Karolina Kot pisze:Pełna fotorelacja niebawem.
No tak. I wyszło na to, że grubo ponad miesiąc się zabierałam za opis.
Jak napisał pan Paweł Roszak - Kwiatek na stronie chorzowskiego skansenu:
W dniach 16-20.07.2018 r. nasze Muzeum odwiedziła delegacja TIMS (The International Molinological Society – Międzynarodowe Stowarzyszenie Molinologiczne), w składzie: Willem van Bergen – prezydent TIMS, Tarcis van Berge Henegouwen – sekretarz TIMS, Graham Hackney – edytor TIMS.
TIMS to stowarzyszenie zajmujące się szeroko rozumianym młynarstwem tradycyjnym, skupiające m.in. właścicieli młynów, naukowców, wolontariuszy i wszystkich pasjonatów tej dziedziny przemysłu wiejskiego. Na chwilę obecną stowarzyszenie liczy 500 członków z 30 krajów. Powodem wizyty było wytypowanie naszego Muzeum do organizacji sympozjum członków TIMS w 2023 roku. Członkowie delegacji byli bardzo zadowoleni z infrastruktury, zarówno Muzeum jak i całego regionu oraz bogatej oferty kulturalnej przybliżającej historię i tradycję Górnego Śląska. Bardzo się cieszymy i już dziś zapraszamy do udziału w sympozjum. O szczegółach tego wydarzenia będziemy stopniowo informowali.
Sympozja odbywają się co cztery lata. Przyszłoroczne sympozjum odbędzie się w Berlinie w dniach 17-24.08.2019 r.
Jako wolontariusz i pracownik skansenu zostałam poproszona o pomoc w zaprezentowaniu gościom elementów przemysłu Górnego Śląska z naciskiem na młyny oraz w przedstawieniu im uroków południowej Polski. Niestety, czas wizyty wypadł członkom TIMS fatalnie, nad naszym krajem przewalały się deszczowe chmury. Chociaż była połowa lipca, wokoło panowała szarość, było zimno i bardzo nieprzyjemnie.
W dodatku większość młynarzy wybrała się na zasłużony urlop przed planowanymi żniwami, nawet moja ulubiona "Boroniówka", która miała być gwoździem programu, nie była akurat udostępniana do zwiedzania.
A na dobitkę środek transportu, którym goście mieli się przemieszczać po Śląsku i Małopolsce w ostatniej chwili się fatalnie popsuł (a konkretnie - częściowo spalił ) i zupełnie niespodziewanie autem reprezentacyjnym chorzowskiego skansenu został - rzutem na taśmę - niemal już zabytkowy Archimedes.
Wyobrażacie to sobie? Wepchnąć czterech dorosłych facetów do Opla Corsy B z silnikiem 1,0, brakiem klimatyzacji i wspomagania kierownicy i ganiać tym ustrojstwem w deszczu po autostradach między Pyrzowicami, Krakowem i Raciborzem? Czysty horror.
Całą drogę zastanawiałam się, kto się pierwszy posypie: ja z nerwów, czy podwozie Archimedesa.
Oczywiście naopowiadaliśmy naszym sympatycznym wizytatorom, że leciwe i mocno zardzewiałe auto stanowi zamierzony element lokalnego folkloru i jest dodatkową atrakcją. Chyba udało się ich przekonać, w efekcie się nie bali i większość czasu przespali, zaklinowawszy się na ciasnych fotelach jeden o drugiego.
Za każdym razem z wyraźną ulgą wysiadali jednak z Archiego, długo rozprostowując kończyny.
Osobiście nigdy więcej nie mam zamiaru robić czegoś podobnego, Archimedes jest już w wieku, w którym powinien służyć jakiemuś emerytowi w drodze do kościoła i z powrotem.
Albo - jeszcze lepiej - stać sobie w Górnośląskim Parku Etnograficznym w ośmiobocznej stodole z Grzawy, obok innych pojazdów kołowych jako eksponat