Pewnej nocy, analizując stare mapy (a są one jak zabójczy nałóg, zabierający z oczu sen i powodujący przejście w "tryb zombie" następnego dnia), dostrzegłam coś, co mnie mocno zaskoczyło i jednocześnie uradowało. Nieforemny czworobok z krzyżykiem w środku, umieszczony w miejscu, w którym się go nie spodziewałam.
Nigdy nie obiła mi się o uszy nawet najmniejsza wzmianka o tym cmentarzyku, położonym tuż pod lasem, w wybitnie peryferyjnym przysiółku Sosnowca, zwanym Bory.
To rejon dzisiejszej ulicy Czerpakowej.
Pojechałam sprawdzić lokalizację któregoś wiosennego dnia. Oczywiście znowu lało jak z cebra. Przywykłam już do tego, że niemal zawsze, kiedy zabieram się za rekonesans w terenie, jest bardzo zimno i pada. Widocznie to taka nowa, świecka tradycja.
Nie spodziewałam się rewelacji, chociaż przyznam, iż znajdująca się wśród domostw, położonych przy ulicy Czerpakowej, duża, niezabudowana i zarośnięta działka pobudziła moją wyobraźnię.
Jednak nie znalazłam w jej obrębie niczego, co mogłoby wskazywać na jej cmentarne przeznaczenie.
Przedzierający się przez zarośla podejrzany osobnik mojego pokroju musiał wzbudzać niezdrowe zainteresowanie okolicznych mieszkańców. Kilku z nich, pomimo deszczu, wyszło przed swoje domy, by sprawdzić, kto to tak tam w tych krzakach szuka tego, czego nie zgubił.
Miałam szczęście! Okazało się, że pewne starsze małżeństwo, od dzieciństwa mieszkające w tym rejonie, zapamiętało ze swojej wczesnej młodości nieistniejący już dziś cmentarzyk. Rozmówcy określili go w rozmowie jako "choleryczny" albo "gruźliczy".
Wskazali mi miejsce, gdzie miał się znajdować (nota bene leżące tuż obok zapuszczonej działki, którą podejrzewałam o "cmentarność", przy ulicy Sikorek). Mężczyzna przypominał sobie, że kiedy "za bajtla" biegał po lesie, w pobliżu nasypu ulicy Czerpakowej natrafiał na "jakby fragmenty nagrobków lub rzeźb".
Według niego cmentarz ostatecznie zlikwidowano w połowie XX wieku. Działkę, na której się miał znajdować zakupiła osoba prywatna.