Kilka lat temu natrafiłam na krążącą o tym miejscu legendę, związaną z wężami. Udało mi się natrafić na nią ponownie na blogu pana Łukasza Maliny
Kocham Biskupice.
Pochodzi ona z książki Bernarda Szczecha "
Zabrzańskie legendy i podania".
Pozwolę sobie ją zacytować w całości. Relikty młyna nabrały dzięki niej jeszcze bardziej tajemniczego wymiaru.
"W dawnych wiekach, kiedy dzisiejsze Zabrze było malutką wioską, jeden z majętnych chłopów, zbudował pięknej konstrukcji, na kamiennym fundamencie - młyn. Siłę napędową jego potężnych kół młyńskich stanowiła wartka i pełna jeszcze wówczas ryb, woda w rzece Bytomce.
Młynarz mieląc ziarno, dawał rolnikom dobrą mąkę i nigdy nie oszukiwał. Zasłynął tym w okolicy i dorobił się szerokiej klienteli oraz znacznego majątku.
Nie wiedzieć dlaczego ani też kiedy, młyn oraz jego otoczenie stały się... siedliskiem niezliczonej ilości żmij! Były one jednak bardzo łagodne i nie czyniły nic złego gospodarzowi jak i mieszkańcom młyńskich zabudowań. Żmije żyły z rodziną młynarza w symbiozie: jak wiadomo, gromadzone w młynie zboże, przyciągało sporo gryzoni. Szczury i myszy stanowiły znakomity przysmak dla żmij.
Ale na tym nie koniec, nawet dzieci miały pożytek ze żmij! Gdy rodzice zajęci byli pracą w młynie lub polu, niezwykłe zwierzęta wypełzały z zakamarków, udawały się do kołysek i tam wspólnie z małymi dziećmi bawiły się i wygrzewały.
Wszystko było dobrze do czasu, gdy młynarz zauważył, że wielu klientów już do niego nie zachodzi. Ciurkiem napływający do skarbony pieniądz, zaczął teraz kapać tak, że gospodarz przeraził się na dobre obawą o przetrwanie jego rodziny.
Pewnego razu zawitał do młyna młody wędrowiec. Głodny i spragniony poprosił gospodarza o strawę. Podczas posiłku młynarz opowiedział przybyszowi historię "żmijowego młyna". - Przez te gady stracę ostatnich klientów! - użalał się nad swym smutnym losem.
Słysząc to, wędrowiec obiecał pomoc.
Skoro świt, młodzieniec rozpoczął wypytywać domowników, gości i klientów czy ktokolwiek widział może pośród licznych gadów wężowego króla. Gad ten nosił na swej główce szczerozłotą, charakterystyczną koronę!
Nikt jednak nigdy nie widział wężowego władcy. Uspokojony tą wiadomością, w samo południe, chłopiec poszedł w pole, gdzie poświęconą kredą narysował olbrzymich rozmiarów okrąg.
W chwili, gdy ponad polami poczęły się unosić dźwięki południowych dzwonów od św. Jana Chrzciciela z Biskupic i św. Andrzeja z Zabrza, nieznajomy wszedł w środek narysowanego koła i wypowiedział w nieznanym języku tajemnicze zaklęcie. W tym samym momencie, zewsząd: z młyna, domu, budynków gospodarczych, leśnych wykrotów, przybrzeżnych urwisk, z całej okolicy, w stronę tajemnego okręgu pełznąć zaczęły żmije i węże, a kładąc na nim swe głowy, zastygały jak nieżywe!
Nagle na twarzy chłopca pojawiło się przerażenie, bo oto jako ostatni wypełznął z młyna... Król Żmij, który nie pokazując się ludziom przeżył tutaj długie lata.
Na specjalne zaklęcie, a więc i ratunek, było już za późno. Z chwilą gdy tylko żmijowy król przekroczył granicę magicznego kręgu, tajemnicza siła zaklęcia przestała działać. Wędrowiec swój błąd przypłacił życiem, pożarty przez tysiące odczarowanych, rozwścieczonych gadów.
Miejsce nieszczęsnej śmierci chłopca przez długie lata wskazywał święty obraz, zawieszony na rosnącej nieopodal samotnej gruszy. Czas zatarł wszelki ślad po położonym nad brzegiem Bytomki, gdzieś między Biskupicami a Zabrzem, żmijowym młynie..."
Ciekawe, czy gdyby tak w słoneczny, letni dzień przejść się po okolicy, to nie natrafiłoby się na wygrzewającego się na starych kamieniach węża? Może Król Żmij nadal mieszka sobie w najlepsze w ruinach młyna, zapomniany, ale i nie niepokojony przez nikogo?
Trzeba będzie kiedyś to sprawdzić, najpierw zaopatrując się jednak na wszelki wypadek w magiczny flakonik konserwowanej fenolem końskiej surowicy z przeciwciałami neutralizującymi jad Vipera berus berus.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."