Brylanty z Gdowa i .... piłka nożna

[Markot Roman]

Ciekawie też działo się na widowni, żywo reagującej i dobitnie komentującej poczynania piłkarzy oraz arbitrów na boisku. Nieliczni kibice krzepili zmarzniętego ducha ognistym „Krupnikiem” i nie przebierali w mocnych słowach. Wśród nich trudno było nie zauważyć bezlitosnego w ostrej krytyce „niesłusznych” decyzji sędziego, wyrazistego w gestach Pana Mietka, aczkolwiek bardzo grzecznego i szarmanckiego dla sąsiadów z trybuny.

[Markot Roman]

Gdovia prowadziła dwoma golami ale w II połowie mogła stracić wszystko gdyż goście z Sieprawia ruszyli do zdecydowanych ataków. Jednak długo nie przynosiły one rezultatu, m. in. w 70 minucie nie wykorzystali karnego, po rzekomym zagraniu ręką przez obrońcę gospodarzy. Gdowski bramkarz Woźniak wyczuł intencje napastnika i sparował piłkę na rzut rożny. Od tego momentu sędzia pogubił się w podejmowanych decyzjach, był niekonsekwentny czym wprowadził nerwowość na boisku i wypaczył ostateczny wynik meczu. Urządzając festiwal jedenastek, szybko podyktował kolejną, skwapliwie wykorzystaną przez gości. Przy okazji pokazał też drugą żółtą kartkę Mateuszowi Cebuli, który opuścił plac gry. Za kilka minut ten sam los podzielił Kacper Bułat, ku zdziwieniu wszystkich zobaczył czerwoną kartkę za niewinny i przypadkowy faul. Gdowianie osłabieni wątpliwymi decyzjami sędziego, starali się utrzymać korzystny dla siebie wynik w dziewiątkę. Nie udało się jednak, w 89 minucie Mieszczak strzałem z bliskiej odległości doprowadził do remisu na 3:3. Dużo bramek, kartek i kontrowersji na Wisielówce, ale obiektywnie patrząc do dramaturgii tego spotkania w dużej mierze przyczynił się sam sędzia główny - Jarosław Jaźwiecki.

[Markot Roman]

Po trzech remisach u siebie, przyszło Gdovii przełknąć gorycz pierwszej, miejmy nadzieję ostatniej tej wiosny, wysokiej bo aż 0:4 (0:2) porażki z Orłem Myślenice. Dotychczasowa niezła forma piłkarzy utknęła wyraźnie w błocie i wodzie podczas sobotniego meczu na Wisielówce. Od rana wisiało coś w powietrzu, ciemne chmury nad Gdowem tylko chwilami przebijało słońce. A czarę goryczy dopełniła solidna ulewa w trakcie spotkania. Miejscowych kibiców obserwujących przedmeczową mobilizację przyjezdnych orłów i gdowską obronę w rozsypce, dopadł już ból głowy zanim sędzia Kamil Sikora dał sygnał do gry. Powody do zadowolenia miała tylko spora grupa sympatyków myślenickiego klubu.

[Markot Roman]

Brak Banasia na stoperze szybko obnażył słabość umiejętności dublerów, już w pierwszej minucie goście zdobyli bramkę. Co prawda gdowianie ruszyli zaraz do odrabiania straty, jednak rajdy skrzydłowych Wołka i Nogi niewiele dały, Kącki nie wykorzystał sytuacji sam na sam a Paweł Kulma spudłował z bliska. Do kolejnego gola dla myśleniczan w 20 minucie nie dopuścił gdowski bramkarz Woźniak, po strzale z jedenastki ładnie sparował piłkę poza linię końcową. Ale wkrótce pozostał bezradny wobec mocnego uderzenia pod poprzeczkę na 0:2.

[Markot Roman]

Wymiana Pawła Kulmy na Bartosza Gawlika nie poprawiła gry, Bartkowi po jesiennej kontuzji potrzeba jeszcze trochę czasu na dojście do poprzedniej formy. W 56 minucie Kącki opuścił boisko za czerwoną kartkę i szanse Gdovii na odrobienie zaległości spadły prawie do zera. Natomiast goście dobrze radzili sobie z błotnistą murawą i dziurawą obroną osłabionych gospodarzy. W 71 i 81 minucie piłka ponownie wylądowała w siatce gdowian.
W III grupie krakowskiej okręgówki sytuacja jest skomplikowana, nie rozegrano dotychczas zaległych meczów, kilka ekip nadal liczy się w walce o awans do IV ligi. Natomiast Gdovia na 6-7 kolejek przed końcem rundy, posiada tylko kilku punktowy zapas do zagrożonych spadkiem Rudnika i Wieliczanki. Dlatego w pozostałych meczach nie może zabraknąć mobilizacji i czujności w gdowskim zespole.

