Prosto z zielonej gęstwiny zaniedbanego parku wchodzimy na podwyższony taras. Przez rozbite okno w sali majaczy fortepian i już wiadomo - musimy wleźć.
Po serii wyzwisk związanych ze "zbyt rozbudowaną sylwetką" która uniemożliwia nam przeciśnięcie się do przyziemia odpuszczamy - i klasycznie odchodząc na tarczy znajdujemy wygodne i co najważniejsze szerokie wejście .
Pierwsza część pałacu stanowiła część mieszkalną. I co zaskakujące w zasadzie w komplecie zachowały się tu wszelkie pałacowe dogodności - klatka schodowa, sztukaterie na sufitach, zdobione obramowania żyrandoli, stolarka okienna i drzwiowa. Ba - nawet jakimś cudem kafelki w łazience i ubikacji są z epoki! Złomiarze w okolicy się obijają, toteż wszędzie panuje największy porządek. Jako elektryk sprawdziłem instalację i prawdopodobnie nadal jest sprawna i po załączeniu gdzieś w piwnicach głównego włącznika znów światło rozświetliłoby obiekt. Mieszkania są dość puste, ale trochę pozostałości znajdziemy. W jednym pomieszczeniu kompletna kuchnia z rodzaju "wyszli 10 minut temu". Na stole postawione szklanki, odstawiony na kuchenkę czajnik, czyste naczynia na suszarce przybrudzone jedynie warstewką kurzu. W innym pomieszczeniu kompletny zestaw kina domowego z kolekcją kaset na parapecie, a w innym podłączona do kontaktu farelka i lampka przy rozłożonym i chałupniczo pościelonym łóżku. Mimo wszystko ciężko tu poczuć klimat dostojnego pałacu .