Jak to mówią – najlepsze na koniec
.
Zwiedzanie Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej było dla mnie jedyną płatną atrakcją tego dnia, ale była warta każdej złotówki
. Zwiedzanie trwało blisko 3 godziny i według informatora obejmowało przejście 1,5 km trasy chodnikami sztolni.
Zwiedzanie odbywało się w grupach po 12 osób. W łaźni łańcuszkowej wszyscy uczestnicy zostali wyposażeni w kaski, gumowce, latarki i aparaty ucieczkowe (chyba po raz pierwszy dostałem takowy w turystycznej kopalni - już prawie zapomniałem ile to ustrojstwo waży
). Następnie wszyscy zjechaliśmy do sztolni diagonalą transportową, za pomocą kolejki podwieszanej.
Naszym przewodnikiem był Pan Roman (serdecznie pozdrawiam!
) - emerytowany górnik, który tak ciekawie opowiadał nam o historii sztolni i przebiegu prac związanych z jej udostępnieniem, że słuchając, miejscami zapomniałem nawet robić zdjęcia
.
Wnętrze sztolni jest niesamowite. W wielu miejscach oświetlenie jest minimalne i głównym źródłem światła były jedynie latarki zwiedzających.
A pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno sztolnia była niemal całkowicie zasypana. Podążając korytarzami, w wielu miejscach na ścianie dało się jeszcze zauważyć linię, wyznaczającą poziom zalegania mułu i szlamów. Linia ta w często znajdowała się nawet na poziomie 3/4 wysokości korytarzy, a tym bardziej zaskakujące jest to, że większość prac udrożniających wykonywano używając tradycyjnych łopat i taczek
.