Podczas tegorocznej Preindustriady wodny młyn z Imielina pracował co prawda w oparciu o napęd elektryczny, ale za to pełną parą.
Goście skansenu, podczas jego zwiedzania, musieli zmierzyć się z bardzo nachalną eskadrą moli, które tej wiosny zalęgły się gdzieś w zakamarkach, a i młynarzom przydarzyła się klasyczna awaria, o którą - zdawać by się mogło - trudno w XXI wieku.
Otóż okazało się, że podczas prawidłowo prowadzonego przemiału układ napędowy niespodziewanie rozsprzęglił się samoistnie. Przyczyną było zablokowanie wrzeciona z powodu kamienia, który dostał się wraz ze zbożem w szczelinę pomiędzy leżakiem, a biegunem.
Minęła dobra chwila, zanim wpadliśmy na to wszystko, chociaż mam niejasne odczucie, że dawni młynarze od razu domyśliliby się, co się święci.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy: urządzenia młyna ostatecznie zostały naprawione, a my zyskaliśmy nową wiedzę i doświadczenie.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."