[Markot Roman]

W 21 kolejce krakowskiej okręgówki Gdovia Gdów zmierzyła się w Dobczycach z wyżej notowaną w tabeli Rabą. Tym razem w pełnym zwrotów walki widowisku, czasami nazbyt ostrej gry, nieznacznie uległa 2:3 (1:1) lokalnemu rywalowi jeszcze sprzed wojny. Dobczyczanie na fali sukcesu w Pucharze Polski, zdobycia mistrzostwa podokręgu myślenickiego nabrali pewności siebie. Ale pierwszy kwadrans gry nie wskazywał na komplet punktów gospodarzy, gdowska defensywa nie pozwalała im na rozwinięcie skrzydeł. Goście zza między objęli nawet w 14 minucie prowadzenie po atomowym rzucie wolnym stopera Banasia. Piekielnie mocny strzał z 20 m pozbawił bramkarza jakiejkolwiek szansy obrony. Po ładnej akcji w 36 minucie wyrównała Raba, a w końcówce zmarnowała nawet dobrą okazję na podwyższenie wyniku.
Krótko po wznowieniu gry, rozgrywający bardzo dobre spotkanie Adrian Banaś zacentrował na pole karne a Kacper Bułat w zamieszaniu posłał piłkę do bramki z 2 m. Gospodarze odpowiedzieli prawie natychmiast, ich kapitan w 47 minucie wyrównał na 2:2. W tym spotkaniu gdowianom wyraźnie brakowało szczęścia, silny strzał dobrze usposobionego tego dnia Banasia, w 63 minucie trafił w słupek. Kilka minut później rozstrzygnęły się losy meczu, dośrodkowanie z narożnika pola karnego trafiło po drodze w Arkadiusza Małka i piłka po rykoszecie wylądowała w siatce. Do końca spotkania Raba skutecznie broniła dostępu do bramki, natomiast Gdovia atakowała lecz mimo starań nie udało się doprowadzić do remisu. W ciekawych derbach dwukrotnie prowadziła lecz ostatecznie przegrała 3:2 (1:1). Do tej pory w dwudziestu meczach zgromadziła 19 punktów i stosunek bramek 29:52. Zdobytymi na wiosnę golami podzielili się: Mateusz Cebula - 3, Banaś, Bułat, Kącki po 2 oraz Dubiel, Noga i Paweł Kulma po 1.

[Franek D.]

Pamiętam, jak pół wieku temu, każdy mecz Gdowa z Dobczycami traktowany był jako "Święta Wojna"...

[Markot Roman]

W zaległym spotkaniu Pasternika Ochojno z Gdovią Gdów padł remis 3:3 (0:3). Dobry i jeden punkt na wyjeździe, choć szkoda straconych dwóch pozostałych. Do przerwy gdowianie prowadzili wysoko trzema bramkami: Nogi w 25 minucie, Bułata w 35 i Banasia w 40. W drugiej połowie marnowanie stuprocentowych okazji na podwyższenie wyniku zemściło się. Gospodarze walczyli ambitnie i na 10 minut przed końcem doprowadzili do remisu.

[Markot Roman]

W trzecią niedzielę majową Gdovia podejmowała u siebie poważnego pretendenta do IV ligi, drużynę LKS Mogilany. Punkty potrzebne są obu zespołom, choć na odmienne intencje, jednym do awansu a drugim do honorowego utrzymania się w okręgówce. Gdowianie wyszli jak się wydaje w najmocniejszym obecnie składzie: Damian Woźniak - Arkadiusz Małek, Piotr Kasprzyk, Adrian Banaś, Szymon Nowak, Jakub Noga, Kacper Bułat, Sławomir Kącki, Mateusz Cebula, Konrad Pieprzyk, Bartosz Gawlik, na rezerwie Mieszko Dubiel, Andrzej Pałka, Konrad Kasprzyk i Arkadiusz Cebula.

[Markot Roman]

Zaczęło się całkiem nieźle, w 3 minucie Jakub Noga uciekł lewą stroną, oddał płaską centrę na pole bramkowe, piłka po kiksie Gawlika trafiła do Konrada Kasprzyka a ten nie spudłował tylko trafił jak trzeba do siatki. Minutę później mógł paść remis jednak napastnik gości przedobrzył tuż obok prawego słupka. Od razu dało się zauważyć taktyczną i techniczną przewagę piłkarzy z Mogilan, gra skrzydłami i dokładna wymiana piłek skutecznie dezorientowała naszych, szybko przyniosła też wyrównanie na 1:1 w 6 minucie. Kolejne bramki padły w 15, 25 i 45 minucie, wszystkie po składnych akcjach i bezradności obrońców Gdovii. Zdobywca dwóch goli Targosz z łatwością kiwał rywali, cały mecz wyróżniał się na boisku. Gdowianie starali się dorównać faworytom, Bartosz Gawlik nie zmarnował okazji sam na sam i w 35 minucie strzelił kontaktowego gola. Jednak pod koniec I połowy Mateusz Cebula doznał poważnej i bardzo bolesnej kontuzji kolana. Godnie zastąpił go waleczny i doświadczony Andrzej Pałka, w drugiej odsłonie nieliczny, jaśniejszy punkt drużyny.