Spacerując Drogą pod Reglami (odcinek pomiędzy wejściami do Doliny Białego, a Strążyskiej), przy początku szlaku ku Dziurze, mijamy stojący samotnie góralski dom. Ze współczesnym, blaszanym dachem, pozasłanianymi oknami i zaryglowanymi drzwiami, nie przypomina o swoim ważnym, XIX w. pochodzeniu. A dom ten jest jedną z legendarnych budowli Zakopanego.
Został wzniesiony rękami Klimka Bachledy oraz zakopiańskiego cieśli Wawrzyńca Raja. Samotny dom z bali - wystawiony pod lasem, przy Żelaznej Drodze, na końcu ścieżki do Daniela - wybudował dla swojej "żony" Kacki słynny zbójnik zakopiański Wojciech Mateja. Znana z niespotykanej urody góralka Katarzyna od Toporów – Kacka, żyła z Mateją w nieślubnym związku. Jak pisze Andrzej Knapczyk – Duch: "Podobno sami pobrali się pod figurką. Odmówili pacierz we dwoje, przeżegnali się, pocałowali krucyfiks i zakończyli ceremonię".
Lokalizacja domu z rozległym widokiem w stronę Zakopanego, a zarazem tuż przy gęstym lesie reglowym, dawało zbójnikowi możliwość szybkiego ukrycia się przed zbliżającymi się żandarmami. Strzegło wejścia do dzikiej, wąskiej dolinki reglowej, zakończonej wielką komorą jaskini Dziura. W jej bocznych korytarzach Mateja gromadził zrabowane łupy. Ten najsłynniejszy po polskiej stronie zbójnik tatrzański, napadał najczęściej na żydowskie karczmy oraz na wędrujących kupców. Z czasem grabił też plebanie oraz bogatych gazdów. Mówiono o nim, że miał dobre serce dla potrzebujących. Na prośbę o pomoc, nie pozwalał iść za sobą do lasu, z którego po chwili wynosił garść krajcarów. Mówiono też, że był bezwzględny. Aby zdobyć korale dla ukochanej Kacki, zabił jedną dziewczynę. "Mateja był silnym i dobrze zbudowanym mężczyzną. Gdy przychodził do karczmy każdy pił za jego pieniądze. Stawał się straszny, gdy mu kto u jego kochanki Kacki w drogę wchodził. W chałupie wystawionej dla niej pod Reglami, krew się nieraz o to przelała". Górale mówili: „ Z pierwotku beł zbójnik jak się patrzy, kradł na Luptowie, ludzi częstował, radzi go widzieli, ale pote się zeźlił, zdziczał, pana Boga nie sanował, toz to mu na koniec źle wysło i marnie zginon”.
Ujęty przez żandarmów, został uwięziony w Nowym Wiśniczu, gdzie wkrótce zmarł (1875 r.). Mówiono, że rzucił się na tryby maszyny.
Jalu Kurek - Pisma Wybrane "Księga Tatr" - napisał: "Kacka otrzymała zawiadomienie z więzienia na Wiśniczu o śmierci Wojtka Matei. Poszła do proboszcza, który jej to pismo przeczytał. Rozpłakała się i przyniosła reńskiego na mszę za duszę Wojtka. Ksiądz wziął reńskiego i wypalił zrozpaczonej kazanie, komentując tą śmierć, jako karę Bożą za zgorszenie, jakie wywołał zbójnik, żyjąc z Kacką bez ślubu.
Klęczała podczas całego nabożeństwa, przepraszając Boga. Piękna była z niej kobieta. Jej strój bił oczy barwą, sutością i szykiem".