W jednej z najdłuższych polskich wsi, Sułoszowej (powiat krakowski), wypatrzyłam swego czasu wiekowy obiekt, który początkowo wzięłam za starą stodołę.
Wielokrotnie mijałam to miejsce, rzucając jedynie przeciągłe spojrzenie w jego kierunku z okna samochodu. Budowla wyglądała na taką, która lada moment się zawali.
Pewnego dnia postanowiłam uwiecznić ten połatany eternitem, przygnieciony ciężarem czasu obiekt, nim zmieni się porośniętą dzikim bzem ruinę.
Jakież było moje zdziwienie, gdym dostrzegła sterczący wśród strzechy, metalowy komin, być może należący do pieca o typie "kozy". Wydobywał się z niego dym.
Na rachitycznym dachu widniało także podłączenie dla elektryczności.
Ktoś nadal mieszkał w tym ledwo stojącym domu!
Brakło mi odwagi i śmiałości, by spojrzeć na to miejsce od frontu i - być może - poznać mieszkańca tego historycznego lokum.