyszę grzmot, a dopiero potem widze błysk.. Błysk jakby sekunde… poźniej.. Wiem, że to niemożliwe - ale tak to wygladało! Z piorunów, które walneły koło mnie ten zdecydowanie ma pierwsze miejsce.. A wydawało się, że burza jest daleko.. Akurat nad nami sie przejaśniło.. Patrzy na nas spory fragment błękitu i sie z nas śmieje… Przypomina mi sie powiedzenie: “jak grom z jasnego nieba”.. Nie wiem w jakich okolicznościach ono zostało wymyślone - ale chyba w jakichś takich… Lekko spanikowani chowamy sie w budynku. Cała konstrukcja jest zapewne zbrojona i mocno żelazista ( a może i tajemniczo namagnesowana? :P ) ale z dachem nad głową jakoś tak raźniej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomysł był dobry - bo chwile później przychodzi totalna zlewa - również z chmury dosyć niewielkiej - ale intensywność opadu jakby wleźć pod wodospad! Oprócz nas w ruinach ukryła sie para Holendrów i rodzinka z Petersburga z trojgiem dzieci. Zachowanie Holendrów nie pozostawia złudzeń, że “mają sie ku sobie”. Zapach jaki roztaczają wokół sugeruje również, że nie podróżują w pełni na trzeźwo. Jedno jednak w nich zaskakuje - są jacyś przeraźliwie młodzi! Jakieś 14-15 lat? Różne ich zachowania sugerują niedawne spuszczenie ze smyczy i niezmierną fascynacje światem dookoła. Oni chyba spierdzielili z domu - i z racji braku granic oparli się aż tutaj! Rodzinka zaś ma inne problemy - tatuś zachwycony, dzieci zachwycone - a mamusia wściekła jak osa. Bo nic tu nie ma, bo burza, bo zmokli, bo ona by wolała hotelową plaże w klimatach zdecydowanie cieplejszych. Wylewa wiec mężowi swoje żale potokami obfitymi jak ulewa za oknem. Koleś od czasu do czasu komentuje to krótkim “yyyhmm” albo “eyyy” i oddala sie w kąt, niby siku, ale raczej sięga wyżej niż można by przypuszczać przy tej czynności, wyjmuje coś zza pazuchy i wlewa do ust ;) Wraca po chwili i przystepuje do swych “yyyhm” w sposob coraz bardziej radosny. Dzieciaki skaczą jak nakręcone przez dziury w podłodze, dając zły przykład kabakowi. Holendrzy zaciągają sie aromatem trzymanym w rękawach, wygłaszając chyba jakieś epopeje na temat piękna świata, który ich otacza. Nikt nie chce wspólnego zdjęcia... To jakis znak czasu.. Jeszcze 10 lat temu spotkani turyści, miejscowi, w ogole ludzie, z ktorymi przecieły sie ścieżki - zawsze chcieli sie wspolnie fotografowac. Był to wręcz symbol przyjaźni, zaufania, jakby docenienia. Ludzie radośnie reagowali na pomysł o fotce na pamiątke. Wielu z nich prosiło aby ją im potem przesłac, a niektorzy wręcz domagali sie, aby zdjecie umieścic w internecie. Zmieniło sie. Na widok aparatu ludzie sie jeżą. Jakby sie czegoś bali. I to nie tylko kwestia tej ekipy z morskich ruin. To jakieś uogólnione choróbsko nasilające sie z roku na rok… Foty więc w składzie ograniczonym. Trudno.. Tych 7 ciekawych postaci bedzie musiało pozostac jedynie w mojej pamieci.

Obrazek

Obrazek

Potem sie nieco rozpogadza. Idziemy wiec dalej zwiedzać betonowe wyspy morskie. Tym razem pozostajemy na “molach” juz sami… Możemy kierować swe aparaty gdziekolwiek sie nam podoba!

Tylko różniste malunki przyglądają sie nam ze ścian..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to budynki, gdzie nie będzie nam dane sie dostać.. Są tak blisko - ale za wodą… :(

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakaś łódka tam cumuje. Używana? Opuszczona?

Obrazek

Beton zaczyna bujnie porastać roślinność.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Radziecki marynarz wciąż na posterunku.

Obrazek

Kolejny zadaszony budynek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś przy końcu konstrukcji. Tam gdzie fale już mocno nadgryzają żelbetowe molo, a mewy irytują sie najściem nieproszonych gości...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracając, podobnie jak wczoraj w Rummu, znów trafiamy pod ściane deszczu. Mimo posiadania na sobie kurtek, peleryn - do suszenia mamy wszystko po gacie. Co oni tu mają za deszcze??? Minuta i jakby cie wrzucił do jeziora!

Obrazek

Na nocleg zawijamy na cypelek. Mają tu kurhan pełen kolorowych kwiatów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na brzegu stoi pomnik upamiętniający wszystkich marynarzy poległych w II wojnie światowej.

Obrazek

Są też niemieckie stanowiska rakietowe, opisane w fajny sposób.

Obrazek

Obrazek

A po lesie i łąkach są rozrzucone fragmenty jakiś łusek gigantów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden pocisk jest wymierzony kierunkowo - w… kibelek!

Obrazek

Obrazek

Jest też morska latarnia.

Obrazek

Cały las w rejonie jest jakis taki posępny i tajemniczy. Może taki się wydaje bo jest strasznie mokry?

Obrazek

Obrazek

Wieczorny widok z morskiego brzegu.

Obrazek

W nocy przychodzi kolejne oberwanie chmury - wręcz sie zastanawiam czy nie skorzystać z kabaczego nocnika - wyjść z busia sie nie da.. Chyba że na golasa!

Ranek na szczęście jest juz pogodny. I taki fajnie świeży - nie taka duchota jak w poprzednie dni. Rozwieszam więc na słoneczku wszystkie zatęchłe łachy z wczoraj i przedwczoraj. Busia coraz bardziej wypełnia woń starej piwnicy - takiej, w której woda stoi nieprzerwanie od lat pięćdziesięciu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn


phpbb 3.1 styles demo

Wróć do „Pamiętnik Włóczykija”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości