Tu główny, pałacowy budynek jest zamieszkany, wokol płynie leniwie zwykle zycie. Ktos rąbie drzewo, kogut pieje na płocie, suszy sie pranie (na takim mrozie? nie połamie sie???)
Gdy robie zdjęcia podbiega do mnie dwóch młodych chłopakow, a potem tez starsza kobieta. Są dosyc agresywni, nie podoba im sie, ze sie tu kręce. Nie wiem czemu biorą mnie za obcokrajowca. Gdy udaje mi sie odezwać do nich po polsku, bez akcentu świadczącego, ze jestem przybyszem gdzie z hen dalekich lądów, od razu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stają sie mili. Mówią, ze telewizja od kilkunastu lat straszy obcokrajowcami, ktorzy węszą wokol pałacow, potem je kupują, a zamieszkujący budynki ludzie kończą na bruku. Na szczescie tym razem lokatorzy mają szczescie - buba jest raczej nieszkodliwa i nie ma niecnych planów pozbawienia kilku rodzin mieszkania