Niestety, nie udało mi się wejść do środka. Kościół był zamknięty. Dostrzegłam jedynie tablicę informującą, że fotografowanie wymaga zgody proboszcza. Sądzę, że zakaz ten dotyczy wnętrza.
Przy kościele znajduje się kaplica, o której interesującą historię znalazłam na http://ubocze66.republika.pl/:
Niewielki budynek przed placem kościelnym kojarzy się wielu pokoleniom uboczan z nauką religii, rzadziej z wartą przy Bożym Grobie. Kaplica została wybudowana w 1773 roku i jest po kościele katolickim drugą, najstarszą budowlą w Uboczu. Można przypuszczać, że fundatorem był Carl Ludwig von Hoffmann - w ówczesnym czasie właściciel trzech majątków w Uboczu. Początkowo pełniła rolę kaplicy grobowej dla wyznawców dwóch religii w Uboczu, w XX wieku stała się salką katechetyczną po wstawieniu pieca. Przeróbek było niewiele, gont zastąpiono łupkiem a pod koniec XX wieku wymieniono go na dachówkę ceramiczną. (…)
Starsi mieszkańcy Ubocza pamiętają z pierwszych lat powojennych kaplicę grobową pełną trumien, ułożonych jedna na drugiej. Były wykonane z drewna dębowego, wśród nich nie było ani jednej metalowej. Ich stan pozwalał na swobodne podniesienie wieka i obejrzenie zawartości - być może byli to pochowani właściciele majątków, nie można też wykluczyć bogatszych mieszkańców wsi. Nieżyjący już świadkowie wspominali, że według ich wiedzy wiek trumien był różny – na podstawie stanu drewna i zachowania szczątków ludzkich określali go na 10 do 200 lat. Taki stan zachowania musiał wynikać z ich przechowywania w podziemiach, ewentualnie w dobrze wykonanych grobowcach ( nie nosiły śladów pochówku w ziemi). Zrazu kaplica była zamknięta, jej otwarcia w 1946 roku dokonali Jan Baszak i Julian Siatkowski, gdy ochotników mocnych wrażeń i pospolitych szabrowników przybywało, kaplicę po kilku miesiącach zamknięto za pomocą łańcucha i kłódki.
Do dziś nie wiadomo, dlaczego kilkadziesiąt trumien w ostatnim roku II wojny światowej znalazło się w kaplicy. Niemieccy mieszkańcy wsi zasłaniali się brakiem informacji – mogło się zdarzyć, że wiedzę na ten temat posiadło kilku mieszkańców wsi, zobowiązani przez władze do jej utrzymania w głębokiej tajemnicy.
Wielu osadników wojskowych i repatriantów z Ubocza łączyło obecność trumien w kaplicy grobowej z zastanawiająco wysoką ilością konduktów pogrzebowych ciągnących przez wieś w 1946 r. Częste pochówki osób narodowości niemieckiej (dwa a nawet trzy w tygodniu) po kilku miesiącach nagle ustały. Polacy podejrzewający Niemców o deponowanie na cmentarzu za torami cennych ruchomości nie zdawali sobie wówczas sprawy, że stało się to za przyczyną braci Hajduków (mieszkających wówczas w domu nr 154) a zwłaszcza Czesława, który przeprowadził prywatne śledztwo. Przez kilka tygodni, co Niemcy pogrzebali trumnę, to Hajdukowie odgrzebali - tajemnica przestała być tajemnicą, gdy przejechali przez wieś motocyklem z dopiero co "ekshumowanego" grobu.
Teza, jakoby trumny pochodziły z grobowca rodzin Hoffmann lub Thode także jest wątpliwa acz prawdopodobna. Walter Krause jest zdania, że członkowie tych dwóch znakomitych rodów zostali pochowani w Uboczu (w domyśle do grobowców rodzinnych). Drezdeński bankier Robert Thode zmarł 11.11.1889 roku, jego starsza córka Emma objęła w posiadanie wespół z mężem Aleksandrem von Löben majątek w Uboczu Środkowym. Ostatni z ubockich Hoffmannów Carl Heinrich Otto (z siostrą Ernestiną w 1849 r. sprzedał dobra w Uboczu), zmarł w 1890 roku jako bezdzietny. Grobowce rodzinne Thode i Hoffmannów zapewne był okazałe na powierzchni, o niewielkiej części podziemnej i z pewnością każdy z osobna czy razem wzięte nie mogły pomieścić tylu trumien.
Trumnami i ich zawartością w 1948 roku zainteresowali się także specjaliści z Państwowego Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych we Wrocławiu. Dokonali prac odkrywkowych w obydwu kościołach, wykluczyli istnienie w nich podziemi i uznali, że doniesienie było bezpodstawne. Specjalna komisja w dniu 9 maja skierowała trop ku kościołowi parafialnemu p.w. św. Jadwigi w Gryfowie Śląskim.
Wkrótce Przedsiębiorstwo zwróciło się do Administracji Apostolskiej Dolnego Śląska, ta stosownym pismem z 27 września 1948 roku adresowanym do wicedziekana gryfowskiego i zarazem administratora parafii gryfowskiej ks. Jana Bani wyraziła zgodę na przeprowadzenie prac poszukiwawczych w podziemiach gryfowskiego kościoła parafialnego. Przedstawiciele wrocławskiego przedsiębiorstwa prawdopodobnie w gryfowskim kościele zastali nienaruszone krypty zapełnione trumnami, nie znaleźli też żadnych skarbów. Wobec takiego stanu rzeczy, sołtys Jan Prejma zarządził ponowny pochówek trumien z kaplicy grobowej w Uboczu. Wybrano miejsce na nie użytkowanym wówczas cmentarzu przy kościele katolickim (do połowy lat pięćdziesiątych XX wieku zmarłych chowano na cmentarzach w Gryfowie Śląskim i Olszynie). W południowej części cmentarza wykopano ogromny dół i z należnym szacunkiem złożono i pogrzebano trumny. Wówczas nie zdawano sobie sprawy, że po jedenastu latach erygowana zostanie parafia w Rząsinach, a mały przykościelny cmentarz ponownie zacznie pełnić swą powinność.