Zima 1757/58 przyniosła ze swoim śniegiem i mrozem wytchnienie walczącym stronom, a zwłaszcza armii austriackiej, rozbitej i zdziesiątkowanej. Ale tuż z nadejściem wiosny Fryderyk Wielki postanowił wykorzystać fakt osłabienia przeciwnika i rozpoczął działania ofensywne by definitywnie pokonać przeciwnika zanim nadeszłaby z pomocą dla Austriaków posiłkowa armia rosyjska. 16 kwietnia padła broniona przez garnizon austriacki Świdnica i droga do Czech a może nawet do Wiednia przed 55 tys armią pruską stanęła otworem.
Tymczasem skompromitowany naczelny dowódca armii austriackiej książę Karol Lotaryński został odsunięty, a jego miejsce zajął feldmarszałek Leopold von Daun, znany z taktyki defensywnej by nie rzec kunktatorstwa. Główne siły armii habsburskiej rozlokowały się wokół Skalicy, zaś wysunięte korpusy pilnowały przejść sudeckich pod Nachodem i Trutnovem. Mimo to wojska pruskie bez trudu przeszły przez wał Sudetów i już 3 maja znalazły się pod Ołomuńcem rozpoczynając oblężenie. Początkowo pierścien oblężenia nie był szczelny co umożliwiło Austriakom znaczne wzmocnienie załogi twierdzy. Dopiero 20 maja udało się Prusakom zamknąć pierścień okrążenia, ale w twierdzy było już 8500 żołnierzy z 324 działami. Ponadto dowódca ołomunieckiej twierdzy, generał Marschall prowadził obronę w sposób ofensywny przysparzając wojskom pruskim strat. W tym samym czasie główna armia feldmarszałka Dauna była intensywnie uzupełniana a jej morale i stan poprawiał się. Mimo nacisków z Wiednia unikał walnej bitwy z armią Fryderyka Wielkiego znając jej siłę oraz wojskowy geniusz pruskiego króla. Ponadto czas działał na jego korzyść, jego wojska były sukcesywnie wzmacniane, podczas gdy pruskie ponosiły podczas przeciągającego się oblężenia straty.
Tymczasem po stronie pruskiej nastroje nie były najlepsze, twierdza broniła się nadal, a wojskom oblężniczym zaczynał doskwierać brak amunicji i zaopatrzenia. W tej sytuacji król Fryderyk, pomny praskich doświadczeń z roku 1744 kiedy to niewielkie konwoje z zaopatrzeniem były bez trudu przechwytywane przez austriacka lekką kawalerię, rozkazał wysłać zaopatrzenie ze śląskich magazynów w jednym, wielkim i silnie bronionym konwoju.
26 czerwca 1758 roku konwój składający się z 4 tys wozów oraz 2,5 tys sztuk bydła był już w Opawie i maszerował dalej w kierunku Ołomuńca. Rozciągającą się na 45 km kolumnę osłaniało ponad 10 tys żołnierzy pod dowództwem pułkownika Wilhelma von Mosela, ponadto w pobliżu celu eskortę konwoju miało wesprzeć 2 tys żołnierzy z armii oblężniczej pod dowództwem generała Ziethena.
Tak wielkiej operacji nie dało się ukryć i Austriacy mieli możność przeciwdziałania. Feldmarszałek Daun wydzielił z sił głównych armii dwa zgrupowania pod dowództwem generałów Ernst Gideon von Laudona i Joseph von Siskovitsa liczące łącznie około 10 tys żołnierzy.
Początkowo nie udało się skoordynować marszu obu zgrupowań, skutkiem czego Siskovits pogubił sie podczas marszu, a na drodze konwoju znalazło się tylko zgrupowania Laudona liczące 6 tys.
Austriacy zajęli stanowiska na wzgórzach koło wsi Guntramovice, gdzie wczesnym rankiem przybyło czoło konwoju. Austriacka artyleria rozpoczęła ostrzał czoła konwoju. Do ataku ruszył jeden z pruskich batalionów, został jednak zatrzymany. W tym czasie na wzgórzu po przeciwnej stronie drogi stanowiska zajęła pruska artyleria. Jej wsparcie oraz kolejne ataki pruskiej piechoty zmusiły oddziały Laudona do opuszczenia pozycji i wycofania się do Morawskiego Berouna. W trwającym 5 godzin boju Prusacy stracili 425 żołnierzy, zaś Austriacy 417.
Wzgórza w Guntramovicach, wtedy zionące ogniem, taki widok mieli przed sobą atakujący od drogi pruscy piechurzy
Wzgórze na południe od drogi, zajęła na nim stanowiska pruska artyleria
Pamiątką po boju jest zbiorowa mogiła poległych w bitwie na miejscowym cmentarzu