Prawdopodobnie każde polskie dziecko wie, że Krakowie, pod Wawelem, mieszkał dawno temu groźny smok, co to bardzo lubił dziewice i owieczki i z tego powodu pewnego razu dopadła go taka niestrawność i zgaga, ze wsunął połowę wody z Wisły, co mu bynajmniej nie pomogło. I w zasadzie nie ma się czemu dziwić, bo głupi gad pił ją nieprzegotowaną.
Oczywiście większość dorosłych uzna z miejsca, że to wszystko to bajki i bzdura jakaś, ale zważyć należy, iż na naszym Forum można znaleźć niezbite dowody na istnienie Smoka Wawelskiego.
Po pierwsze smok posiada swój pomnik, w dodatku ziejący ogniem i przyczyniający się do dodatkowego zanieczyszczenia gęstej już i tak atmosfery grodu Kraka, po drugie - po dziś dzień obejrzeć można wiszące nad wejściem do Katedry Wawelskiej kości, należące do zmarłej tragicznie z powodu gwałtownego wzdęcia łapczywej gadziny, co to nieumiarkowaniem w piciu oraz przesadzaniem w ilości dziewoi sobie nagrabiła.
A po kolejne: ciekawski turysta, zwiedzając Wawel, za drobną opłatą, zajrzeć może w czeluście pieczary, w której pan Smok Wawelski urządził sobie swego czasu swe domowe pielesze. Trzeba przyznać, że gustownie mu wyszło.
Smocza Jama, bo tak nazywa się wspomniana grota skalna, jest dosyć typową jaskinią o rozwinięciu poziomym, jakich wiele można spotkać na Jurze. Powstała jako forma krasowa po wypłukaniu przez wodę węglanu wapnia, budującego skałę na której wznosi się Wawel. Jest znana ludziom od bardzo dawna, wspominał o niej już kronikarz Jan Długosz. Całość liczy sobie około 300 metrów długości, ale tylko główny, najszerszy korytarz, udostępniony jest do zwiedzania jako wygodna trasa turystyczna, zaopatrzona w klimatyczne oświetlenie i zabezpieczona przez bytomskich górników w roku 1974 stemplami oraz murowanymi z cegieł podporami.
Dwa dodatkowe, wąskie korytarze, z których jeden prowadzi nad Wisłę, w okolicę rzeźby Smoka dłuta Bronisława Chromego, a drugi wiedzie wgłąb wzgórza, w kierunku Katedry, są zabezpieczone kratami. Są one ciasne, posiadają syfony i jeziorka wypełnione wodą, w której żyje sobie bardzo sympatyczne stworzonko - studniczek tatrzański. Skorupiak ten jest niewielki, ma około 1 cm długości i jest w zasadzie przezroczysty. Na upartego można przyjąć, ze wygląda jak miniaturowy smok, chociaż porównanie z krewetką byłoby chyba bardziej na miejscu.
Zwiedzanie Smoczej Jamy to pasjonująca przygoda. Do jaskini wchodzi się z poziomu Wawelu, przez niewielką rotundę kryjącą kręte schody o 136 stopniach, biegnące w dół i pozwalające w krótkim czasie pokonać różnicę wysokości liczącą ponad 20 metrów. Schody te wybudowano w roku 1918 pod okiem profesora Adolfa Szyszko - Bohusza w dawnej, XIX-wiecznej studni, wybitej w skale jeszcze przez Austriaków.
Posuwając się betonowymi stopniami niżej i niżej doświadczamy niesamowicie ciekawych odczuć związanych ze zmianą temperatury i wilgotności powietrza. Jest to szczególnie czytelne upalnym latem.
Osiągnąwszy dno jaskini turysta przemieszcza się już w poziomie, po wyrównanym, gliniastym dnie, dyskretnie podświetlonym i zaopatrzonym w schodki ułatwiające pokonanie różnic wysokości namuliska. Od kręconych schodów do wyjścia, przed którym czyha ziejący ogniem posag smoka, ciąg korytarzy i szerokich komnat liczy sobie 80 metrów długości. Nie jest więc zbyt imponujący.
Podczas spaceru warto jednak spojrzeć do góry, by rzucić okiem na pięknie podświetlone kotły eworsyjne, fantastyczne formy, wypłukane przez wodę dawno, dawno temu.
Warto dodać, że Smocza Jama nie była użytkowana do celów mieszkalno - konsumpcyjnych jedynie przez Smoka Wawelskiego. W dawnych wiekach wykorzystywano jej wnętrze m.in. jako karczmę oraz dom publiczny.
Smocza Jama udostępniana jest do zwiedzania od kwietnia do października. Bilet wstępu kosztuje 3 PLN. W pozostałych miesiącach turystom pozostaje spacer na ulicę Floriańską, do Jamy Michalika, bo zdarza się, że w tęgą zimę nawet smokowi sprzed wawelskiej groty nie chce się zionąć ogniem. Podobno ogrzewa nim wówczas mieszkania na Nowej Hucie.
Zdjęcia wykonaliśmy latem 2018 roku.
Lokalizacja wejścia