Udało mi się trafić w rocznicę, a więc...
W lipcu 1762 roku wojska pruskie pokonały osłaniający Świdnicę austriacki korpus i przystąpiły do oblężenia miasta-twierdzy w której bronił się 9 tysięczny austriacki garnizon. Pobite austriackie oddziały polowe przejściowo wycofały się do Czech, by po miesiącu, wzmocnione i pod dowództwem feldmarszałka Leopolda von Dauna wkroczyć ponownie na Śląsk i kierując się ku oblężonej Świdnicy.
Oddziały oblężnicze zabezpieczał korpus generała Beverna, zaś główne siły pod dowództwem samego Fryderyka Wielkiego przebywały w niedalekich Pieszycach. Król nie będąc pewnym co do kierunku uderzenia przeciwnika wyczekiwał na jego ruch.
Kiedy okazało się, że Austriacy ruszają wprost na Świdnicę, Bevern z kilkoma batalionami piechoty zajął pozycje na Wzgórzach Gilowskich prowadząc intensywne prace fortyfikacyjne. Rankiem 16 sierpnia 1762 roku w Piławie Dolnej i Górnej pojawiły się masy austriackich wojsk. Zatrzymały tutaj swój marsz i zdawało się, że zostaną tu na dłużej, jednak ku zaskoczeniu przeciwnika po południu, o godzinie 16. generałowie Lacy, Beck i Bulow poderwali swoje wojska, których kolumny w koncentrycznym marszu ruszyły na Wzgórza Gilowskie i nieliczne pruskie bataliony ich broniące. Generał Bevern, mimo nacisków swoich oficerów, nie zezwolił na odwrót wiedząc, że to oznaczałoby blamaż w oczach króla, ale i też wierząc, że monarcha niebawem przyjdzie mu z pomocą.
Rozgorzały niezwykle zacięte walki o każdą pozycję i każdy las i wzgórze. Mimo prawie całkowitego okrążenia, jako że Austriacy próbowali obejść pozycje pruskie od północy, obrońcy walczyli nadal.
W tym czasie już król Fryderyk Wielki będąc pewnym co do zamiarów przeciwnika ruszył ze swymi głównymi siłami w kierunku Dzierżoniowa i dalej, na Wzgórza Gilowskie.
Około godziny 18 główne siły pruskie pod królewskim dowództwem z wielkim impetem uderzyły w skrzydło Austriaków wciąż uparcie atakującym pruskie bataliony na wzgórzach. Największym jednak zaskoczeniem okazała się jedna zaledwie bateria pruskiej artylerii konnej. Właśnie tu, pod Dzierżoniowem nastąpiło pierwsze w historii udane użycie tego rodzaju broni. Przed austriackimi szeregami nagle pojawiło się w pełnym pędzie 10 zaledwie dział, które błyskawicznie otworzyły ogień do coraz bardziej zmieszanych szeregów austriackich. Prowadzone równocześnie ataki kirasjerów i dragonów dokonały reszty. Feldmarszałek Daun zarządził odwrót, najpierw oddziałów atakowanego skrzydła, a potem tych, które szturmowały wzgórza. O godzinie 20. bitwa była skończona.
Na placu boju pozostało 138 poległych i 234 rannych żołnierzy pruskich, ponadto 614 było zaginionych. Po stronie austriackiej poległo i odniosło rany aż około 800 żołnierzy, a 340 trafiło do niewoli. W ręce pruskie wpadło też 5 sztandarów.
Warto też wspomnieć o siłach obu stron: wojska pruskie liczyły tylko około 9 tys żołnierzy, zaś Austriaków było ponad trzykrotnie więcej, bo nieco ponad 30 tys.
Zielone pola od strony Piławy Dolnej i Górnej były na pewno białe od tysięcy austriackich mundurów.
Tu, pod wzgórzem Rybak (Fisherberg) toczyły się najbardziej zacięte walki.
Niestety, Rybak ze swoja dramatyczną historią znika w zastraszającym tempie za sprawą kopalni kruszywa.
I wreszcie miejsce, gdzie nastąpił rozstrzygający zwrot. Pola między Dzierżoniowem a pasmem Wzgórz Gilowskich, to tu Fryderyk Wielki kolejny raz poprowadził swych żołnierzy do wielkiego tryumfu.